ROZDZIAŁ 3

5.3K 193 13
                                    

Moja rozmowa z dziewczynami nie trwa długo, bo ich brat dość szybko się zjawia.

-Co się stało? - pyta od razu, kiedy widzi swoją siostrę.

-Daisy została uderzona piłką w głowę.- odpowiadam mu.

-To znowu ten idiota? - w jego oczach można wyczuć bardzo wielkie wkurzenie.

-Panie Tomlinson, proszę spokojniej. - odpowiadam. - Z tego, co zdążyłam się dowiedzieć, nie zrobił tego specjalnie. - wyjaśniam spokojnie.

Tak w ogóle kim pani jest? - zapytał.

Vanessa Paradise, nauczycielka wf-u. - podaje mu dłoń.

Trochę nieudolna jak widać.- mruczy.- Powinnaś się lepiej nimi zajmować. Chodź siostrzyczko. Phoebe zostajesz?

Tak, wrócę autobusem. Pa.- mówi.

Oboje znikają za drzwiami. Daisy żegna się, a jej brat po prostu wychodzi. Nie podobało mi się jego zachowanie, ale nie mam tu nic do gadania.

-Przepraszam za brata.

-Nic się nie stało.

-Pewnie jest zły, bo wyciągnęłam go z treningu. - tłumaczy go.

-Ja się nie gniewam. - posyłam jej uśmiech, a po chwili kończy się druga godzina wf tej klasy.

Podczas przerwy myślę jeszcze o zajściu sprzed kilku minut. Nie zdążyłam się dokładnie przyjrzeć Tomlinsonowi, ale zauważyłam, że jest wysokim, wysportowanym i może trochę przystojnym mężczyzną. Widać było po nim, że wyrwany został z treningu, bo jego włosy były w totalnym nieładzie. Mówiąc szczerze nie przypadł mi do gustu swoim lekceważącym podejściem do mnie.

-Panno Paradise, sala wzywa. - zaśmiał się George.

-Przepraszam, zamyśliłam się. - odpowiadam i pośpiesznie wychodzę z kantorka.

Przede mną jeszcze kilka godzin prowadzenia zajęć. Próbuje wymyślać najróżniejsze ćwiczenia na rozgrzewkę, ale w oczach uczniów widzę, że nie mają ochoty na cokolwiek.

-Oni tak zawsze? - pytam w końcu.

-Chodzi ci o te znudzone i niezadowolone miny?- kiwam głową. - Tak. Moja dobra rada, musisz przywyknąć i wcale się nie wysilaj przy rozgrzewkach czy grach, oni i tak tego nie docenią.

-Nigdy nie mogłam zrozumieć jak można nie lubić sportu. Od dziecka kochałam to najbardziej na świecie.

-Dlatego do dzisiaj pozostałaś moją ulubioną uczennicą. - zaśmiał się. - Ostatnia godzina i spadamy do domu.

-Ten czas szybko mija i nim się obejrzę wychodzę ze szkoły.

-Podwieźć cię? - pyta George.

-Nie, dzięki. Jestem samochodem.- odpowiadam i wskazuję na czerwoną mazdę.

-Kiedy dorobiłaś się takiego samochodu?

-Dobrze się uczyło to się skorzystało od taty.- śmieję się. - Lecę, do zobaczenia.

Wsiadłam do samochodu i pojechałam prosto do domu. Jak się okazało nikogo jeszcze nie było. Tata ma pewnie jeszcze trening, więc Jake jest też na stadionie, a mama pewnie musiała pojechać do redakcji. Poszłam na górę, gdzie przebrałam się z dresu i zeszłam na dół. W lodówce czekał obiad, który wystarczyło odgrzać. Postawiłam go na kuchence i włączyłam radio. Poza sportem uwielbiam muzykę. Czekając na ciepły obiad, śpiewałam.

-Nie fałszuj już tak. - zaśmiał się mój brat.

-Macie idealne wyczucie czasu. - powiedziałam i wyciągnęłam dodatkowe talerze.

-Jak było w pracy?

-W sumie świetnie, poza tym, że to bardzo niewdzięczna praca. Te dzieci są znudzone i nic je nie interesuje.

-Jak ja się cieszę, że mam do czynienia z tymi, którzy to kochają.- mój tata zawsze umie pocieszyć.

Niedługo po tym jak zjedliśmy obiad w domu pojawiła się moja mama. Chwilę po niej przyszła Amanda.

-Miałaś zadzwonić jak wrócisz z pracy.- powiedziała z oburzeniem. - Cześć Jake.

-Hej.- odpowiedział jej.

-Wiem, zapomniałam. Wybacz.

-No, niech ci będzie.- mruknęła. - Jak tam pan George? Wyprzystojniał jeszcze.

-Postarzał się, ale nadal wygląda dobrze. A i dla mnie już nie pan.- odpowiedziałam jej.

Amanda od zawsze szalała za naszym nauczycielem, ale na szczęście miała tyle rozumu w głowie, że go nie podrywała, choć wtedy był wolny.

-A no właśnie, zmartwię cię. - zaczęłam. - Ożenił się i ma syna.

-Szkoda. A wiesz chociaż z kim? - spytała zaciekawiona.

-Nie wiem. A u ciebie w pracy jak?

-Bardzo miło. - wielki uśmiech na jej twarzy potwierdzał te słowa.

Amanda dostała pracę w szkole językowej dla dzieci. Jej udało się spełnić marzenia. Odkąd tylko pamiętam zawsze mówiła, że będzie tam uczyć.

Na takiej luźnej rozmowie zeszło nam do późnego wieczoru. Mogę stwierdzić, że ten dzień był względnie udany. Praca w szkole jest męcząca, ale jakoś przeżyłam.


Mrs. CoachWhere stories live. Discover now