Rozdział 9

433 30 7
                                    

Oczami 0021 👀

Odczekaliśmy do ciszy nocnej, dla pewności, że nikt nas nie zobaczy.

-Napewno wszystko mamy? - zapytał Luke.

-Fartuchy? Są. Karty otwierające drzwi? Są. Zapasowe plany? Są. Telefony? Są. Jest wszystko - powiedziałam, wyliczając wszystko w głowie.

0038 nacisnął na klamke i już mieliśmy wychodzić.

-Czekajcie! - powiedziałam i szybko zawróciłam, wyciągnęłam z szafki kartke i długopis, po czym zaczęłam pisać.

Pozostali wymienili ze sobą zdziwione spojrzenia.

-0021? Co ty...Co ty robisz? - zapytał Harry.

-Piszę. Nie widać?

-No to widzimy, ale co? - zapytał tym razem Luke.

-Do dyrektora. Informacje, że poszliśmy ratować kumpla - powiedziałam tak jakby to było oczywiste.

Odpowiedziała mi cisza i jeszcze bardziej zdziwione spojrzenia.

-Chłopaki, dyro to mój ziomek, jak to znajdzie, to nie będzie nam robił problemów i może zostawi nam brame otwartą - uśmiechnęłam się.

-No skoro tak...Dobra chodźmy już. Jest 23:12 - odezwał się Niall.

Wyszliśmy z mojego pokoju najciszej jak się tylko dało. Podłogi na korytarzu były zdradliwe, więc każdy krok stawialiśmy ostrożnie.

-Chłopaki...-szepnęłam.

W odpowiedzi otrzymałam wszystkie spojrzenia skupione na mnie.

-A co z Adamsem?

-Kurwa...Zapomniałem - powiedział Niall uderzając się w czoło.

-Chodźmy szybciej to go nie spotkamy - szepnął Harry.

Więc poszliśmy, gdy byliśmy już na zewnątrz, przybiliśmy sobie wszyscy ciche piątki. Niestety będąc już przy bramie, 0022 zauważył naszego dyżurującego Adamsa w oknie budynku.

-Ruchy! Bo nas zobaczy - popędził Luke.

Pośpiesznie przeszliśmy przez ogrodzenie.

-No to połowa sukcesu za nami- zaśmiałam się.

-Nie chwal dnia przed zachodem słońca - powiedział Niall.

-Ale jest noc...- odpowiedział 0038.

-Harry, to było przysłowie...- powiedziałam uderzając się w czoło.

Troche rozbawieni tą sytuacją, zmierzaliśmy do centrum miasta. W dalszej drodze znowu nawiązała się konwersacja.

-A wiemy gdzie to labolatorium? -przerwał cisze 0022.

-0021 sprawdzała na mapach Google to chyba wie - sprostował Niall.

-Taaaak, oczywiście. Tylko na tych mapach zamiast tamtych domków były drzewa - powiedziałam wskazując na osiedle domków jednorodzinnych.

-W porządku, ale labolatorium to nie domek i pewnie stoi tam gdzie stało pare lat temu - zaśmiał się 0034.

-Faktycznie, nie pomyślałam o tym.

Będąc już w mieście postanowiliśmy zapytać jakiejś kobiety gdzie dokładnie jest to labolatorium. Najpierw dopytywała czemu o tak późnej godzinie jesteśmy na ulicy ale 0038 wcisnął jej, że wszyscy jesteśmy pełnoletni, tylko tak młodo wyglądamy.
Potem już szybko dotarliśmy na miejsce.

-Która godzina? - zapytałam.

-00:11- odpowiedział mi 0022.

-Okay. 0021 dawaj karte - zwrócił się do mnie 0034.

-Ni...A oni nie dostaną, żadnej informacji, że brama zostła otworzona czy coś? - zapytałam niepewnie podając mu karte.

-Z tą kartą nie. Gdybyśmy wpisywali tu kod to tak, ale patrz ja tu przeciągne - powiedział po czym to zrobił - i brama otwarta

-Dobra, Harry wchodzimy tam a wy sie ustawcie - powiedziałam ubierając fartuch a następnie podałam drugi Harry'emu.
Wzięłam od 0034 jeszcze karte i po chwili ja i zielonooki byliśmy już w środku. Wyciągnęłam z plecaka plany budynku i podałam Harry'emu. W między czasie związałam włosy tak jak to robią te baby z komisji oraz założyłam na nos zerówki.

-Teraz wyglądasz mądrze. Zupełnie jak jakaś profesor- skomentował 0038.

-Bo ja jestem mądra

-No chyba jak sobie narysujesz -zaśmiał się.

-Ehhh...Dobra chodźmy - powiedziałam i zaczęłam się rozglądać.

Według tego co znalazłam na ciemniej stronie internetu hybrydy trzymają na najwyższym piętrze. Super. Mam nadzieje, że działa tu winda.

Przeszliśmy spory kawałek ale ani schodów ani windy nie było.
Bez tych planów napewno byśmu tu zabłądzili. Nie chcieliśmy zaglądać do pomieszczeń za dzrzwiami z obawy, że ktoś tam będzię. Dział hybryd i tak jest oznaczony, więc nawet nie byłoby takiej potrzeby. Odwróciłam się do chłopaka bo chyba zauważyłam schody.

-Harry tam są chyba scho- urwałam w połowie zdania widząc wysokiego mężczyzne.

0038 również szybko się odwrócił. Zachowaj spokój. SPOKÓJ. S-P-O-K-Ó-J. Wszystko pod kontrolą.

-Co państwo tu robią? - odezwał się laborant.

Zaraz? Państwo? No taaak. Ja z moim makijażem za tymi okularami i tą okropną fryzurą napewno nie wyglądam na 16 lat. A Harry z jego wzrostem to już napewno. Punkt dla nas.

Wymieniłam z 0038 pewne siebie spojrzenia.

-My jesteśmy komisją- powiedział pewny siebie loczek.

______________________

I jak? ^^ Uda im się?

Do następnego xxx

W zamknięciu ✔Where stories live. Discover now