Rozdział 38

371 39 2
                                    


Wytarłem wierzchem dłoni słone ślady pozostawione na policzkach przez łzy, a następnie podniosłem się do góry i skierowałem z powrotem w stronę hotelu, w którym obecnie mieszkałem. Już wystarczy. Postanowiłem przestać starać się o względy Jonghyuna. Zawsze łudziłem się, że osiągnę swój cel i miałem głęboko w sobie nadzieję. Nawet jeśli czasami nie było jej za wiele, i tak wystarczała mi do normalnego funkcjonowania. Ale to bez sensu. Powoli traciłem siłę i zaczynałem czuć się wypalony. Z resztą on i tak pewnie aż do końca nie odwzajemniłby moich uczuć. Lepiej więc przestać teraz, kiedy jeszcze mogłem to zrobić. Potem bolałoby jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe. Czyli właśnie oficjalnie... Dałem sobie spokój z Jjongiem. Czy to naprawdę przeszło mi przez gardło? Zdaje się, że chyba tak. Tyle lat... Kochałem go tak długo. Nie do wiary, że w końcu przyszedł czas, aby to zakończyć. Nie miałem jednak pewności co do jednego. Czy dam sobie radę? Moja decyzja miała wpłynąć również na naszą przyjaźń. Nie miałem pojęcia czy na zawsze, czy tylko na jakiś czas. Wiedziałem tylko, że na razie jakakolwiek bliska relacja była wykluczona. Dla mojego dobra, o którym powinienem w końcu pomyśleć zamiast się ranić. Chciałem się komuś wygadać, wyznać wszystko co we mnie od dawna zalegało, każdy sekret. Problem jednak w tym, że nie było nikogo takiego. Jedyną osobą, której wszystko mówiłem była ta, z którą nie mogłem teraz ani w najbliższym czasie porozmawiać. W sumie... mógłby się znaleźć ktoś, kto byłby chętny odkryć ze mną wspólny język, ale nie byłem przekonany czy był to dobry pomysł. Przecież tak naprawdę wcale go nie znałem i dopiero ostatnio zdecydowałem się dać mu szansę. I od razu mu się zwierzyć? No cóż, jest takie powiedzenie: "Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie". Raz kozie śmierć. Sięgnąłem do kieszeni różowych spodni od pidżamy i wyjąłem z niej swój   telefon, a następnie wyszukałem w kontaktach numeru do osoby, która była w tym momencie moją ostatnią deską ratunku.

     -Woohyun?-odezwałem się niepewnie, kiedy usłyszałem, że odebrał połączenie.

     -Key! Kiedy zapisałem ci swój numer, naprawdę nie sądziłem, że zadzwonisz.-zdziwił się, ale wyczułem, że również ucieszył.

     -Ja też.-uśmiechnąłem się lekko-Mogłbyś do mnie przyjechać?-zapytałem po chwili zastanowienia, czy na pewno wiem co robię.

     -Jasne. Coś się stało?

     -Po prostu przyjedź.-poprosiłem.

     -Gdzie jesteś?

     -Incheon.

     -Incheon? Co ty robisz w Incheon?

     -Wyślę ci adres smsem.-powiedziałem, po czym rozłączyłem się i napisałem wiadomość. Miałem nadzieję, że przyjedzie. Nadzieja matką głupich? Się okaże. Ale nawet jeśli, to będzie tu dopiero za jakąś godzinę. Nie mogłem przecież wrócić teraz do budynku w tym stanie i narażać się na konieczność wyjaśnienia Kimowi mojego zachowania. Wiedziałem doskonale, że go nie rozumiał, bo o niczym nie wiedział, ale jak już wspomniałem pora pomyśleć o sobie i swoim szczęściu.

          Spojrzałem na ekran swojego smartfona, aby zorientować się która jest godzina, po czym stwierdziłem, że w końcu mogłem udać się do hotelu. Nie miałem jednak pojęcia, gdzie się aktualnie znajdowałem, gdyż błądziłem przez długi czas po zupełnie nieznanych mi ulicach równie obcego miasta. Miałem ogromnego farta, że mój Samsung jeszcze się doszczętnie nie rozładował, mimo iż był już na granicy wytrzymałości, więc mogłem użyć GPSa, który szybko doprowadził mnie w odpowiednie miejsce, od którego jak się okazało nie byłem wcale strasznie daleko. Wszedłem ostrożnie do środka i wspiąłem się po schodach powoli kierując do swojego pokoju jakbym właśnie szedł na ścięcie. Ku mojemu zdziwieniu zauważyłem, że drzwi były delikatnie uchylone, jednak poczułem ulgę, kiedy zastałem w środku Nama przedstawiającego się Minho, Taeminowi i Onew.

     -Gdzie byłeś tyle czasu?-oczy lidera rozbłysły na mój widok. Był teraz dużo poważniejszy, niż przed moim wyjściem. Martwili się o mnie?-Jonghyun odchodził od zmysłów, z resztą tak samo jak my.-na dźwięk imienia bruneta nagle niekontrolowanie się wzdrygnąłem.

     -Nie widzę go tutaj.-wydukałem.

     -Poszedł cię szukać.-powiedział Minho-Zadzwonię do niego i powiem, że wróciłeś.-postanowił, a następnie poszedł do kuchni.

     -W porządku?-dotarł do mnie suchy, jednak nie tak jak zazwyczaj głos maknae. No tego to bym się nie spodziewał. On też się mną przejął?

     -Tak.-wydusiłem nadal będąc w szoku z powodu tej nagłej zmiany.

     -To dobrze.-uznał, po czym skierował się do pomieszczenia, w którym zniknął wcześniej jego chłopak.

     -Nie strasz nas tak więcej.-Onew pogroził mi palcem jak małemu dziecku i również się ulotnił zostawiając mnie samego z Woohyunem.

     -Dzięki, że przyjechałeś.-rzuciłem nieco zażenowany całą sytuacją.

     -Co się dzieje?-zapytał smutno, na co tylko wzruszyłem ramionami wplepiając wzrok w podłogę-Nie chcesz mi powiedzieć?

     -Nie wiem.-szepnąłem.

     -Powiesz, kiedy będziesz gotowy.-uśmiechnął się ciepło, a mi od razu zrobiło się odrobinę lepiej-To naprawdę musi być coś, skoro nasz seulski Fashion King poszedł do miasta w środku dnia w samej pidżamie.-stwierdził, a następnie podszedł do mnie i lekko przytulił. Jeszcze kilka dni temu zaprotestowałbym natychmiastowo, ale nie dzisiaj. Desperacko potrzebowałem czyjejś bliskości i nic nie mogłem na to poradzić. Po raz kolejny poczułem, że mięknę, a do moich oczu zaczęły powoli napływać łzy, które w końcu pociekły po policzkach.-Nie płacz, Key.-pogłaskał mnie po plecach-Nie chcę patrzeć jak płaczesz.-powiedział mocniej mnie do siebie przyciągając.

     -Kiedy nie mogę przestać.-wydusiłem zanosząc się jeszcze większym szlochem.


Look At Me | JongKeyWhere stories live. Discover now