VIII

662 45 2
                                    

Rozdział krótki, bo napisany na włoskim.

***

Karliene, Imane oraz Melania dostały zwolnienie z lekcji do końca tygodnia. Żadna jednak nie przyjęła tego z należytym entuzjazmem. Traktowały to jako kolejny powód do smutku, bo zostały uziemione w miejscu, gdzie dzień wcześniej rozegrał się istny dramat. 

Odebrali im kontakt z rówieśnikami i narazili na zaległości. Nikt by się nie cieszył.

O ile Karliene i Mon uciekały z dormitorium gdy tylko nadarzyła się do tego okazja, to Melania go nie opuszczała wcale, omijając nawet posiłki. Tym jednak zajął się Max, który przekonał dyrektora Dumbledora by na kilka dni zdjął zabezpieczenia ze schodów prowadzących do żeńskich dormitoriów. Przyjaciel codziennie ją odwiedzał, podając jej lekcje i przynosząc jedzenie, które wykradał z kuchni. Ewidentnie miał na celu by przybrała na wadze, bo codziennie kusił ją ciastkami i słodyczami z Hogsmeade, których mu nie odmawiała. 

Swój azyl opuściła dopiero w sobotni poranek, by przypomnieć sobie jak wyglądał zamek. Przy okazji wstąpiła do Wielkiej Sali, będąc jedną z pierwszych uczennic na śniadaniu. Po niecałych dziesięciu minutach sala zaczęła wypełniać się zaspanymi uczniami. 

— Mel, wszystko w porządku? Nie widziałam cię na lekcjach. Martwiłam się... — usłyszała przed sobą. Podniosła zmęczona głowę i przeniosła swój wzrok z kanapki na rozmówczynię.

— Nie musisz się o mnie martwić, Lily. — odpowiedziała cicho, biorąc kęs kanapki z szynką. 

— Jesteś pewna? Nie wyglądasz najlepiej. — odparła sceptycznie. Zielone oczy były zatroskane, ale zmarszczone brwi wyglądały, jakby chciała ją za coś skarcić.

— A ty wyglądasz sto razy gorzej. — Do Melanii dosiadł się Max, który pewnie przygarnął ją do siebie ramieniem. — Możesz łaskawie pójść do swojego stołu? Nikt cię tutaj nie zapraszał, a tam świetnie wtopisz się wśród zdrajców krwi i inne szlamy. — powiedział przez zaciśnięte zęby, próbując za wszelką cenę brzmieć groźnie, a na koniec uśmiechnął się nieszczerze. 

— Nie rozmawiam z tobą, więc się nie wtrącaj. — wycedziła wściekła Lily, zaciskając pięści.

Max zaśmiał się gorzko i nachylił się w jej stronę. Nieświadomie zacisnął uścisk, jakby bał się, że Melania zaraz wtrąci swoje pięć groszy i stanie po stronie rudowłosej. Tak jednak się nie stało. Nie chciała wybierać pomiędzy przyjaciółmi i dawała im pełne pole do popisu – mogli wyzywać się ile tylko chcieli, byle nie zaczęli się pojedynkować na różdżki lub nie widział ich żaden nauczyciel.

— Więc zrób nam przysługę i po prostu sobie stąd pójdź. — Krukon przewrócił oczami, nie ukrywając znudzenia gryfonką. — Jak tylko na ciebie patrzę, to mnie głowa boli. — dodał, po czym napił się soku dyniowego.

— To dobrze, że nie widziałeś się w lustrze. — skrzyżowała ręce na piersiach i już szukała w głowie czegoś, do czego mogła by się jeszcze przyczepić, gdy Melania wstała od stołu, zrzucając z ramienia rękę Maxa i obdarzając Lily zawiedzionym spojrzeniem.

Denerwowało ją, że zachowywali się jak dzieci. Nie miała jednak pomysłu, jak ich pogodzić. Max nienawidził szlam, a Lily dupków. I musiała to uszanować. Nie zamierzała jednak słuchać ich żałosnych kłótni.

— Gdzie idziesz? — zapytali równocześnie, przez co wymienili ze sobą groźne spojrzenia, jakby drugie zrobiło coś niewybaczalnie złego. 

— Zapewne nie zwróciliście na mnie uwagi, ale już zjadłam. Kłóćcie się dalej, jak chcecie, a ja idę do dormitorium. — uniosła ręce w górę z bezsilności, odwracając się na pięcie. Wróciła się na chwilę, wzięła łyk wody i bez słowa opuściła wielką salę, nie słysząc sprzeciwu. Zaraz po tym wzięła głęboki wdech, ciesząc się chwilą wolności.

Inni uczniowie cieszyli się z weekendu, ale Melania miała już trzeci weekend w tym tygodniu i czuła się wycieńczona. Doceniała jednak troskę nauczycieli, jak i ich decyzję o zwolnieniu jej z zajęć. Nie mogła ręczyć za jej współlokatorki, ale była pewna, że sama nie mogłaby skupić się na lekcjach. Myślała, że wypocznie, ale nie mogła spać po nocach – miała problemy by zasnąć, a gdy już jej się udało, to po średnio dwóch godzinach budziła się z krzykiem, bo śniła jej się Sophie w kałuży krwi. 

Potrząsnęła głową, próbując odgonić od siebie to nieprzyjemne wspomnienie. Nie dość, że zadręczała się tym po nocach, to w dzień również nie mogła przestać o ty myśleć. Musiała znaleźć sobie w końcu jakieś zajęcie. Jedynym, co przyszło jej na myśl, było ukrycie się w zaciszu biblioteki. Tak też zrobiła, uciekając przed zmierzającym na śniadanie do Wielkiej Sali fali uczniów.





Krukonka || Remus Lupin FFWhere stories live. Discover now