◀(Rozdział 11)▶

1.1K 129 8
                                    


(Newt)

Wybiegłem na ulice nie zwracając uwagi na samochody i przechodniów. Puściłem się biegiem na skróty do własnego mieszkania. Chciało mi się płakać. Jak to możliwe, że przez ten cały czas, który byłem z Rachel ani razu nie przeżyłem takiego zawodu? Przecież ją kochałem, a ona potrafiła krzywdzić swoim zachowaniem, a jednak nigdy mnie to nie bolało, a teraz... Teraz nie wiem jak oddychać. Nie powinienem mieć pretensji, no chyba, że do samego siebie. Zrobił po prostu to samo co ja - zdradził dziewczynę. Jestem dorosły i doskonale wiedziałem na co się decyduję. Nie wiedziałem tylko, że kogoś ma, ale tak naprawdę co by to zmieniło? Marzyłem o nim od... Odkąd zaczęliśmy rozmawiać. Na początku odpychałem od siebie myśl o tym, że pociąga mnie mój przyjaciel, odpychałem od siebie myśli o nim, ale one wracały w snach. Potem myślałem o nim ciągle: w pracy, pod prysznicem, przed snem, ciągle. Każdy, choćby najmniejszy jego dotyk przyprawiał mnie o dreszcze. Czułem się dziwnie przed każdym spotkaniem z nim, a potem on po prostu mnie pocałował. Nie wytrzymałem, nie mogłem pozwolić, żeby ten pocałunek poszedł w zapomnienie. Cała noc i rano... To co się z nami działo... Żadna noc z Rachel nawet w połowie nie przypominała tego co przeżyłem z tym klumpem. To było jak odległy sen, w którym chciałbym trwać.

Dotarłem do mieszkania i wbiegłem po schodkach przygotowując się w duchu na kazanie, z powodu mojej nieobecności przez całą noc.
Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.

(Thomas)

Stanąłem jak wryty gdy ujrzałem mieszkanie Newta. Było całe zdemolowane, wszędzie walały się ubrania i inne rzeczy, które zdołał zgromadzić przez cały ten czas gdy mieszkał w Nowym Jorku.

- Newt! - wykrzyknąłem wpadając do środka. - Newt, do cholery! Newt!

Moje plecy oblał zimny pot. Jak mogłem na to pozwolić?! Minho mnie ostrzegał, a ja go zawiodłem. Pieprzyć Minho! Zawiodłem Newta. Powinienem być przy nim. Gdybym tylko nie pozwolił mu wyjść...
Do moich oczu napłynęły łzy, szczęka zaciskała się z wściekłości, a serce pękało ze strachu i bólu podczas gdy moje trampki rozgniatały kolejne odłamki szkła. Nigdzie go nie było.

Przykucnąłem obok wywróconej komody i podniosłem z ziemi zdjęcie roześmianego Newta. Schowałem je do kieszeni i wtedy do moich uszu dobiegł jakiś szelest. Pospiesznie wstałem i odwróciłem się do drzwi, a wtedy moim oczom ukazała się dwójka mężczyzn. Cali ubrani na czarno, z zakrytymi twarzami, skutecznie odcięli mi drogę ucieczki. Zaczęli się do mnie zbliżać. Nie cofnąłem się, nie dałem im tej satysfakcji. Jeden z nich wziął zamach i zdzielił mnie pięścią w twarz. Zachwiałem się i runąłem na ziemię, kalecząc sobie ręce odłamkami szkła. Drugi z nich podszedł do mnie i kopnął mnie w brzuch. Powietrze uciekło z mych płuc. Nie mogłem oddychać. Kolejne kopnięcie i jeszcze jedno i jeszcze... Zrobiło mi się ciemno przed oczami i zanim odpłynąłem w ciemność usłyszałem jeszcze znajomy śmiech...

PROSZĘ, TOMMY. PROSZĘ. | ✔ ZAKOŃCZONETahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon