Rozdział 1

1.6K 68 11
                                    

Jeśli nie czytałeś części pierwszej radzę nadrobić :3

Wiecie co? W sumie to miałam dodać 22.10. ale pomyślałam, że nie chce mi się tyle czekać. Zmieniłam sobie zdanie, że dodam 16.10. Aleee, kobieta zmienną jest. I dzisiaj miałam dobry dzień to macie dzisiaj 😘
_________________

(Oczami Louisa 👀)

Koleś który mocno trzymał mój nadgarstek puścił go dopiero gdy, oboje wepchnęli mnie do samochodu a raczej tylnej jego części,zapanowała ciemność. To nie był zwyczajny samochód osobowy a raczej taki do przewozów...zwierząt?
Myślałem, że jestem w większości człowiekiem...
Wyjąłem swój ogon z dresowych spodni i nerwowo zacząłem się nim bawić. Zanim samochód ruszył skuliłem się w rogu tuląc swój ogon.
Droga była długa...Albo mi się tylko wydawało...
Wyjąłem swój telefon ze spodni i szybko wystkuałem sms'a do Agnes.

Do: Agi 💋

Boję się. Co teraz ze mną będzie? Ja jestem przecież normalny.

Czekałem nerwowo na odpowiedź bo jestem prawie pewny, że nie pozwolą mi zatrzymać telefonu.

Od: Agi 💋

Hej Lou, tutaj Harry...

Agnes została z Luke'iem na dworzu, wiesz próbuje ją uspokoić

I nie bój się! Jesteś silny, dasz radę... Obiecuję, że cie z tamtąd wyciągniemy! 😢

Po przeczytaniu e-sms'a od Harrego moje oczy zaszły łzami

Chciałbym go teraz przytulić.

-Nie! Jestem silny!- powiedziałem sam do siebie i wytarłem łzy z oczu.

Samochód zatrzymał się a ja szybko schowałem telefon do kieszeni.

Poczułem mocne szarpnięcie za ramię po czym wypadłem na ziemię i oślepiło mnie jasne światło dnia.

-Wstawaj! Nie mamy czasu! - warknął facet ponownie mnie szarpiąc.

Sparaliżowany strachem odrazu wykonałem polecenie.

-Grzeczny kotek.- powiedział już łagodniej a mnie zdziwiło jak się do mnie zwrócił.

Dalej trzymajając moje ramię, prowadził mnie do budynku który bardziej przypominał więzienie niż labolatorium.

Wielki budynek ogrodzony murem a na górze drut kolczasty chyba pod prądem...

Facet wyjął kartę, zeskanował a brama się otworzyła.
Szybkim krokiem doszliśmy do drzwi. Wewnątrz też nie było za ciekawie. Dużo korytarzy...i drzwi. Weszliśmy przez jedne które okazały się chyba gabinetem albo czymś na kształt gabinetu. Biurko, pełno papierów i jakieś próbki...

-Dzień Dobry, Matt- przywitał się facet siedzący za biurkiem.

-Dzień Dobry szefie.

-Widzę, że wykonałeś polecenie- mówiąc to spojrzał na mnie.

-Tak, znalazłem go w sierocińcu.

-Dobra możesz iść.

-A on?

-Zostaw mi go, muszę jeszcze coś załatwić.

Matt wyszedł zostawił mnie samego z jego szefem.

-Możesz usiąść. -powiedział wskazując na krzesło po czym sam usiadł za biurkiem.

Usiadłem na przeciwko niego i czekałem na rozwój sytuacji.

-Jaką jesteś hybrydą?

-K-Kocią...- odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

W zamknięciu ✔Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum