Rozdział 29 - Down to home

404 41 3
                                    




UWAGA, ROZDZIAŁ NIESPRAWDZONY!


Najgorszym ze skutków każdorazowego pobicia jest brud.

Krew nie przestaje płynąć. Wyginam się i wykręcam, by nie ściekała po moich rękach na kanapę. Spada na panele w kroplach wielkich i gęstych jak letni deszcz. Przytykam garść papieru toaletowego do nosa wciąż mocniej i mocniej, ale jedynie potęguję krwawienie. Viv, pod ofensywą pojękiwań, wulgaryzmów i nadszarpanej cierpliwości, bada pobieżnym okiem lekarza pierwszego kontaktu moją wargę i łuk brwiowy. Jej dłonie wyglądają tak, jakbyśmy oboje dopiero co zarżnęli świnię.

-Mogłeś go zabić - zarzuca ojcu podenerwowana. Jej kolana drżą jak na mrozie, więc upycha je pod pośladki.

-Z całym szacunkiem - rzecze szef - taki właśnie miałem zamiar. Darowanie mu życia jest wyłącznie odstępstwem, którego wciąż żałuję.

Jego agresja opada, gdy krępuje go złowroga nuta w oku Viv. Tego dnia dowiaduję się, jak wielką siłą spojrzenia dysponuje moja dziewczyna i postanawiam rzadziej patrzeć w jej oczy. Ale to jak rzadsze oddychanie. Nie skażę się dobrowolnie na cierpienie takich katuszy.

Ojciec Viv siada na przeciw nas na kanapie i bacznie obserwuje. Czuję ognisko tej obserwacji na czole i czuję je na dłoniach Viv. Wiem, że płonie w wyrazie troski, w której mnie obtoczyła, i wiem, że w ogniu stają nasze ocierające się ramiona.

-Porozmawiajmy na spokojnie - mówi i próba tego spokoju w męczarniach wypiera wstręt do mnie. - Od jak dawna to trwa? Dwa tygodnie, trzy, miesiąc?

-Na dobrą sprawę - mówię, głowiąc się i kalkulując - przekroczyliśmy już trzy. Miesiące.

-Nie wkurwiaj mnie - syczy i nagle odchodzi jego próba zażegnania konfliktu. - Od trzech miesięcy posuwasz moją córkę?

-Nie posuwam jej, na Boga - usprawiedliwiam się znów i wiem, że tych usprawiedliwień napłynie cała lawina. - Zabierz ją do jakiegoś lekarza, ten wymaca ją, wybada i przekonasz się, że jej nie tknąłem.

-Ale chcesz - kontynuuje, a jego ręka szpera po kieszeniach, szukając ujścia nikotynowego nałogu.

-Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam - mówię, krzywiąc się w bólu. - Spójrz na nią. - Dźgam Viv kciukiem pod żebra. - Kto by nie chciał?

Viv podnosi się z kanapy i staje pomiędzy nami. Moja bluza wisi na jej łopatkach i kryje wzgórze ud.

-Możecie przestać rozmawiać o mnie, jakbym była za ścianą? Justin, to mój ojciec. Bądź tak miły i nie opowiadaj mu, czy mnie dotykasz, czy mnie nie dotykasz. A ty, tato, daj sobie na wstrzymanie i nie wypytuj mojego faceta o sprawy, o których nigdy nie rozmawiałbyś ze mną.

-Więc teraz rozmawiam - mówi i widzę, jak pomiata nim zażenowanie. Widzę na jego miejscu siebie, na miejscu Viv Amy i głuchą martwotę w sprawach istotnych. Czy ja także będę miał opory przed rozmawianiem z nią o jej własny życiu? - Sypiasz z nim?

-Nie - odpowiada stanowczo, ręce splecione ma na piersi.

-Zabezpieczacie się?

-Tato, nie sypiam z nim - podkreśla dosadnie, a mnie aż boli ta szczerość.

-Ale gdy zaczniesz, pamiętaj o tym.

-Z całym szacunkiem - wtrącam, zmieniając opatrunek na nos - ale dbanie o gumki to moja działka. Nie planuję drugiego dziecka w przeciągu kilku lat.

Made in heavenWhere stories live. Discover now