Rozdział 17

408 42 2
                                    

     -O! Woohyun!-krzyknął nagle podekscytowany podrywając się z krzesła.

Czując przypływ ciekawości gwałtownie odkręciłem głowę w kierunku, w którym patrzył mój towarzysz, po czym mój uśmiech natychmiastowo zgasł, a palec wskazujący skierował się na jego osobę.

     -Ty!-krzyknąłem przerażony bez namysłu.

Nie zwracałem nawet uwagi na to, że wszyscy ludzie, którzy byli obecni w bufecie nagle zaprzestali wykonywania swoich czynności i przyglądali się naszej trójce czekając na dalszy ciąg wydarzeń. Nie to było wtedy najważniejsze. Jedyne na czym mogłem się skupić i na czym koncentrowały się moje zdezorientowane myśli to ten niebezpieczny chłopak, którego Jonghyun pobił w ciemnej uliczce niedaleko klubu M2. Ale jak to możliwe? Przecież byłem niemal w 100% pewien, że nigdy już go nie spotkam. To chyba naprawdę był pech. Albo może karma. Jeśli to drugie, to w poprzednim życiu musiałem być naprawdę bardzo złym człowiekiem. Pewnie zabiłem wielu ludzi lub zdradziłem swój kraj. No bo jak niby inaczej dało się wytłumaczyć to nieszczęście? Czy mogło mnie w ogóle spotkać coś gorszego? Mieliśmy być w jednym zespole? To nie miało cienia szansy, aby móc przejść! Przecież on był skłonny do zrobienia mi krzywdy! Nie mogłem mu nawet zaufać! Ah, co robić, co robić. To był chyba właśnie idealny przykład jednej z tych sytuacji bez wyjścia. A przynajmniej ja takowego nie widziałem.

     -O?-zdziwił się menadżer Lee-Wy się znacie?

Spojrzałem na starszego mężczyznę niepewnym wzrokiem. Co miałem mu powiedzieć? Wyglądało na to, że polubił tego idiotę. Uwierzyłby mi, gdybym wyznał, że próbował się do mnie dobrać, a potem mnie pobić? Eh, chyba raczej nie. Jak na złość ten cały Woohyun, czy jak mu tam wyglądał teraz na całkiem grzecznego i poukładanego młodego chłopaka. No cóż... Okoliczności zdaje się skłaniały mnie do kłamstwa.

     -Nie.-zaprzeczyłem szybko opuszczając wskazujący palec-Po prostu wygląda zupełnie jak mój kolega z liceum.-dopowiedziałem, dzięki czemu ustanowiłem swój nowy rekord. Po raz pierwszy udało mi się zawrzeć aż dwa kłamstwa w jednej wypowiedzi.

Woohyun był chyba tą całą sytuacją widocznie rozbawiony, bo na jego twarzy malował się szeroki uśmiech, co przerażało mnie jeszcze bardziej, gdyż wyglądał jakby knuł plan idealny, który raczej na pewno dotyczył zrobienia mi krzywdy. Fizycznej lub psychicznej. Aish, to naprawdę niepokojące.

          Pierwszy Idiota Korei Południowej, jak postanowiłem go nazywać zajął miejsce na krześle tuż obok mnie, co sprawiło, że gwałtownie odsunąłem się od niego szurając głośno o podłogę, co również wywołało u niego delikatny chichot. Trzecia osoba siedząca z nami przy stoliku była chyba natomiast lekko zdezorientowana, gdyż nie za bardzo rozumiała, dlaczego próbowałem zachować dystans.

     -Key, w porządku?-zapytał.

     -Tak, proszę pana.-zapewniłem go.

     -Skoro tak mówisz...-czułem, że mi nie uwierzył, a jego ton głosu dodatkowo to potwierdził, ale chyba postanowił nie dociekać-No więc. Przejdźmy do spraw zespołu. Woolim Entertainment i mój ukochany braciszek postanowili nazwać was Toheart.

     -Toheart?-zapytałem.

     -Tak. To znaczy, że kierujecie swoją twórczość do serc fanów i razem macie dwa serca czy jakoś tak. W każdym razie rozumiecie przesłanie?-zapytał, na co pokiwaliśmy głowami-To świetnie. Kolejna sprawa to koncept. W teledysku obaj będziecie konkurować o jedną dziewczynę, więc musi być w tym trochę humoru.

     -Kiedy nagramy teledysk?-odezwał się Woohyun.

     -Najpierw powinniście chyba myśleć o nagraniu piosenki, nie prawda?-zaśmiał się pan Lee.

     -No tak.-przytaknął chłopak-A zna pan już tytuł?

     -Mhm.-kiwnął głową-"Delicious".

     -O czym będzie?-szczerze mówiąc zdziwił mnie ten tytuł.

Mieliśmy śpiewać o jedzeniu? To chyba trochę nie na miejscu, jeśli największa gwiazda koreańskiej muzyki pop będzie śpiewać o tym jak bardzo smakuje jej hamburger. Może jeszcze miałem pokazać się na scenie w czasie całkiem nowego debiutu w kostiumie wziętym prosto z McDonald's? Co to to nie! Lee Sooman miał naprawdę coraz głupsze pomysły.

     -C'mon girl, love is so delicious.-zanucił menadżer mocno się przy tym wczuwając.

Czyli jednak nie o jedzeniu. Uff.. To dobrze. W sumie jakim cudem wpadłem na coś tak radykalnego? To chyba nie Lee Sooman miał coraz gorsze pomysły tylko ja. Ale to nie moja wina! Tytuł mówił sam za siebie. Byłem pewien, że fani też tak pomyślą po usłyszeniu go po raz pierwszy.

     -Chwytliwa melodia.-uznał pajac siedzący obok mnie.

     -Prawda?-przytaknął brat mojego szefa.

          Po półgodzinnym spacerze w końcu dotarłem do apartamentowca, w którym mieszkałem. Nieczęsto zdarzało się, że mogłem się po prostu przejść i nigdzie nie spieszyć, dlatego postanowiłem dobrze ten czas wykorzystać i w spokoju pomyśleć na świeżym powietrzu. W sumie w samym centrum Gangnam nie było ono aż tak świeże, ale pomyśleć sobie i tak było miło. No może nie do końca miło, ponieważ mój mózg skupiał wszystkie myśli wokół Pierwszego Idioty Korei Południowej, co za dużej przyjemności mi wcale nie sprawiało. Powinienen poprosić prezesa SM, aby mnie kimś zastąpił, czy zachować się jak profesjonalista? Trudna decyzja. Chociaż... Czy jeśli powiedziałbym szefowi, że nie chcę tego robić to przyjąłby to do wiadomości i zaakceptował? To chyba nie było w jego stylu, zupełnie jak kurczak w Krisa, czego Onew absolutnie nie potrafił zrozumieć. No cóż... Chyba jednak będę musiał cierpieć. Ale z drugiej strony ten osiłek nie powinien mi raczej niczego zrobić, kiedy mieliśmy występować niedługo razem na scenie. Byliśmy jednym zespołem, więc jeżeli ja miałem źle wypaść, to jego wielka światowa kariera też zawisłaby na cienkim włosku, a tego prawdopodobnie nie chciał. W sumie nie wiedziałem do końca czy nie chciał. Może miał duszę samobójcy i chciał wypaść jak najgorzej się tylko dało. Takich rzeczy nigdy nie da się przewidzieć. No chyba, że wróżki. One potrafią. Kiedyś poszedłem do jednej podczas wycieczki na Jeju i przepowiedziała mi, że złamię nogę przed bardzo ważnym koncertem. Chciałem tego za wszelką cenę uniknąć i postanowiłem uważać na siebie bardziej niż zazwyczaj. Kiedy jednak za bardzo się staram, to wychodzi na opak, więc pośliznąłem się na skórce od banana, którą rzucił na podłogę wredny klaun Taemin. Ale nie to było akurat w tym momencie ważne. Moim największym problemem był Nam Woohyun.


Look At Me | JongKeyOù les histoires vivent. Découvrez maintenant