XIX

1.4K 199 28
                                    

Nalałem sobie herbaty i po raz kolejny poszedłem sprawdzić, jak czuje się mój demon. Bill od kilku dni miał gorączkę. Gdy wróciłem z nim (a raczej dotaszczyłem go, bo był nieprzytomny - a do kruszynek nie należał) do Chaty, powitała mnie wściekła siostra. Will opowiedział jej o wszystkim i wyznał, że tak faktycznie od początku martwił się o brata. Nie działał pod wpływem szczepionki, co mnie nieźle zaskoczyło - okazało się jednak, że błękitnowłosy po prostu polubił Mabel i Nabokiego.  Poza tym odpowiadał mu system wprowadzony przez wujka i jego przyjaciół. Oczywiście, znów próbowali mnie przekonać do oswajania. Nie chciało mi się ich słuchać, więc w niezbyt przyjemny sposób wyprosiłem ich z mieszkania.

A teraz opiekowałem się wciąż nieprzytomnym demonem, który w dodatku miał gorączkę. Pierwszy raz od dość długiego czasu martwiłem się o kogoś prawdziwie. Dopiero teraz dotarło do mnie, że zmarnowałem tyle lat... W nienawiści i chęci zemsty. A wystarczyło usiąść i spokojnie z nim porozmawiać, aby zrozumieć mnóstwo spraw. Miałem do niego jeszcze tak wiele pytań, chciałem żeby nauczył mnie czegoś więcej. Dlatego nie mogłem pozwolić mu umrzeć.

Usiadłem na brzegu jego łóżka i przyłożyłem dłoń do jego rozpalonego czoła. Stęknął, jego powieki lekko zadrżały.

Odetchnąłem głęboko i zacząłem powtarzać zaklęcie, którego przed laty się nauczyłem. Gorączka zaczęła opadać, ale i tak czułem, że coś jest nie w porządku.

Jego organizm bronił się przed moją magią, walczył z nią tak, jakby była wirusem. Sądziłem, że nie będzie żadnych powikłań - w końcu Bill był demonem, więc niezaprzeczalnie miał kontakt z różnymi odmianami mocy. Jednak tym razem bronił się i to dość mocno, co mnie zaskoczyło.

Mimo wszystko ucieszyłem się, gdy blondyn uchylił ciężko powieki. Wyglądał na zamroczonego.

- Sosenko... Gdzie jest mój kebab? - spytał, a ja pokręciłem z uśmiechem głową. On się nigdy nie zmieni.

- Nie przywieźli.

- A to debile... - mruknął i zamknął oczy. Strasznie szybko zasnął. Postanowiłem położyć się obok i mieć na niego oko. Jednak wyszło tak, jak zwykle - wtuliłem się w niego i sam zasnąłem.

***

Dawno nie byłem taki wyczerpany. Nie ma to jak wrócić do życia i zamiast podbijać nowe planety, dać się podejść. Ci cholerni ludzie byli teraz naprawdę mądrzy. Po raz pierwszy cieszyłem się, że Dipper postanowił mnie oswoić. Gdyby nie on...

No dobra, nie ma co się rozczulać nad sobą. Utknąłem tu i musiałem się w końcu z tym pogodzić. Chociaż mogłem wyspać się w spokoju. Kiedy się ocknąłem spytałem o kebaba. Naprawdę byłem głodny, to ludzkie ciało miało tyle niedogodności... Dipper tylko pokręcił głową i coś odpowiedział, ale potem już zasnąłem. Śnił mi się ten sam sen - o tym, jak umieram. Tylko tym razem osoba, którą chciałem ocalić za każdym razem wyglądała inaczej. Na początku był to brunet, później Will, a teraz chłopak z którym zamieniłem kiedyś dwa słowa. 

Wiedziałem, jak mam to interpretować. Według tego snu nie powinienem zawierać bliższych relacji z kimkolwiek. Powinienem odciąć się od innych, żeby nie zostać zranionym. Wyczuwałem w tym jednak podstęp. Wielu ludzi i demonów nie lubiło nas, a na pewno byli przeciwni naszym poglądom. Gdybym zastosował się do znaczenia moich snów stałoby się coś złego - mi lub chłopakowi. Postanowiłem więc robić zupełnie na odwrót. Zamierzałem tak mocno zacieśnić moją relację z Dipperem, że nie będzie mógł o mnie zapomnieć już nigdy.

Jak na razie całkiem nieźle mi się to udawało, bo czułem jego dłonie oplatające mój brzuch. Otworzyłem oczy i ułożyłem się tak, żeby widzieć jego twarz. Już nie był małym chłopczykiem, widziałem w nim coraz więcej męskich cech. Mimo wszystko wciąż był nastolatkiem z burzliwym charakterem. Mało się uśmiechał i sprawiał wrażenie spiętego, ale przy mnie powoli odżywał.

Odgarnąłem jego grzywkę i spojrzałem na czoło ze znamieniem w kształcie pewnego gwiazdozbioru, a później przyłożyłem do niego usta. Zostawiłem mały pocałunek. Jego rzęsy lekko zadrgały, ale nie otworzył oczu tylko przysunął się odrobinkę bliżej. Czułem jego ciepło i spokojne bicie serca, niczym nie przerywane.

Postanowiłem zapamiętać tą chwilę na przyszłość. Tak na wszelki wypadek...

Prove It /billdip/Where stories live. Discover now