Uderzałem pięścią w drzwi, krzycząc i wręcz błagając Boga, aby wyciągnął mnie z tej chorej sytuacji, która nie była mi ani trochę na rękę. Wszystko było lepsze od tego, co właśnie się wydarzyło, nawet jeśli miałaby to być Betty w majtkach, której swoją drogą nie widziałem już jakiś czas, a tym bardziej nie miałem pojęcia, gdzie się podziała.
Ostatni raz jęknąłem przeciągle, opierając głowę o barierę, która oddzielała mnie od wolności. Wolności, w której nie było siedzącego pod zimną ścianą, a przy okazji śmiejącego się ze mnie Chanyeola.
— Naprawdę nie masz przy sobie telefonu? — spytałem zrezygnowany, spoglądając na niego ukradkiem z iskierką nadziei w oku.
Niestety Park pokręcił głową, sprawiając, że tupnąłem ze złości i frustracji, chcąc się po prostu zabić.
— Po prostu usiądź i czekaj — polecił, klepiąc miejsce obok siebie — w końcu ktoś nas znajdzie.
Zrezygnowany wyjąłem ze swojej tylnej kieszeni swoją komórkę, aby spróbował jeszcze raz ją włączyć, jednak za każdym razem, gdy tylko udało mi się ją odblokować, ta z powrotem się wyłączała, a na wyświetlaczu mogłem dostrzec tylko i wyłącznie równe zero procent baterii.
Zapamiętać: przerzucić się na starą nokie-cegiełke, której żywotność nadal zadziwia najrozmaitszych informatyków.
Nie chcąc dłużej walczyć z losem i po części z moim życiowym pechem, zwróciłem się w stronę Chanyeola, po czym niepewnie podszedłem bliżej, jakby bojąc się, że ten mnie pożre za sprawą głodu. W końcu nadal nie jedliśmy drugiego śniadania, przez co mój organizm zaczynał się domagać jakichkolwiek kalorii.
Zająłem miejsce obok niego, nadal będąc niezwykle spiętym. A najgorsze w tym wszystkim było to, że tylko ja rozumiałem niestosowność tego zdarzenia. On prawdopodobnie nawet się nie domyślał tego, co skrywa jego przeszłość, w której również uczestniczyłem.
Wzdrygałem się, gdy mój były mąż przyłapał mnie na wpatrywaniu się w jego twarz i przymknięte powieki, które na ułamek sekundy się uchyliły. W zasadzie sam nie wiem, dlaczego na niego patrzyłem. Być może byłem po prostu zaciekawiony, jak to jest zapomnieć o kimś, kogo teoretycznie kiedyś się kochało.
Mimowolnie mój wzrok powędrował na obrączkę, która swobodnie opadała na jego białą koszulkę, skrywającą się pod odpiętym kitlem.
— Gdzie znalazłeś swój talizman? — spytałem, próbując jakoś rozpocząć rozmowę, ponieważ ta niezręczna cisza panująca w tym małym pomieszczeniu naprawdę mnie przytłaczała.
Chanyeol chwycił pierścionek w palce, po czym uśmiechnął się pod nosem.
— Szczerze mówiąc, kilka lat temu miałem wypadek — zaczął, doprowadzając mnie do chwilowego zawału, jakbym bał się, że magicznym sposobem wszystko sobie przypomni — Jongin nigdy mi nie powiedział, dlaczego się wydarzył. Jasne, wiem, że była to stłuczka, ale nie mam pojęcia, o czym wtedy myślałem, że doprowadziłem do tego zdarzenia. W każdym razie, gdy się obudziłem, w swojej dłoni znalazłem właśnie tę obrączkę. Podobno ściskałem ją tak mocno, że nie mogli mi jej odebrać.
YOU ARE READING
Sassy Husband | ChanBaek
Fanfiction» Jeszcze rok temu nie pomyślałbym, że przyjdzie mi brać ślub w wieku dwudziestu czterech lat z facetem, który podczas wizyty swoich przyszłych teściów sprowadza sobie do domu dziwki. Mamo... dlaczego mnie w to wpakowałaś?! ❝W końcu nasza nienawiść...