V

1.6K 63 11
                                    

dawno nie było, więc proszę :)

***

Poniedziałek był dla uczniów niczym cios poniżej pasa. Większość szóstoklasistów z Ravenclawu nienawidziła tego dnia głównie przez podwójne eliksiry i zaklęcia. Jedynymi plusami były lekcje z zielarstwa i opieki nad magicznymi stworzeniami, które nie wymagały większego wysiłku umysłowego. 

Melania jednak nigdy nie zadręczała się poniedziałkami, wręcz przeciwnie – uwielbiała je, bo z zaklęć była świetna. Tego przedmiotu uczyła się więcej niż innych. W końcu nie chciała odstawać od innych młodych czarodziei, którzy mieli do czynienia z magią od urodzenia. Sama żyła wśród mugoli i nie mogła używać jej poza szkołą, bo w Spinner's End czekał na nią ojciec, który nienawidził wszystkiego, co magiczne, a jej matka potulnie zgadzała się na marnowanie potencjału dzieci.

Żadne przedmioty obowiązkowe nie sprawiały krukonce większych problemów. Jej oceny ograniczały się do wybitnych, rzadziej dostawała powyżej oczekiwań, a Severus był równie dobrym uczniem, jeżeli nie lepszym. Chcieli zapisać się na wszystkie możliwe zajęcia dodatkowe, lecz dyrekcja stwierdziła że było to ponad ich możliwości. Bardzo żałowała, że uległa Lily i zapisała się na przeklęte mugoloznactwo. Marnowała tym samym czas, który mogła przeznaczyć na jakieś inne, ciekawsze zajęcia. Musiała zapytać opiekuna krukonów, kiedy będzie mogła się z niego wypisać. Ten przedmiot darzyła czystą nienawiścią i niczym innym. No, może jeszcze odrobiną pogardy.

Gdy Sophie ją obudziła, Imane i Karliene już dawno nie było w dormitorium. Blondynka czesała właśnie swoje włosy, podczas gdy Melania próbowała zebrać w sobie siły, by w ogóle wstać z łóżka. W końcu, gdy znalazła w sobie motywację, podniosła się i – jak to miała już w zwyczaju – pościeliła je za pomocą magii niewerbalnej. Skuliła się i objęła swoje ramiona, czując jak jej skórę objął zimny podmuch.

— Dlaczego jest tak zimno? — zapytała, przestępując w miejscu z nogi na nogę. Potarła swoje drobne ramiona, jakby miało ją to uchronić przed zimnem.

Blondynka odwróciła się od ozdobnego lusterka do którego były poprzyczepiane zdjęcia na górze i rogach. Przedstawiały Sophie i Eldreda, przytulających się, całujących, bądź trzymających się za ręce. Jego twarz była zamazana na każdym z nich czerwonym flamastrem, ale czarnowłosa postanowiła o to nie pytać.

Niebieskooka machnęła w powietrzu swoją różową szczotką do włosów o nieco fikuśnym kształcie przypominającym kwiat. Przerwała na chwilę czesać swoje krótkie do obojczyków włosy, trzymając kilka kosmyków zaplecionych w drobnego warkoczyka w powietrzu.

— Imane stłukła perfumy i musiałyśmy przewietrzyć pokój, by się nie udusić. — zachichotała cicho pod nosem, splątując warkoczyka małą gumką. Przełożyła jego końcówkę nad głową i spięła fioletową spinką, tworząc coś w rodzaju opaski, która i tak w cale nie spełniała swojej podstawowej roli – włosy dalej w nieładzie okalały jej twarz. Wyglądała za to bardzo uroczo, a pewnie to o to dbała bardziej niż o funkcjonalność.

— Naprawdę? — zdziwiła się Melania — Nic nie słyszałam. — powiedziała sceptycznie, jakby nie wierzyła jej na słowo. Musiała być naprawdę zmęczona, że nic nie słyszała.

— Jak to? — zaśmiała się śpiewnie Sophie. — Jeszcze nas uciszałaś! — wskazała na nią szczotką i odwróciła się z powrotem do lusterka, by utrwalić fryzurę za pomocą różdżki.

Ciemnowłosa przemknęła do łazienki. Przebrała się w szkolne szaty i rozczesała włosy, jak zwykle zostawiając je rozpuszczone. Usłyszała z dormitorium cichy głos Sophie, którym się nie przejęła. Zarzuciwszy na ramię torbę z książkami, udała się na śniadanie.

Krukonka || Remus Lupin FFWhere stories live. Discover now