[ 4 ] Demony nie mają uczuć

1.5K 124 33
                                    

No więc tak, po zainstalowaniu aplikacji do zabijania Flappy Birda bo serio przez niego już zwariowałam ktoś mi wszedł do pokoju. Tym kimś był oczywiście Soos ze swoim kamiennym wyrazem twarzy.

- Za pietnaście minut wychodzisz, musimy ci wsadzić łoki toki. - Kurna jak ja go nie lubię.

- Chyba tobie, w dupę. - Zamordowałam go wzrokiem i zostawiając telefon wstałam z łóżka.

- Ej, nie zabijać mi się tam! - Krzyknął Stan z dołu, przewróciłam oczami i wyszłam za grubym z pokoju. Serio czułam że mnie bada caluśką wzrokiem. A ogólnie to moje plecy.

- Możesz się nie gapić? - Zapytałam poważnie z mordem w oczach.

- Niby dlaczego? - Jezu, daj mi siłę żebym nie walnęła Facepalma.

- Bo się gapisz jak dupa na sedes! - Odwróćiłam się i szybkimi krokami weszłam do gabinetu Stana. - Ja nadal uważam że to nie jest dobry pomysł. - Powiedziałam i oparłam się o ścianę patrząc na dziadka.

- Ja też nie, ale zawsze możemy spróbować. - Wzruszył ramionami i wziął małą kulkę ze stolika.

- To jest to całe łoki toki? - Powiedziałam patrząc na kulkę.

- No tak, a co myślałaś? - Zapytał a ja wywróciłam oczami.

- Miałam kiedyś łoki toki, to nie była kulka tylko taki telefonik. Dlatego pytam. - Podeszłam do niego bliżej a on patrzył na mój zegarek.

- Możesz otworzyć ten zegarek?

- Tia. - Odpowiedziałam i wyciągnęłam górną część zegarka. On wsadził tam kulkę i zamknął górną część. 

- Okej, poczekaj. - Wyszedł za drzwi. - Okej! - Krzyknął i z tego co usłyszałam był dość daleko. Przybliżałam dłoń z zegarkiem bliżej siebie i przez chwilę zastanowiałam się co powiedzieć.

- Soos jest głupi. - Powiedziałam a Soos spiorunował mnie wzrokiem, uśmiechnęłam się.

- Okej, działa. - Usłyszałam głos z mojej maszyny która kiedyś służyła mi do sprawdzania godziny. Stan wszedł do pokoju.

- Dobra, idz tam. Pamiętaj żeby zadawać pytania. - Kiwnęłam zażenowaniem głową i ruszyłam na wschód, tam niby powinien być wodospad.

Po wymęczającej drodzę w końcu tam dotarłam i przez chwilę patrzyłam w stronę wodospadu. Zajebiście, czyli będę tu siedzieć aż stanie się jakiś cud i przyjdą jednorożce zabrać mnie do piekła? Super, po prostu zarąbiście. Usiadłam na jednym kamieniu a on opadł na dół. Co? Jestem aż tak gruba? Gwałtownie wstałam i zobaczyłam że woda z wodospadu już nie leci. Za wodospadem znajdowała się wielka, przewielka, bardzo wielka... Zapomniałam co chciałam powiedzieć. Cóż, za wodospadem zobaczyłam ogromne komputery jak i wielki telewizor. Żeby zobaczyć wszystko weszłam do środka. Wypowiedziałam jedno ciągnące się 'Woooooow'. Naprawdę było tu bardzo fajnie, po lekkim zastanowieniu uznałam że to jest podobne do jaskini Batmana.

- O Alex, już jesteś! - Na żółtej kanapie siedział człowieko-Bill. Podniósł się i podszedł do mnie a ja nadal patrzyłam we wszystkie zakamarki sufitu jak zaczarowana. - Fajne co? - Zapytał z entuzjazmem.

- Masz super jaskinię serio. - Spojrzałam na niego i zauważyłam że patrzył na mój zegarek ale kiedy na niego popatrzyłam spojrzał na mnie.

- Rozgość się, chcesz się czegoś napić? - Jaki gościnny, nie spodziewałam się tego po trójkącie iluminati.

- Nie dzięki, przejdzmy do kompletów. - Nie było mi z tym dobrze że mam go przesłuchiwać, nie lubię pytać ludzi. Czasami to jest fajne lecz, ehh, nie wiem jak się wytłumaczyć. Po prostu nie chciałam.

Szkrabie... | Bill CyferkaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora