Nasz pierwszy, wspólny raz

300 21 0
                                    

Gdy poczułem jego palec w sobie, wciągnąłem gwałtownie powietrze. Zacisnąłem oczy i wbiłem mu paznokcie w plecy. To uczucie było dziwne, a po policzkach zaczęły płynąc mi łzy. Jednak nawet do głowy mi nie przyszło protestować. Odwróciłem tylko biodra żeby mógł bardziej komfortowo ruszać palcem.

Chłopak prawie się nie rozpłakał i wbił mi paznokcie w plecy. Wygiął się tak, żebym miał łatwiejszy dostęp do jego odbytu. Westchnąłem. Masochista.
-Zrobimy to inaczej, Hana. - wymamrotałem i wyjąłem palec. Podniosłem go delikatnie i ułożyłem na plecach, na łóżku. Złapałem jego kolana i powoli je rozsunąłem. Usiadłem między jego nogami. Taki słodki. Taki uroczy. Rozkoszny. Jego penis sterczał w pełnym wzwodzie. Najchętniej zdjąłbym spodnie i po prostu w niego wszedł, używając zaklęć znieczulających. Ale bez zaklęć znieczulających i tak się nie obejdzie. Moja prawa ręka szybko znowu odnalazła jego wejście. Lewa ciągle leżała na jego kolanie. Powoli zaczęła się przesuwać po jego udzie. Aż znalazła się tuż przy jego kroczu i zmieniła kierunek na podbrzusze. Bawiłem się tak jakiś czas, starannie omijając jego penisa. Mam czas. Poczekam aż zacznie mnie błagać... Takie rzeczy bardzo podniecają demony. Dołożyłem drugi palec

Chyba zauważył że sprawił mi ból bo zmienił naszą pozycje. Jestem beznadziejny. Zawsze muszę sprawiać mu problem. Choć, nie powiem, ta pozycja była o wiele wygodniejsza. Rozsunął delikatnie moje nogi i usiadł między nimi. Sama świadomość tego co on robi wywołało u mnie przyjemne dreszcze. Czułem że zaraz zacznę jęczeć, ale trzymałem się mocno. Jego palec wrócił do mojego wnętrza. Było mi tak dobrze. Jedną rękę jednak zostawił na moim kolanie, później zjechał nią w dół, na moje podbrzusze, starannie omijając moje przyrodzenie. Czy on się mną bawi? Wtedy poczułem jego drugi palec i znów zacisnąłem wszystkie mięśnie. Jęknąłem cichutko, ale chyba wystarczająco głośno, bo się szatańsko uśmiechnął. Zaczął nimi poruszać. Niesamowite uczucie. Ból zmieszany z przyjemnością.
-Ach... Mizu...-jęknąłem cienko.

Hana wyjęczał moje imię. Słodziutki. Taki słodziutki... Coraz trudniej mi się pilnować, by nie stracić dla niego głowy. Przecież spotkałem go niecałe 4 dni temu, z czego 3 przespał. Nie znamy się zupełnie. Nie mogę się tak łatwo zakochiwać. Jestem na to za stary... Jak głowa swoje, serce swoje. Stary, a głupi. Pieściłem delikatnie jego młodzieńcze ciało i słuchałem jego słodkich jęków. Uznałem, że nie będę go dłużej dręczyć. Skończyłem się bawić jego sutkami i bardzo powoli zacząłem przesuwać dłonią wzdłuż jego mostka, brzucha, pępek i niżej. Tym razem się nie zatrzymałem. Złapałem jego przyrodzenie i powolutku zacząłem je pieścić, przesuwając ręką w górę i w dół. Dołożyłem trzeci palec.

Jego ręce sprawiały mi tyle przyjemności. Jęczałem bardzo głośno, modląca się żeby przestał mnie męczyć. W końcu zostawił moje biedne sutki w spokoju i zjechał ręką na mojego penisa. Poruszał nią w górę i w dół. Czułem że zaraz oszaleje. Tyle przyjemności i tyle szaleństwa. -MizuUAAA...-jęknąłem przeciągle, wijąc się przed nim, gdy włoży we mnie kolejny palec. Prawie doszedłem. PRAWIE. Czułem że wiele mi nie brakuje, wręcz przeciwnie, więc dlaczego nie mogłem dojść? Byłem pewien że użył do tego magi.-Mizu, błagaAAAAAm...-gwałtownie wciągnąłem powietrze.-Mizu, proszę.-szepnąłem.

Jego jęki podniecały tak samo co jego ciało. Moje spodnie już od dawna były ciasne, a teraz już sam zacząłem się nieco niecierpliwić. Po tylu tysiącleciach mało co potrafiło zrobić na mnie takie wrażenie. Nie dałem mu się długo prosić. Kiedy uznałem że jest gotowy wyjąłem z niego palce i zdjąłem zaklęcie. Pozwoliłem mu dojść w moją rękę. Usadowiłem się wygodniej i zaczekałem aż złapie oddech. Przyglądałem się jego twarzy. Zarumienionym policzkom, półotwartym ustom, przymkniętym oczom. Włosom rozrzuconym na poduszce. Po chwili pochyliłem się nad nim u całując jego szyję podniosłem go do pozycji siedzącej. Patrzyłem mu głęboko w oczy biorąc jego ręce i kładąc je na mojej piersi. Przesuwałem jego ręce coraz niżej aż w końcu zatrzymały się na linii spodni. Puściłem je i spojrzałem na niego pytająco. Jest nieśmiały, nie chcę żeby poczuł się do czegoś zmuszany.
-Jeśli wolisz żebym sam się rozebrał... - zacząłem łagodnie i urwałem. Czekałem na jego reakcję.

Jak kwiat bez wody [YAOI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz