◀(Rozdział 5)▶

1.2K 159 33
                                    

Minęły dwa tygodnie od mojej pierwszej rozmowy z Newtem. Pierwsza rozmowa... nie, oczywiście, że to nie była pierwsza rozmowa. Pierwsza rozmowa miała miejsce ponad pięć lat temu gdy wyciągneli mnie z pudła - windy, która przywoziła Streferów do Strefy.

Przez te dwa tygodnie lepiej poznałem jego dziewczynę: Rachel. Dopóki nie rozmawiałem z Newtem była miła podczas rozmów, a teraz... Zupełnie nie wiem co on w niej widzi. Ogay jest ładna, ale z charakteru jest całkowitym przeciwieństwem Newta.

Rozmawiałem z Newta kilka razy. Po tym gdy przyleciał do Nowego Jorku szybko odnalazł się w nowej sytuacji, w nowej pracy, w nowym otoczeniu. Na poczatku było ciężko, ale kto miał dać radę jak nie on? Przez to wszystko zacząłem podziwiać go jeszcze bardziej, a myślałem, że już bardziej się nie da. Sporo wypytywał mnie o Labirynt. Unikałem jak ognia tego tematu. Powiedziałem mu o wszystkim bardzo powierzchownie. Nie było to dla mnie łatwe mając przed sobą sztamaka, który przeżył to samo, a nawet i dużo więcej.

Newt był bardzo zainteresowany tym co mówię choć wiem, że to wzbudzało w nim jeszcze większą nienawiść do mnie. Jednak liczyło się to co teraz, a nie jutro czy za rok. Nie chciałam żyć przyszłością bo po tym wszystkim wiem że przyszłość jest niepewna. W sobotę idę z Newtem na mecz. Dziwne jest zaprzyjaźnianie się z przyjacielem jednak cieszę się, że tak się to toczy. Dlaczego nie mogłem wpaść na niego trzy lata temu? Dlaczego ciągle bałem się odezwać pierwszy? Dlaczego ukrywałem się w tłumie?

Nie powiedziałem mu kim jestem, ani że on był jednym ze streferów. Kiedyś będę musiał mu o tym powiedzieć jednak narazie niech zostanie tak jak jest. Nic strasznego się nie dzieje więc może Minho przesadzał?

(Newt)

Rachel trzasnęła drzwiami do łazienki gdy nagle zadzwonił jej telefon leżący na kuchennym blacie. Musiała go zapomnieć zważywszy na to, że nigdy się z nim nie rozstaje.

Już miałem sięgnąć ręką po niego, gdy drzwi do łazienki otworzyły się i z impetem uderzyły o ścianę.

- Grzebiesz w moich rzeczach!

- Nawet nie dotykam twoich rzeczy. - odpowiedziałem spokojnie, parząc sobie kawę.

Zebrała swój telefon po czym zamknęła się w sypialni.

Dziwnie zachowuje się od czasu gdy zaprzyjaźniłem się z Tommy'm. I nie mam na myśli tego, że coś do niego czuje. Wręcz przeciwnie. Od momentu, w którym jej o wszystkim powiedziałem zrobiła się jak osa. Nie pasuje jej zupełnie nic, a już szczególnie to, że spotykam się z Thomasem.

Po chwili usłyszałem przyciszony głos Rachel dochodzący z sypialni. Nie dało się zrozumieć co mówi więc podszedłem bliżej przesuwając ucho do drzwi.

- Rozumiem - odezwała się do telefonu. - Tak, tak wiem. Szybko, ale nie chcę żeby... - cisza. - Nie! To Ty nic nie rozumiesz! To nagła sytuacja... Zresztą... Poczekaj nie mogę teraz rozmawiać.

Dziwne.

Po drugiej stronie drzwi dało się słyszeć kroki. Czym predzej oddaliłem się od drzwi najciszej jak potrafiłem.

Drzwi do sypialni otworzyły się.

- Podsłuchiwałeś? - zapytała choć brzmiało to bardziej jak oskarżenie.

- I to ja mam paranoję? - warknąłem i wyszedłem z mieszkania.

Krążyłem po mieście bez celu, aż dotarłem pod kamienice Tommy'ego. Zawahałem sie przed wejściem do środka i już miałem odejść gdy znów zobaczyłem tajemniczego mężczyznę stojącego po drugiej stronie ulicy. Rozglądał się na boki szykując się do przejścia. Ostatni raz spojrzałem w jego strone i wbiegłem po schodach wprost pod drzwi Thomasa.

- Cześć! - zawołał gdy już przestałem się tłuc, a on otworzył. - Coś się stało?

- Znajomi odwiedzają cię tylko wtedy gdy coś się dzieje?

- Szczerze mówiąc nie mam znajomych - odpowiedział, zamykając za mną drzwi.

- Masz mnie.

Odruchowo dotknąłem jego ramienia i zbliżyłem do niego, a on przystaną wpół kroku. Miałem ochotę przysunąć się jeszcze bliżej, ale w porę się opamiętałem. Pospiesznie zabrałem swoją dłoń. Co we mnie wystąpiło? Podszedłem do okna i wyjrzałem przez nie. Po moich plecach przeszedł lodowaty dreszcz gdy zobaczyłem mężczyznę ubranego na czarno, stojącego pod drzewem i patrzącego wprost na mnie. Odsunąłem się pospiesznie od okna. Co się dzieje? Kto to do cholery jest?

- Co jest? - zapytał.

Spojrzałem na Tommy'ego i dostrzegłem w jego oczach niepokój. Nie mogłem mu powiedzieć. A najważniejsze - nie mogłem go narażać na niebezpieczeństwo. Był dla mnie jedyną osobą, która mnie rozumiała. Potrząsnąłem głową i zdobyłem się na uśmiech.

Thomas wyminął mnie podchodząc do okna, ale pod drzewem nikogo już nie było.

PROSZĘ, TOMMY. PROSZĘ. | ✔ ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz