Rozdział 3

615 64 8
                                    

Ubrania przykleiły się do mojego ciała pod wpływem potu, a ja z trudem koordynując swoją postawę doczłapałem do baru i usiadłem kilka miejsc dalej niż wcześniej. Nie widziałem nigdzie moich towarzyszy i szczerze wątpiłem w odnalezienie ich w tym ogromnym klubie, więc postanowiłem, że po chwili odpoczynku udam się do domu. Nie byłem przekonany do samotnego wracania, gdyż kręciło mi się w głowie, a nogi próbowały mnie zaprowadzić w kilka miejsc naraz, plącząc się przy tym niemiłosiernie, ale nie miałem wyjścia. Byłem skazany tylko na siebie i swoje nieposłuszne stopy.

 Wstałem i lekko kołysząc się zacząłem iść w stronę drzwi. Przechodząc obok kanap, na których siedziały całujące się pary, nagle przystanąłem. Spojrzałem na jedną z nich, po czym zamarłem. To byli... Jjong i Sunny. Poczułem jak do moich oczu napływają łzy. Nie mogąc dłużej wytrzymać tego widoku rzuciłem się pędem w stronę wyjścia i po chwili biegu znalazłem w wąskiej ciemnej uliczce, do której normalnie nie wszedłbym nawet dla zakładu o 300 000 won. Osunąłem się w dół po ścianie starego zniszczonego budynku i wylądowałem na ziemi. Teraz, kiedy byłem już sam, mogłem w końcu się rozpłakać jak małe dziecko, które nie dostało wymarzonej zabawki. Przecież doskonale wiedziałem, że Jonghyun jest hetero, a mało tego codziennie można było zobaczyć go z jakąś dziewczyną, ale mimo wszystko to za każdym razem bolało. Serce kłuło mnie na samą myśl o jego związkach. Rzadko o tym zapominałem, a jeśli już, to wracało to potem do mnie jak bumerang i to w dodatku ze zdwojoną siłą. Miałem świadomość, że czegokolwiek bym nie zrobił, to i tak nic nie sprawi, że on poczuje to samo co ja. Pozostawało mi tylko płakanie w kącie za każdym razem, kiedy całował się z jakąś dziewczyną. Robił to dosyć regularnie, więc często chodziłem z zapuchniętymi oczami, tłumacząc wszystkim z osobna, że to tylko zmęczenie. Nie wiedziałem ile czasu dam radę jeszcze to znosić, ale chyba byłem masochistą, bo chciałem ciągnąć to jak najdłużej. Nie mogłem mu przecież wyznać swoich uczuć. Co gdyby odrzucił moje serce? A na pewno by to zrobił! Wtedy to byłby koniec przyjaźni, a ja nie przeżyłbym tego. To, że chciałem więcej nie oznaczało wcale, że nie doceniałem tego co miałem. Co to, to nie! Byłem zdolny utrzymać swój sekret przez tak długi czas tylko dlatego, że miałem to szczęście być blisko niego. Inaczej już dawno załamałbym się.

Moje rozmyślania przerwał pijany chłopak, który wszedł właśnie w uliczkę, śpiewając, ku mojemu niezadowoleniu, piosenkę EXO "Wolf", wyjąc przy tym głośno, jakby naprawdę był wilkiem. Na oko był w moim wieku lub trochę starszy, ale jak już to niewiele. Ominął mnie dalej drąc się w niebogłosy, jednak kiedy był już metr ode mnie, niespodziewanie się zatrzymał. Odwrócił się niepewnie, po czym zaczął przewiercać moją osobę wzrokiem.

     -No proszę...-odezwał się, a na jego twarz wypłynął zawadiacki uśmiech-Znowu się spotykamy.

"Słodki jesteś. Masz ochotę się zabawić?" nagle rozbrzmiało w mojej głowie, przypominając mi kim jest nieznajomy, który mnie zaczepił, a moje ciało zadrżało. Chciałem cofnąć się do tyłu, ale kiedy podjąłem taką próbę, chłodna ściana zahamowała mój ruch.

     -Znamy się? Musiałeś mnie z kimś pomylić.

Miałem nadzieję, że jeśli będę udawał, że go nie poznałem, to da mi spokój i sobie pójdzie, ale moja wypowiedź spotkała się tylko z jego wybuchem śmiechu.

     -Spójrz na to.-wskazał sine miejsce pod okiem, które dopiero zauważyłem-Masz naprawdę silny cios.

Podszedł do mnie na niebezpiecznie bliską odległość, przez co dostałem gęsiej skórki. Złapał mnie za koszulkę i postawił do pionu, przygwożdżając do muru.

     -Jak się pewnie domyślasz, zamierzam ci się teraz odwdzięczyć.-szepnął mi do ucha, przez co się wzdrygnąłem.

     -Co masz na myśli?-zapytałem, głośno przełykając ślinę, ale nie uzskałem żadnej odpowiedzi.

Chłopak cofnął się kilka centymetrów do tyłu i wymierzył mi pięścią cios w brzuch. Jęknąłem z bólu, po czym upadłem na chodnik, kuląc się i trzymając za bolącą część ciała.

     -Masz nauczkę, że mnie się nie odmawia.-zniżył się do mojego poziomu kucając.

Wstał gwałtownie chcąc zadać mi cios nogą, co sprawiło, że odruchowo zamknąłem oczy. Ku mojemu zdziwieniu, nie poczułem jednak żadnego dodatkowego bólu, co skłoniło mnie do ich otwarcia. To co zobaczyłem wprawiło mnie w stan totalnego osłupienia tak, że nie mogłem nawet mrugnąć. Jonghyun, mimo iż był niższy od mojego oprawcy, skutecznie go obezwładnił, przytrzymując z tyłu jego ręce i przy okazji podcinając mu nogi własnymi tak, że wylądował na ziemi zupełnie tak jak ja. Jjong puścił go i w mgnieniu oka znalazł się przy mnie.

     -Boże, Kibum! W porządku?

     -Nie bardzo.-odpowiedziałem, na co lekko mnie objął i pomógł mi wstać.

     -Jedziemy do szpitala.-oświadczył.

     -Nie jadę do żadnego szpitala!-wyprostowałem się, co zaskutkowało falą bólu, która przepłynęła przez całe moje ciało.

     -Key, musisz...

     -Nie chcę!-przerwałem mu tonem divy, która od czasu do czasu się we mnie odzywała.

     -Chyba jeszcze nie skończyliśmy-odezwał się chłopak, który właśnie wstał z chodnika.

Bling spojrzał na niego z gniewem w oczach, po czym oparł mnie o ścianę tak delikatnie, jakbym był z porcelany i w każdym momencie mógł stłuc się na milion kawałków.

     -Zaczekaj, to zajmie chwilę.-nakazał mi, na co kiwnąłem niepewnie głową, po czym zwrócił się do osiłka-Więc skończmy to teraz.

Jonghyun pewnie podszedł do przeciwnika i walnął go mocno w twarz, zostawiając ślad pod drugim okiem. To jednak nie wystarczyło mu do poczucia pełnej satysfakcji, więc wymierzył mu jeszcze kilka ciosów w brzuch. Kiedy ten na powrót leżał na ziemi wijąc się w spazmach bólu, Jjong kopnął go, upewniając się, że nie będzie domagał się dogrywki.

     -Skończyliśmy, prawda?-zapytał pochylając się nad nim z kpiącym uśmieszkiem.


Look At Me | JongKeyWhere stories live. Discover now