Rozdział 13 część 2

12.5K 948 43
                                    

Rozdział 13 cz.2

    Pojawił się jak zwykle znikąd. Rozejrzał uważnie po zaułku. Przez chwile patrzył na nieprzytomne ciało Kory. Nic nie przeszkodziłoby mu zabrać ją teraz do Podziemia. To byłoby zupełnie łatwe, nawet by nie krzyczała. Hades miał jednak w sobie wiele dumy by porywać ją nocą. Wierzył zawzięcie, że sama zapragnie się udać do miejsca, które dla niej przeznaczył. Jeśli nie zrobi tego dostatecznie szybko - myślał - zabiorę ją tam siłą.

Los tej dziewczyny przecież dawno się już przypieczętował. Schylił się, kucnął przy niej. Cerber polizał jego palce. Chłodna dłoń władcy podziemi zatrzymała się na jej policzku. Po chwili namysłu dźwignął ją w ramiona i ruszył spokojnym krokiem przez ulice jej miasteczka. Nikt nie mógł zobaczyć go maszerującego z dziewczyną na rękach i psem przy nogach. Nie musiał patrzeć w niebo, by wiedzieć, że zbierają się na nim ciemne chmury. Nie był mile widziany na ziemi. Szedł powoli, nie śpieszył się przecież nigdzie, a ciężar na jego ramionach był bardziej przyjemny niż męczący. W jego głowie rodził się już plan ukarania winowajców tego zamieszania. Jego królewna leżała nieprzytomnie za bruku, skąpana w wampirzej krwi - doprawdy nie najlepszy rozwój wydarzeń. Westchnął ostentacyjnie. W połowie drogi do tymczasowego - jak lubił myśleć - domu dziewczyny znudziło mu się to chodzenie. Zamknął oczy, rozluźnił się i znalazł w niemal pustym pokoju. Ułożył ją na materacu łóżka i zdjął z jej nóg trampki razem ze skarpetkami. Nie omieszkał przy tym musnąć delikatnie skóry jej stóp. Ułożył się obok, sprawiając, że stare łóżko zaskrzypiało, jakby i ono wyrażało swoje zgorszenie dla jego czynów. Hades niespiesznie rozejrzał się po pokoju, choć doskonale znał jego rozkład. Kontemplował przez chwilę chaotyczne piękno, porozrzucanej na blacie biurka biżuterii. Rzucił okiem na wystawkę ubrań zdobiącą oparcie krzesła. Wszystko wyglądało tak samo jak poprzedniej nocy, tak samo jak to zostawił. Pozwolił sobie na rozluźnienie, a macki ciemności rozpełzły się po całym pomieszczeniu, ukrywając jego i ją. Ci wysoko, którym wolno było stąpać po ziemi, nie mogli go już zobaczyć. Odetchnął głęboko i podłożył dłonie pod głowę, z wolna się odprężając. Mógłby leżeć tak wieczność.Jednak czas na ziemi płynął inaczej niż w zaświatach. Szybciej i gwałtowniej. Ciepła ciemność, nie wystarcza na samotne wieczory. Potrzebował teraz jej, była jego źródłem nieokiełznanej energii. Zimna, cyniczna i twarda. Kobieta Hadesa, nie mogła być przecież szarą myszką. Mężczyzna zamknął oczy i skupił się na subtelnym zapachu ciała, leżącego obok. Pamiętał jej smutną twarz gdy spotkał ją w krainie Morfeusza. W brudnym i mokrym ubraniu, nie mogącą wyrwać się szponom koszmaru. Zapragnął jej i musiał mieć. Samotność zżerała go od wewnątrz i nie potrafił już tak dłużej. Wiele istot kręciło się koło niego, jednak nie chciał mieć ich stale blisko. To jej chciał. Otworzyła oczy szybciej, niż byłoby mu wygodnie. Oczy miała zmrużone, jasne jak błękit Lete okrążającej Wyspę Błogosławionych. Nigdy nie widział jeszcze tak naturalnie jasnych oczu. Były ciemniejsze od martwego lodu - spojrzeń Kainitów, ale jaśniejsze niż te większości żyjących.

- Jak długo spałam? - wyszeptała cicho.

Jeszcze raz zaciągnął się zapachem jej skóry.

- Już świta.

- Ta mała suka mnie wystawiła, możesz jej przekazać, że się zemszczę.

Hades zaśmiał się ponuro czując satysfakcję. Była właśnie taka jaką jej potrzebował. Gdyby tylko pamiętała czas spędzony w krainie Morfeusza inaczej by go postrzegała. Pozwolił jej wtedy wrócić, bo była złamana, a nie chciał takiej jej widzieć. I miał rację, wróciła zmieniona, silniejsza.

- Nie jestem chłopcem na posyłki Persefono.

Dziewczyna wywróciła oczami nieuprzejmie. Mlasnęła językiem o podniebienie i zaplątała dłonią włosy.

- Czuję przez ciebie sadzę w ustach.

Mężczyzna uśmiechnął się nieznacznie. Rozłożył przed nią dłoń, na której przy niewielkich kłębach czarnego dymu pojawiła się paczka gum. Kora zaśmiała się i poczuła lekki ból w klatce piersiowej. Było jej też, raczej niewygodnie. Łóżko było wąskie, a jej wybawiciel zagarniał dla siebie jego znaczną cześć. Leżeli na boku, zwróceni do siebie twarzami. Niepewnie sięgnęła po gumę i już po chwili czuła na języku znajomy, trochę egzotyczny i słodki smak. Przyjrzała się też opakowaniu. Trochę przypominało tę znajome od gum orbit, ale nie mogła sobie przypomnieć, by widziała je wcześniej. Już po chwili rozpadło się w jej dłoniach. Oblicze władcy podziemia spochmurniało, Kora patrzyła na niego uważnie. Jej źrenice rozszerzyły się, gdy prawda wniknęła do jej myśli. Odchyliła się gwałtownie odsuwając od mężczyzny na łóżku, choć wcześniej dążyła raczej do większego zbliżenia. Przez nieprzemyślany ruch, spadła  z posłania, lądując boleśnie na plecach. Podniosła się w mgnieniu oka. Wypluła na dłoń, różowawą gumę, niemal z obrzydzeniem.

- To pieprzony granat, prawda? - wysyczała z zimną wściekłością.

Podeszła do okna i zamaszyście je otworzyła. Drewniane ramy uderzyły w ściany z głuchym łomotem. Cała się gotowała, gdy wyrzucała przez okno zawartość dłoni. Podał jej jabłko granatu , a ona zjadła kilka ziarenek, nie wiedząc że ta odrobina wiążę ją na zawsze ze państwem cieniów. Przypomniała sobie fragment mitologi, ze zgrozą i złością. Oddychała coraz szybciej i płycej. Jej pięści zacisnęły się samoistnie.

- Powiedz mi, że się mylę - zażądała.

Hades podniósł się leniwie i podszedł do niej z tym samym, spokojnym wyrazem twarzy, który przybierał zwykle w jej towarzystwie.

- Wydaje mi się, że uprzedzałem cię, jakim tonem nie powinnaś się do mnie zwracać.

Ognień złości wybuchnął w żyłach dziewczyny, jakby to ona była rodem z okolic Styksu. Za nic miała sobie teraz niebezpieczeństwo. Jej drobne pięści bezwładnie uderzały w jego postawną sylwetkę. Pragnęła zetrzeć z jego opalonej twarzy ten spokojny wyraz. Rozpłatać pięściami wysokie kości policzkowe i podbić, nie zbyt głęboko osadzone oczy, mieniące się stalowym błyskiem. Miała być chłodna w swoich kalkulacjach i rozważać każdy czyn, wyprzedzać jego działania, być zawsze o jeden krok do przodu. Tymczasem dała się zrobić jak mała dziewczynka. Przez chwile dawał się bić, zanim obrócił z łatwością jej ciało, przyciskając je mocno do swojej klatki piersiowej. Była rozgrzana jak jego skóra.

- Dlaczego to robisz? - zawyła płaczliwie, wciąż się szamocząc.

Pozostał niewzruszony, jak skały, z których zdawał się być wykuty.

- Bo mogę - padła spokojna, niemal obojętna odpowiedź.

Próbowała szczypać, lub chociaż zadrapać jego przedramiona i dłonie, w sumie zdając sobie sprawę jak bez sensowne i dziecinne było jej zachowanie. Może niezwykłe tatuaże na jego przedramionach i szyi, były bardziej podatne na ból? Łudziła się.

Puścił ją dopiero gdy całkiem ochłonęła, zrobił to prawie niechętnie. Stanęła na przeciw, z przygarbionymi ramionami. Doskonale widziała cieniste pręgi, macki i węże wymykające się z jego rękawów i kołnierza. To było nawet niepoprawne, że wiąż pragnęła poznać jego tajemnice.

- Będziesz tego żałował, Hadesie - powiedziała twardo.

- Czy to aż takie złe? - zapytał niby to poważnie, ale raczej prześmiewczo.

Kora podeszła do biurka i usiadła na porysowanym blacie.

- Raczej od tego nie umrę.

A/N Obiecuję, przestaje pisać w małych częściach. No przynajmniej się postaram. :) Jak reakcję?

Mój HadesWhere stories live. Discover now