Rozdział 3

738 41 13
                                    

Wstałem.
Wszystko mnie boli.
Nie wiem która godzina.
Nie wiem czy jest dzień czy noc.
Czuję się jak jakiś wariat.

Spojrzałem na Ashtona, chłopak najwyraźniej spał. Przekręciłem się na plecy i wlepiłem wzrok w biały sufit. Nie jestem mutantem. Jestem normalny. Mam takie same prawa jak wszyscy inni...
Moja głowa była pełna myśli, usłyszałem skrzypienie łóżka. Powoli odwróciłem się w stronę hałasu a moje oczy spotkały się z jego brązowymi.

-No witaj - uśmiechnął się.

-Hej, jak ty możesz być taki szczęśliwy siedząc tu tyle czasu?- zapytałem przekrzywiając głowę w lewo.

-Nooooo użalanie się nad sobą tylko pogarsza sprawę a takie optymistyczne podejście jeszcze nikogo nie zabiło - zaśmiał się.

-Przypominasz mi Agnes. Jesteś jej męską wersją.

-Kto to jest Agnes? - zapytał brązowooki marszcząc brwi.

-To moja przyjaciółka z sierocińca.

-Jesteś z sierocińca? - zapytał zdziwiony.

-No a nie wspominałem? Wybacz wyleciało mi z głowy, a nie pytałeś - zaśmiałem się.

-Ja normalnie zostałem zabrany z domu od rodziców...Nie przeszkadzało im, że ich syn jest pół kotem.

-Moim tak...

-Wiesz co...Zagramy w 20 pytań? Poznamy się lepiej - powiedział spoglądając na mnie z nadzieją.

-Okay zaczynaj - zgodziłem się.

-Dobra yyy jak masz na nazwisko?

-Tomlinson a ty?

-Dłuższego się nie dało? - zaśmiał się -Irwin- dodał po chwili.

-Twój ulubiony kolor?

-Czerwony

-Serio? Mój też - zaśmiałem się przybijając z nim "żółwika"

-Masz albo miałeś jakieś hobby?

-No nie wiem czy to mogę nazwć  hobby ale lubię śpiewać.

-Ty wiesz, że ja też. Jak tak dalej pójdzie to zaczne się zastanawiać gdzie się podziewałeś przez całe moje życie, bratnia duszo. - zaśmiał się.

***

-No to ostatnie pytanie należy do ciebie- powiedział Ash siadając na łóżku.

-Masz drugie imię? - zapytałem po chwilowym namyślę.

-Obawiałem się tego pytania. Moje drugie imię jest masakryczne- powiedział ciągnąc się za czarne kocie uszy.

-Nie przesadzaj...Moje jest gorsze.

-Nie ważne jakie jest twoje, moje jest sto razy gorsze. Dobra, możesz pierwszy? - uśmiechnął się.

-Wiliam...- powiedziałem cicho ponieważ nie lubiłem swojego drugiego imienia.

Ashton tylko krótko się zaśmiał.

-Nie jest najlepiej ale tak źle jak u mnie też nie jest

-To mów wkońcu bo jestem ciekawy. - powiedziałem zniecierpliwiony.

-Fletcher...-powiedział jeszcze ciszej niż ja.

-Cooooo? - zacząłem się śmiać.

-No mówiłem! - powiedział po czym również się roześmiał.

Szczerze nie sądziłem, że nawet tu znajdę kogoś tak pozytywnego jak Ash.

Nagle usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi na co oboje z Ashtonem obróciliśmy głowy w stronę dźwięku.

Drzwi uchyliły się a my usłyszeliśmy znajomy już nam głos Matt'a.

-Karmienie - rzucił po czym odsunął się i zostawił otwarte drzwi.

Ash poprostu się zerwał i pobiegł w nieznanym mi kierunku. Postanowiłem, że pójdą w jego ślady. Więc trochę zdezorientowany wstałem z łóżka i wyszedłem przed "pokój".
Spojrzałem na Matt'a który nacisnął jakiś żółty przycisk na ścianie.

-Lepiej biegnij za nim.- zaśmiał się wrednie.

Zanim zdążyłem się zoorientować oco chodzi, rozległ się dziwny dźwięk, po chwili wszystkie drzwi w przedziale się otworzyły. Wszyscy wyszli na korytarz i tak samo jak mój wspólokator zaczęli biec w obcym mi kierunku.

Zrezygnowałem z pogoni za nimi i poprostu zawróciłem do "pokoju". Matt zamykając za mną drzwi rzucił tylko "Jak wolisz" i odszedł.

Jakieś w przybliżeniu pół godziny po zdarzeniu, drzwi się otworzyły i do środka wszedł Ashy.

-A ty czemu nie poszedłeś? - zapytał zdziwiony.

-Niby gdzie?

-No na stołówke?

-Ta pogoń była na stołówke? - zdziwiłem się jeszcze bardziej.

-A co myślisz, że oni się tu martwią czy wszyscy dostaną? Jak ktoś umrze z głodu to mają problem mniej.

-Dlaczego odrazu nas nie zabiją?

-Jesteśmy eksperymentami do eksperymentów. A myślisz, że poco nas tu trzymają?

-W sumie...

-Wogóle to przewidziałem to, że nie przyjdziesz i zgarnąłem ci bułke- zaśmiał się wysiągając średniej wielkości bułke z kieszeni bluzy.

-Łap- powiedział i rzucił ją w moje ręce.

-Dzięki

-Nie ma za co. Smacznego

***

Leżałem na łóżku wgapiając się w sufit. Bo co innego mi zostało? Telefon zostawiłem w spodniach które musiałem oddać a mój obecny czarny "kombinezon" niestety kieszeni nie posiadał, nawet jakby cudem udało mi się go przemycić.

-Ash?- zapytałem podnosząc się z pozycji leżącej.

-Tak?

-Jak ty tu siedziałeś rok sam? Skoro ja wariuje siedząc z tobą...

-To nie tak, że siedziałem sam, znaczy czasem na jakimś eksperymencie pogadałem z innymi, mam tu kumpli. Kiedyś cię  z nimi poznam. Na początku jest ciężko wiem, ale dasz radę.

-W sumie masz rację. Jestem nawet w lepszej sytuacji niż ty byłeś, bo ja przeszedłem  z zamknięcia w zamknięcie...

-Nooo to powinno pójść ci lepiej! Zobaczysz przyzwyczaisz się - powiedział uśmiechając się promiennie.

-Jesteś niesamowity wiesz?

-Wiem - powiedział a potem oboje zaczęliśmy się śmiać.

-Skromnością nie grzeszysz

-A to to cecha wrodzona.

***

Wpadłem w koło błędnej rutyny. Gapienie się na sufit, rozmawia nie z Ashtonem i spanie. I tak codziennie.

Wszystko było "normalnie"...

Do czasu...

____________________

Wiecie co? Nie mam weny ;-;
Zastanawiał się czy by tego nie zawiesić...

Do następnego? xxx

W zamknięciu ✔Where stories live. Discover now