VI

1.9K 106 16
                                    

Melania nie przejęła się zbytnio obietnicą. Może i była postrzegana jako szara myszka, ale miała jeszcze brata i jego kolegów, których mogła śmiało wykorzystać, jeżeli naszła taka potrzeba, bądź ochota. I właśnie dlatego podczas wtorkowej kolacji skierowała się prosto do stołu Slytherinu, do osoby, której Max nienawidził z ich szkoły najbardziej – jego kochanego kuzyna – Evana Rosiera.

Podeszła do nieświadomego piątoklasisty, który był zatracony rozmową ze swoim kolegą. Na twarzy miała wymalowany szeroki uśmiechem. Sama nie była do końca pewna, dlaczego odczuwała taką radość. Aż tak cieszyła się na jego widok? Czy może już poczuła się pewna wygranej? 

Pochyliła się nad dwójką ślizgonów, poprawiając niewinnie włosy.

— Przeszkadzam? 

Evan i Regulus spojrzeli na nią, jakby dopiero co ją zauważyli. Black na chwilę zapomniał jak się mówi, ale Evan na szczęście okazał się bardziej przytomny od kolegi i zaprzeczył bezzwłocznie. Wydawali się przestraszeni. Wychylili się i po sprawdzeniu, czy nikogo ze sobą nie przyprowadziła, rozluźnili się. No tak, Max dawał im w kość, a to głównie z nim się zadawała. Nie było się co dziwić, że nie będą jej ufać.

Przeszło jej przez myśl, że wystraszy to Evana na tyle, że się nie zgodzi. W tamtym momencie liczyła już tylko na jego wścibski charakter, który przekona go do utarcia nosa kuzynowi, do którego pałał odwdzięczoną nienawiścią.

— Tak właściwie, to i tak nie zamierzam zabierać wam wolnego czasu. Mam tylko małą prośbę do Evana. — spojrzała na niego, na chwilę przerywając. A co jeśli się nie zgodzi? — Szukam pary na przyjęcie u Slughorna i chciałam zapytać, czy wybrałbyś się ze mną? — uśmiechnęła się krzywo. Nagle nie była już taka pewna odpowiedzi. 

— Skoro tak ładnie prosisz... — młody Rosier uniósł jeden kącik ust i przeczesał swoją długą blond czuprynę. — Ale co na to twój braciszek? Nie narażę mu się, prawda? — dopytał z szerszym, psychopatycznym uśmiechem.

Melania wyprostowała się i ledwo co zaczęła, przerwał jej głos Severusa.

— Cały czas się narażasz. — burknął ponuro, zatrzymując się koło nich. Za nim stało dwóch jego najlepszych przyjaciół – Mulciber i Avery, dwójka ciemnowłosych ślizgonów. Ich wygląd mógł odstraszać – Melania nie potrafiła sobie przypomnieć widoku ich uśmiechów, za to na pamięć znała jak zawsze rozgniewane miny. Jedynie przy nauczycielach łagodnieli – oni również chcieli być nieskazitelni w oczach nauczycieli.

Evan zaśmiał się szyderczo, nawet nie odwracając się w stronę Severusa.

— Daj spokój, przecież wiem, że mnie uwielbiasz. — zaśmiał się wraz z Regulusem.

Melania uznała, że był to dobry moment na ucieczkę. Nie chciała brać udziału w ich potyczce słownej. Musiała by wtedy stanąć po stronie Rosiera, a nie chciała mu dać tej satysfakcji. Wiedziała, że Severus świetnie sobie sam poradzi.

Ciemnowłosa rzuciła okiem na stół krukonów, przy którym siedziały jej współlokatorki. Gdy zrobiła krok w ich stronę poczuła nagłe szarpnięcie za nadgarstek. Nie krzyknęła nawet z zaskoczenia, lecz wydała z siebie niezadowolone fuknięcie, doskonale zdając sobie sprawę z tego, co się dzieje oraz kto ją porywa.

— Lily, wiesz że nie lubię jeść przy stole gryfonów... — przewróciła oczami nie ukrywając swojego poirytowania. — Może choć raz to ty zjesz z krukonami? — rzuciła nieprzekonująco, wydostając dłoń z uścisku rudowłosej.

— Może i bym zjadła z twoimi znajomymi, gdybyś tylko mnie z nimi zapoznała? — odpowiedziała, a w jej głosie Melania wyczuła nutę pretensji.

Krukonka || Remus Lupin FFWhere stories live. Discover now