ROZDZIAŁ 40

3.5K 106 4
                                    

Noc przesypiam względnie spokojnie, ale to wynika ze zmęczenia, które ogarnęło mnie po balu. Rano, kiedy otwieram jeszcze zaspane oczy, nie dostrzegam koło mnie Louisa. Nadal jestem na niego zła. Rozumiem, że jest zazdrosny, ale jego wybuch był niepotrzebny. Mogliśmy po prosto porozmawiać, a nie krzyczeć. Moje przemyślenia na ten temat przerywa właśnie on. Przed sobą niesie tacę ze śniadaniem. Kładzie ją na szafce obok łóżka i wyciąga bukiet.

-Chciałbym cię przeprosić – zaczyna i patrzy prosto w moje oczy tymi swoimi lazurowymi tęczówkami. - Zachowałem się jak dupek, wiem. Przyjmij te kwiaty i śniadanie na przeprosiny, Vanesso – podaje mi je, a ja przyciągam go do pocałunku.

-Mój zazdrośnik – mówię ze śmiechem.

Louis wykorzystuje sytuacje i kładzie się na mnie, głęboko patrząc mi w oczy. Ja cały czas się uśmiecham, a on patrzy na mnie.

-Nie za wygodnie Ci?

-Wcale – odpowiada z cwanym uśmiechem.

-Wstawaj, jestem głodna – mówię i lekko go odpycham. - Która godzina?

-Po 10.

-Tym bardziej wstawaj, bo na 12 umówiłam się z Lottie na kawę.

Dzisiaj pomimo tego, że jest poniedziałek, moi piłkarze mają dzień wolny od treningu ze względu na wczorajszy bal. Louis niechętnie wykonuje moje polecenie i niedługo później zjadamy przygotowane przez mojego chłopaka tosty. Potem biorę prysznic i ubieram się w przyniesione przeze mnie rzeczy.

-Przyjedziesz do mnie potem? - pyta przytulając się do moich pleców, kiedy próbuje się uczesać.

-Muszę pomieszkać trochę w domu, nie sądzisz?

-Jak dla mnie możesz zamieszkać tutaj – wskazuje głową na mieszkanie. - Jeśli chcesz.

-Czekaj, czekaj – odwracam się do niego. - Pospieszyłeś się mój drogi.

-Na co mam czekać, aż osiwieję i będę stary? - pyta z wyraźnym oburzeniem w głosie.

-Nie aż tak – śmieję się po raz kolejny tego dnia. - Przyjedź dzisiaj do mnie, zostań na noc i rano pojedziemy na trening, proste. Teraz lecę, pa – cmokam go i wychodzę.

Pomimo że nie mam samochodu to dla mnie nie problem, bo umówiłam się z nią w kawiarni niedaleko, a spacer dobrze mi zrobi. Na miejsce naszego spotkania docieram kilkanaście minut później. Młoda blondynka czeka już na mnie przy stoliku.

-Cześć – witam się z nią. - Mam nadzieję, że się nie spóźniłam.

-Hej, nie, ja byłam wcześniej. Wyspana po balu?

-W miarę, ale mogłoby być lepiej – uśmiecham się i zamawiam herbatę.

-Jak tam się wam układa z Louisem? - pyta. - Pytałam go ostatnio, ale nic mi nie chciał zdradzić.

-Jest dobrze – odpowiadam i przypominam sobie o wczorajszej kłótni, ale nie myślę o tym.- Wiesz, jesteśmy ze sobą nie długo, ale Louis to fany facet.

-Tak, ale czasem bardzo wkurzający.

-Mogę Ci zadać pytanie?

-Tak, jasne.

-Czy Louis miał kiedyś kogoś na poważnie przede mną?

-Tak, był kiedyś z dziewczyną. To było jak był w liceum. Potem ona go zdradziła i od tamtego czasu zaczął mieć dziewczyny na jedną noc.

-Rozumiem.

Nasza dalsza rozmowa dotyczyła trochę Louisa, ale nie tylko. Głównie gadałyśmy o ciuchach, butach, kosmetykach innych babskich rzeczach. Lottie jest naprawdę fajną dziewczyną. Właśnie umówiłyśmy się na kolejne spotkanie i obiecałam, że zabiorę ze sobą Amandę. Potem spacerem wróciłam do domu.

-A któż to zawitał u nas w domu? - zapytała ze śmiechem mama.

-Przypomniałaś sobie o staruszkach? - dodał tata z szerokim uśmiechem.

-Halo, ja tu jeszcze mieszkam- również się zaśmiałam.

-Ostatnio to raczej u Louisa pomieszkiwałaś.

-A dzisiaj Louis przyjdzie pomieszkać do mnie, jeżeli nie macie nic przeciwko.

-I tak go już zaprosiłaś – wtrąca tata.

-Zrobię jakąś kolację.

-Ok – odpowiadam i znikam na górze.

Jacoba nie ma w domu, bo dzisiaj przeprowadzają się z Amandą do nowego mieszkania. W piątek po meczu idziemy do niego na parapetówkę. Ostatnio to jakoś same imprezy. Odpoczywając jeszcze po wczoraj, leżę i nic nie robię. Moje lenistwo przerywa sms.

LOUIS: O której mogę być?

JA: Możesz już.

LOUIS: Będziemy sami?

JA: Proponujesz coś?

LOUIS: Nie podkręcaj mnie...

JA: Nic nie mówię, ale będą moi rodzice. Moja mama mówiła, że zrobi jakąś kolację, więc się pośpiesz, Panie Kapitanie

LOUIS: Kusząca propozycja i kuszące słowa, Pani Trener

JA: Skończ pisać i wsiadaj w auto... Czekam...

Już nic mi nie odpisuje i po kilkunastu minutach jest u mnie pod domem.

Cześć, kochanie – całuje mnie i wchodzi do domu.

Dzień dobry – wita się z moimi rodzicami.

Cześć Louis – mówi moja mama. - Zaraz podam kolację.

A gdzie tata?

W garażu, naprawia coś w aucie, zaraz przyjdzie.

Właśnie teraz zdaję sobie z tego sprawę, że w sumie nie muszę się denerwować tym, czy moi rodzice zaakceptują mój związek, bo oboje chyba lubią Louisa. Choć mój tata ostrzegał przed nim mnie kiedyś. Teraz zaczynam mieć wątpliwości.

Co jest? - pyta Louis.

Nic, wszystko ok – odpowiadam szybko.

Za chwilę siedzimy wszyscy przy stole i zajadamy się pysznym kurczakiem przygotowanym przez moją mamę. W końcu ciszę przerywa mój tata.

Louis, jakie masz zamiary wobec naszej córki?

Chciałbym stworzyć z Vanessą poważany związek, w przyszłości może małżeństwo. Na razie chciałabym, żeby Nessi się do mnie wprowadziła.

Louis – upominam go.

Podoba mi się twoje podejście – mówi ojciec. - Zmieniłeś się i to na lepsze. Co do przeprowadzki to chyba nie jest najlepszy pomysł. Wiesz, że to trochę może być dziwne jak wyda się, że trenerka ma romans z piłkarzem.

Jesteśmy dorośli – odpowiada.

Przemyślimy to – wtrącam. - Dziękujemy za kolację, idziemy do mnie – wstaję i ciągnę go za rękę.

Na górze rozmawiamy na temat przeprowadzki leżąc wtuleni na moim łóżku aż do momentu, kiedy włączamy jakiś film. Jak się okazuje jest nawet dobry.


Mrs. CoachWhere stories live. Discover now