Koszmarna noc

258 22 0
                                    

Położyłem się obok niego, a chłopak zaczął pytać czy było mi dobrze i czy może coś dla mnie zrobić. Znowu mnie zaskoczył. Byłem pewny że tak wyczerpany po prostu zaśnie... a ta troska w jego głosie... o mnie nikt się nigdy zbytnio nie troszczył. Nawet kiedy byłem w szczęśliwym związku, szaleńczo w kimś zakochany. Moi towarzysze byli przyzwyczajeni że ja nikogo nie potrzebuję. Jestem całkowicie samowystarczalny zbytnia troska może mnie zdenerwować.Tak było przez całe moje długie życie, więc czemu teraz jego troska mnie rozczula?Przytuliłem go delikatnie, wtuliłem twarz w jego pachnące lasem włosy.
-Oczywiście że było mi dobrze. - wyszeptałem mu do ucha. Zawahałem się zanim zdradziłem mu sekret. - Nie mów nikomu ale stanął mi po raz pierwszy od prawie pół wieku bez użycia magii.
Nie widziałem jego twarzy ale byłem pewny że się zarumienił.- Czy możesz coś dla mnie zrobić... jest jedna taka rzecz... nie zmarnuj sobie życia. I nie zamartwiaj się za bardzo. Dobrze że mam w końcu kogoś od sprawiania problemów. Nie masz pojęcia jak wieczność potrafi być nudna... Prześpij się malutki. Dużo się dzisiaj działo, a jutro niestety nie dam ci odpocząć.
Był naprawdę wyczerpany, więc zasnął prawie natychmiast. Ułożyłem go delikatnie na boku, wtuliłem się w niego. Jedną rękę położyłem mu pod głowę, drugą objąłem wokół jego biodra i dłoń zatrzymałem w pobliżu jego krocza. Przyciągnąłem go do siebie tak że nasze ciała przylgnęły do siebie. Jego plecy do mojej piersi, jego tyłek do mojego krocza... wsunąłem kolano między jego nogi. Jest mój. Tylko mój. Pocałowałem go delikatnie w kark. - Słodkich snów kwiatuszku... - wymruczałem śpiącemu elfowi. - śnij o mnie.
Nie planowałem zasypiać i nie spodziewałem się że zasnę. Chciałem całą noc go tulić... poczekać czy nie zacznie jęczeć przez sen. Przyzwyczaiłem się do nocnego trybu życia. Normalnie właśnie wstawałbym z łóżka. Nie wziąłem "leków nasennych". Mimo to sen mnie zmorzył i prawdopodobnie właśnie przez brak eliksiru był to sen koszmarny.
Nie pamiętam go. Zalała mnie fala przerażenia którego nie czułem właściwie od dzieciństwa. Chyba śniłem o Hanie ale niczego nie pamiętam. Jedynie jeden moment. Drobny urywek. Kiedy fala przerażenia mnie pochłaniała drobny promyczek światła. Mój pierwszy mistrz. Jego imienia już po tylu stuleciach nie pamiętam. Pamiętam tylko że był pierwszym facetem który mnie w miarę normalnie traktował. Nie wiedziałem go chyba. Przypominam sobie tylko głos. -.... Pilnuj tego skarbu. Ja bardzo łatwo go zgubiłem. Nie popełnij tego błędu. Nie niszcz sobie życia. ...
Zaraz potem panika z powrotem mnie ogarnęła. Nic więcej nie pamiętam.
Przerażony zacisnąłem dłonie na ciele Hany. Obudziłem się... Rozejrzałem się błędnym wzrokiem po pokoju, nie całkiem rozumiejąc gdzie jestem. Otrzeźwił mnie zapach lasu... zapach Hany. Ciągle leżałem wtulony w chłopaka. Mocniej przylgnąłem do jego ciała, po czym zakląłem kołdrę by nas otuliła. Przymknąłem oczy i wtuliłem twarz w szyję Hany. Żeby nie zasnąć zacząłem delikatnie gładzić ręką jego nogi i biodra... To chyba nie podchodzi pod molestowanie... Przynajmniej on spał spokojnie.... pomyślałem i wpadłem na iście szatański pomysł... No co? już byłem dla niego miły. Od demona nie można za dużo wymagać. Wyszeptałem mu cichutko zaklęcie do ucha. -Słodkich snów, Hana... - wyszeptałem i czekałem aż chłopak zacznie reagować.

Mizu przytulił mnie delikatnie i wyszeptał mi do ucha jak mu było dobrze i że od bardzo dawna nie stanął mu sam bez użycia magi. Na te słowa zarumieniłem się i wtuliłem jeszcze bardziej. Potem poprosił żebym się nie zamartwiał i nie zmarnował sobie życia oraz że cieszy się że będzie ktoś kto będzie sprawiał mu problemy. Wtedy zasnąłem. Jednak sen zamiast ukoić, szarpał moje nerwy, ale po kolei.

***
Czułem jak unoszę się w nicości kiedy usłyszałem głos Mizu mówiący ,,Śnij o mnie". Poczułem się tak wspaniale. Jednak wtedy spadłem, gwałtownie uderzając o ziemie. Podniosłem się ostatkiem sił i spojrzałem przed siebie. Zobaczyłem scenę z mojego dzieciństwa która wydarzyła się kiedy miałem 5 lat. Pamiętam doskonale tamtą noc i ten księżyc w pełni. Byłem w swoim pokoju i udawałem że śpię, gdy tak naprawdę podsłuchiwałem kłótni mojej starszej siostry z mamą. Usłyszałem głos siostry.
-Czy ty nie rozumiesz co wam grozi? Im szybciej mu powiesz prawdę tym lepiej
-Nie powiem mu tego i nie interesuje mnie co sądzi o tym wasz ojciec
-Kobieto! Nie zmienisz tego że Hana jest w połowie inkubem
-Zamilcz! Nie odziedziczył rasy po ojcu tylko po mnie
-Jesteś pół nimfą, pół elfem...
-Hana też...
Ciemność.
Ciemność.
Teraz widzę jak biegnie moja siostra i ciągnie mnie za sobą. Uciekamy. W pewnym momencie wpadliśmy do jakiejś jaskini. Ona klęka przede mną i mówi.
-Posłuchaj mnie Hano-mówiła szybko.- Musisz uciekać. Ile sił w nogach. I jeszcze jedno. Zapomnij że mnie znasz. Zapomnij że jestem twoją siostrą. Zapomnij mnie- Wtedy odwróciła się w stronę wyjścia z jaskini i jej piękne blond włosy zmieniły barwę na szarą a twarz pokryły czarne znamiona, z pleców wyrosły jej skrzydła i odfrunęła. Ostanie co widziałem to ją na tle księżyca w pełni.
Ciemność.
Ciemność.
Ciemność.
Ciemność.
Mizu.... Siedział przy biurku, tyłem do mnie, i coś czytał.
-Mizu.-usłyszałem swój głos. Był uwodzicielski i ponętny.
-Hana, błagam cie, nie ma teraz czasu.-Powiedział spokojnie, jakby zmęczony moim natręctwem. Chciałem się odwrócić i odejść ale podszedłem do niego. Złapałem go za przód kołnierza i postawiłem, odwracając przodem do siebie.
-Ale Hana chce teraz.-powiedziałem takim samym tonem jak przedtem. W oczach demona widziałem przerażenie. Chciałem go puścić ale z nieznanych mi przyczyn tego nie zrobiłem. Cisnąłem nim tylko na łózko i... ciemność... Siedziałem na nim i sprawdziłem puls. Nic. Nie żył. Wstałem z łóżka, czując się zanudzony, i podszedłem do lustra.
-I jak ci się podobam?-zapytałem swojego odbicia. Z lustra patrzył na mnie chłopak bardzo podobny do mnie, z tą różnicą że miał czerwone oczy, czarne skrzydła i znamiona na twarzy, jak moja siostra, a za nim był księżyc w pełni. Wtedy usłyszałem szept Mizu, jakby z innego wymiaru. Poczułem ciepło na swoich plecach i usłyszałem ,,Kocham cię Hano". Spojrzałem znów w lustro i zobaczyłem Mizu przytulającego mnie, bez gałek ocznych, za to z oczodołów, z ust i z nosa wypływała mu krew.
***

-NIE!!!-obudziłem się z krzykiem, siadając na łóżku. Wziąłem twarz w dłonie i zacząłem płakać.-Wybacz mi, Mizu.... Błagam...Przepraszam...Wybacz mi.

Obserwowałem jak Hana skulił się mocniej i zaczął trząść.... Nie całkiem rozumiałem co się dzieje, mój własny koszmar jeszcze nie zniknął mi całkiem sprzed oczu. Nie wiedziałem co robić. Czyżby zaklęcie nie zadziałało... albo zadziałało źle. Powinno wywołać przyjemny sen, najczęściej o zabarwieniu erotycznym. Sądziłem że po prostu przyśni mu się nasz dzisiejszy stosunek. Nie powinien tak reagować...Zanim zdążyłem zareagować, Hana ocknął się, zapłakany i nie całkiem z sensem zaczął mamrotać jakieś przeprosiny. Przyciągnąłem go do siebie i zmusiłem by patrzył mi w oczy.
-Hana. - potrząsnąłem nim, by go otrzeźwić. - Już wszystko w porządku. Jesteś ze mną. To tylko sen. Głupi, nieprawdziwy sen. Uwierz mi, mam doświadczenie. Sny się nie sprawdzają. Tak samo jak przepowiednie naćpanych wieszczek. Wszystko jest w porządku. - trzymałem go mocno w ramionach i mówiłem cicho i łagodnie, uspokajająco. Mówiłem dalej, że jest bezpieczny, nie ma się czego bać. Chyba przytoczyłem kilka anegdotek z mojego życia. Nie było ważne co mówiłem. Ważne było żeby się uspokoił.

Poczułem jak Mizu mnie przyciąga, po czym skierował mój wzrok na siebie. Zaczął mną trząść i mówić coś do mnie. Nie rozumiałem. Wciąż miałem przed oczami to, co się stało we śnie. No właśnie. To był sen. Tylko i wyłącznie sen.
-Mizu.-szepnąłem.-Ciesze się że nic ci nie jest.-wtuliłem się w niego.-Zapamiętaj, to bo nigdy więcej ci pewnie tego nie powiem. W czasie pełni księżyca, zamknij mnie na 10 pieczęci, a jak będziesz chciał spędzić tą noc ze mną, pozbaw mocy-wypowiedziałem te słowa i zemdlałem.

Jak kwiat bez wody [YAOI]Where stories live. Discover now