Runy

225 18 0
                                    

Gdy skończyłem grać, Mizu się obudził. Był taki uroczy kiedy się przebudził. Uśmiechnąłem się do niego. Przyjrzał się mojej fletni, po czym zaczął mnie uspokajać, że nic mu nie jest. To mnie właśnie zmartwiło. Wtedy usiadł na łóżku i zapytał czy mnie boli. W pierwszej chwili nie wiedziałem o co mu chodzi, ale jak chciałem się odwrócić, poczułem promieniujący ból w okolicach tyłka. Zasyczałem z bólu, padając plackiem na łóżko.
-Tak, boli.-powiedziałem, po czym podniosłem głowę i się uśmiechnąłem, ale łzy nadal miałem w oczach.-Przepraszam, ale chyba nie dam rady dziś brać udziału w lekcjach.-zaśmiałem się ale po policzkach spłynęły mi łzy.

Pochyliłem się nad nim i musnąłem ustami jego powieki. Całowałem jego łzy.
- Nie dasz rady? - wymruczałem cicho. Przypomniałem sobie te wszystkie razy kiedy miałem połamane kilka kości a mój mistrz nie tylko zmuszał mnie do normalnego treningu ale jeszcze wymyślał różne kary za każde potknięcie. Taki trening bardzo zwiększa odporność i umiejętność regeneracji. Pod koniec zdarzyło się że wieczorem kładłem się z połamaną połową żeber, a budziłem się całkiem zdrowy. Przyjrzałem się Hanie. Wiedziałem że to bardzo skuteczny trening, ale pamiętałem również jak bardzo nienawidziłem mojego mistrza. Nie zrobię mu tego. -Kwiatuszku a kto ci karze wstawać z łóżka? Na razie wykonamy rytuał... a potem zobaczymy. Zamilkłem, położyłem się obok niego i zacząłem całować jego szyję. Po chwili się odsunąłem. Pora zaczynać. - Zdejmij koszulę Hana. - poleciłem wstając.

Kazał mi zdjąć koszule, więc to zrobiłem. Nie twierdze że bez przeszkód. Uniosłem się na rękach i zacząłem odpinać koszule, później próbowałem ja ściągnąć. Na pewno wyglądałem żałośnie, co potęgowała moja zapłakana twarz. Ale ból przy każdym ruchu był coraz gorszy.

Zdjąłem własną koszulę i usiadłem na łóżku. Wpatrywałem się w nieporadność chłopaka. Chyba będziemy musieli wstrzymać się z seksem przynajmniej kilka miesięcy, aż nie nauczy się autolecznictwa. Szkoda.Nie pomogłem mu. Obiecałem, że uczynię go samodzielnym.Kiedy w końcu mu się udało, zlitowałem się i posadziłem go, opierając na kilku poduszkach.Hana cały czas krzywił się z bólu. Przy mojej odporności nie potrafiłem tego zrozumieć, ale go nie ponaglałem. Podałem mu chusteczkę by otarł łzy.
-Spokojnie, nie śpiesz się mamy czas. Powiedz jak będziesz gotowy.

-Dam rade.-Powiedziałem, krzywiąc się jeszcze. Ból był okropny, ale dla Mizu bylem w stanie to znieść.

Westchnąłem cicho. Kochany skarbeczek. Przysunąłem się do niego. Ująłem jego dłoń i zacząłem wodzić nią po tatuażach na mojej skórze. Właściwie obie ręce od nadgarstków po ramiona miałem okolone misternymi czarnymi i czerwonymi bransoletami. Każda była inna.Pokazywałem od góry.
-Te tutaj... i te dwie na piersi to takie jakby odznaczenia. Niby medale. Dodają mocy i czasem pewnych umiejętności oraz dają coś w rodzaju sławy... hmm renomy chyba.Mało dla mnie ważne.Te zaraz po wyżej łokcia to również ranga... znaczy pełniona funkcja. Te wyblakłe są przestarzałe. Martwe. Tak zwana emerytura. Z każdą wiąże się kilka stuleci mojego życia. Kiedyś ci opowiem.Na prawej ręce na przedramieniu i nadgarstku są runy nauki. Stopnie mistrzostwa. To co widzisz to arcymistrzostwo ognia, zaklęciotkactwa, iluzji oraz mistrzostwo drugiego stopnia uzdrawiania. Te cienkie i blade to stopnie uczniowskie. Przestałem się uczyć więc przedawnione.Właśnie taki otrzymasz - wskazałem na misterną, kilkumilimetrową opaskę na mojej ręce.-Runę wodną.

Celowo nie wspomniałem o lewym nadgarstku. Kłopotliwy temat, ale chłopak to zauważył. W jego spojrzeniu był niepokój.Lewe przedramię miałem całe zapełnione runami. Wąziutkimi bransoletami nachodzącymi jedna na drugą. Piękniejszymi niż wszystkie inne. Prawie wszystkie były wyblakłe. Reszta w większości czerwona. Czarnych było pięć.Westchnąłem cicho.
-To są runy obietnic. Przyjaźni. I miłości. Taka tradycja. Zazwyczaj pełnią u nas rolę pierścionka zaręczynowego. Mamy też runy małżeństwa... powinny być na dłoni. - pozwoliłem przyjrzeć się mojej ręce by się upewnił że runy małżeńskiej na niej nie ma i nigdy nie było.-Wszystkie runy tworzą się czarne. Wyblaknięcie oznacza, wygaśnięcie ,zakończenie, w tym wypadku śmierć. Czerwone to przełamane runy, czyli zdrada. Tutaj nienawiść.Te czarne które widzisz... cztery były runami miłości, ale rozstaliśmy się w zgodzie i wspólnie zmieniliśmy je w runy przyjaźni. Sabiriny nie widziałem od jej ślubu. Bardzo się z jej mężem nie lubimy. Katio i Astoria odwiedzają mnie co jakiś czas więc pewnie wkrótce ich poznasz. O te dwie runy na razie proszę nie pytaj, bo sam nie całkiem wiem co jest między nami...
Spojrzałem w jego cudowne oczy. Dałem mu kilka minut by przetrawił te informacje. W końcu ująłem jego prawą dłoń.
- Czy zechcesz zostać moim uczniem, Hano? - zapytałem poważnie.
- Tak.
Zacząłem śpiewać tradycyjną formułę w pierwszym dialekcie elfów. Pozwoliłem by część mojej aury przelała się w jego dłoń i fragment jego aury przyjąłem do siebie.Runy się tworzyły. Gdy były gotowe zamarłem...Zdumiewające! Nigdy jeszcze czegoś takiego nie widziałem!

Gdy Mizu skończył tworzenie run na mnie, obejrzałem się dokładnie. Zgłupiałem. Myślałem że zrobi mi maks dwie runy, a tu: runa nauki, runa wody(w której chyba widziałem swoje imię), runa wyglądająca jak dwa ciernie(jeden czarny, drugi czerwony) plątające się ze sobą(tam widziałem słowo ,,とげ''[toge] czyli cierń) i... w pierwszej chwili wydawało mi się że to siniak. Miałem delikatny, fioletowy ślad na palcu. Jednak skąd miał być ten siniak? To musiała być kolejna runa.
-Przepraszam mistrzu, tak to miało wyglądać?

Długo milczałem, rozważając to co widzę. Trzymałem rękę Hany i oglądałem znaki. W końcu uznawszy, że znam najbardziej prawdopodobna możliwość zacząłem mówić.
-Runy powstają w dużej mierze na skutek magii instynktownej i zmieszania aur, więc zawsze odzwierciedlają prawdę. Na dzieci półkrwi pewne rodzaje magii działają inaczej, a moja aura jest... hmm... wystarczy wspomnieć, że inna. Zaklęcie zadziałało całkowicie poprawnie, to jest pewne. A jaki mamy skutek... To oczywiście uczniowska runa, żywiołu wody. Właśnie tego miałem cię uczyć. Ciernie... ciernie to trudniejsza sprawa. To JEST uczniowska runa. Ciernie kiedyś były symbolem alchemii, w tym momencie uzdrowicielstwo jest częścią alchemii, ale na pewno nie jest symbolizowane cierniem. Jest też możliwe że to może być skaza. Takie przeciwwskazanie do nauki. Pojawiają się.... czasami...
Nie dodałem, że skazy są jednoznacznymi przeciwwskazaniami i że tworzenie runy na samym początku jest powodowane właśnie szukaniem skaz. To po prostu było niebezpieczne. Ktoś psychicznie nie gotowy na taką moc może dać się komuś omamić, zwariować, w najlepszym wypadku się zabić, w najgorszym wywołać apokalipsę.
-Skazy zazwyczaj mają podłoże psychiczne, cierń może być brakiem pogodzenia się z własnym życiem, depresją, myślami samobójczymi, nienawiścią do samego siebie, planami zniszczenia świata lub ogromnymi wyobrażeniami na temat tego czego można dokonać... Większość z tego może zniknąć... Nie mam w tym momencie pewności. Szczerze mówiąc runy nigdy mnie bardzo nie interesowały, a skazy widuje się rzadko. Zazwyczaj oznaczają natychmiastowy koniec nauki i usunięcie run. To tylko dwie opcje ale równie dobrze cierń może być po prostu symbolem jakiejś mało popularnej magii, a ja go nie umiem zinterpretować. W każdym razie nawet jeżeli to skaza, to nie odnosi się do runy wody, więc uczyć się będziemy i tak. Nie martw się tym zbytnio. Przyjaciółka będzie wstanie powiedzieć nam więcej... Tylko... wybacz mi to pytanie. Myślę, że lepiej będzie jeśli powiesz mi wcześniej... Czy uważasz że skaza z jakiegoś powodu mogła się pojawić?

Zacząłem błądzić oczami.
-Eeeeem... Wydaje mi się że nie ma powodu by skaza się pojawiła. Jestem raczej zadowolony z mojego życia i akceptuje siebie.-przegarnąłem ręką włosy i przypomniałem sobie o runie na palcu o której mi nic nie powiedział. Spojrzałem na runę i na niego ale uciekł wzrokiem. Stwierdziłem że nie będę go męczyć.

Przyjrzałem się uważnie chłopakowi. Nie sądziłem by mógł kłamać, ale miłość potrafi strasznie zaślepiać.
-Wierzę ci. - westchnąłem cicho i spojrzałem na fioletową runę. Runy nie bywają fioletowe. Tylko czarne. Na palcach i dłoni pojawiają się jedynie runy ślubne, ale one wyglądają zupełnie inaczej i ich zaklęcie też na czym innym polega.Sam kształt runy jednak coś mi przypominał. Coś niezbyt przyjemnego.Runy niewolnicze. Zazwyczaj na twarzy i szyi, czasem w miejscach intymnych, jeśli chodziło o kochanków. Wyglądało podobnie. Ale to nie mogło być to. Nie miałem pojęcia co to jest i martwiło mnie to. Od dawna nie natknąłem się na coś, do czego nie byłem w stanie znaleźć przekonywującej teorii. Albo kilku.Westchnąłem.-Zostawmy to na razie kwiatuszku. Żałuję że twoja pierwsza lekcja tak wygląda. Nie martw się o to na zapas. Co najwyżej odrobinę zmienimy ci tryb nauki.
Pogłaskałem elfa czule po policzku i spojrzałem mu w oczy. Po chwili spoważniałem-Hana. Musimy naprawdę poważnie porozmawiać... - mówiłem poważnie, bez cienia uśmiechu. - Jest to sprawa najwyższej wagi i obawiam się że jej wynik będzie miał wpływ na całe nasze przyszłe życie.

Jak kwiat bez wody [YAOI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz