XXIV

915 136 17
                                    

Tak jak przypuszczałem, teraz musieliśmy wynieść się z miasta na dobre. Był jeden problem - ja nie mogłem. Gdy to sobie w pełni uświadomiliśmy, wpadłem na genialny pomysł. Dipper jednak był do niego sceptycznie nastawiony.

- No nie wiem... - mruknął. - Czy to nie jest... tchórzostwo?

- Nie. To taktyczny odwrót, Sosenko - wyjaśniłem. - Poczekamy, aż sytuacja się uspokoi i ustabilizuje... A potem bang! Rewolucja, pościgi i inne duperele! 

- Bill, ja się boję. Nie to, że ci nie ufam... - spojrzał na mnie.  - Dobra, mimo wszystko nie do końca ci ufam. A raczej sobie. Pamiętam świat, jaki stworzyłeś dla Mabel. Skąd mogę wiedzieć...

- Ja też tego nie wiem, ale ostatecznie nie chcę, żeby stało ci się coś złego - powiedziałem, zaskoczony własną szczerością. To naprawdę dziwne - odkąd usłyszałem jego wyznanie, inne sprawy nagle zaczęły schodzić na dalszy plan. Gdybym jednak miał się nad tym zastanawiać, oszalałabym szybciej niż mam szansę obecnie. Dlatego po prostu zaakceptowałem fakt, że jest jak jest.

- Wiem o tym. To nasza jedyna opcja - uśmiechnął się blado. - Możesz zaczynać. Proszę.

Rozłożył ręce, ofiarując mi całą swoją moc. Mój organizm natychmiast zareagował i zaczął szaleć, a ja poczułem ból. Temperatura zaczęła gwałtownie wzrastać. Nie zwlekając, uformowałem kulę energii. Zamknąłem oczy i przypomniałem sobie wszystko.

Stopniowo w moich dłoniach rodził się idealny świat. Wypełniłem rzeki wodą, a półki książkami. Nadałem planecie cykl dnia, rozszerzyłem ją. Rośliny wyrastały z każdą moją myślą. Traciłem  siły, aż w końcu upadłem na kolana. Słyszałem urywany oddech chłopaka tuż przy moim uchu.

- Wystarczy... - szepnął, głaszcząc mnie po plecach.

- Jeszcze... jedno... - wychrypiałem, formując głowę. Oczy chłopaka rozszerzyły się.

- Nie musisz...!

Ogon. Futro. Uszy. Oczy. Język. Łapka pierwsza, druga, trzecia... Na czwartą sił mi zabrakło. Osunąłem się bezwładnie, myśląc jedynie o tym... Po jaką cholerę to zrobiłem?


***

 - Zawsze chciałem mieć psa. Takiego ładnego, ale rodzice się nie zgadzali... A teraz jestem nieśmiertelny i widzisz: dalej go nie mam!  - zaśmiał się, rozkładając ręce. 

***

- Bill? Wystarczy... - szepnąłem, ale on pokręcił głową. Dookoła mnie rozciągał się piękny las, a niedaleko szumiał wodospad. Wiedziałem, że to tylko iluzja... Jednak wyjątkowo udana. Obserwowałem, jak powoli z niczego powstaje żywa istota. Spojrzałem na demona z niedowierzaniem.

Przecież miał nie tworzyć żywych istot, to mogło doprowadzić go nawet do śmierci. Zakryłem usta dłońmi, drżąc na całym ciele. Piesek podbiegł na swoich trzech nogach i polizał mnie po twarzy. Ja nie zwróciłem na to uwagi, bo właśnie w pełni uświadomiłem sobie swój czyn.

Wyznałem mu miłość. Naprawdę się w nim zakochałem, a on we mnie też...

Nie mam pojęcia w którym momencie zacząłem się w nim zakochiwać. Czy powstanie takiego uczucia ma w ogóle określoną datę i godzinę?

Nie ma. I ja już o tym wiedziałem dawno, głupku. Konkretnie uświadomiłem to sobie, gdy skoczyłeś z tej wieży ciśnień. Nie mogę sam tego przed sobą przyznać, ale... No tak. Sądzę, że chyba cię kocham. Podoba się piesek?

Drgnąłem, czerwieniąc się i rzucając Billowi oskarżycielskie spojrzenie. On uśmiechnął się słabo.

Idiota z ciebie. Naprawdę. Nigdy nie słyszałem takiego urocz... bezsensownego wyznania. Tak, właśnie tak. A piesek brzydki.

Okej. Skoro mamy ustalone, że pies brzydki, to może w końcu ustalmy czego chcemy?

Bill rzucił mi pytająco-przekorne spojrzenie. Ja westchnąłem i powiedziałem na głos:

- Wiesz co... Może na razie chrzańmy ludzkość i poczucie moralności?

- Jestem za - wychrypiał. - Należy mi się odpoczynek.

- Dobra. Zresztą wszystkim się należy... - uśmiechnąłem się do niego, a on uśmiechnął się do mnie. Pochyliłem się i musnąłem swoimi wargami jego usta. 

- Kocham cię, Sosna.

- I ja ciebie, Trójkąt. 


***

Także ten. Na razie odpoczywamy, a potem może wróci fabuła. Może.

W sumie to nie wiem. Ja po prostu lubię billdip, poetą nie jestem.

Zobaczę. To znaczy się fabuła dalej jest, tylko nie ta główna.

Ech, nie umiem tłumaczyć. Whatever. Pa!

Prove It /billdip/Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang