Rozdział 10

248 11 0
                                    

     Usłyszałam głośny grzmot i przerażona podniosłam się do pozycji siedzącej. Przetarłam dłonią oczy i rozejrzałam się wokoło. Dopiero po chwili doszedł do mnie fakt gdzie jestem. I z kim. Za oknem trwała właśnie okropna ulewa, której towarzyszyły przeraźliwe grzmoty i błyskawice. Wiatr bujał drzewami na wszystkie strony jakby były z papieru. Zadrżałam z zimna, które panowało w domku. Lecz oprócz odgłosów burzy, nie słyszałam kompletnie nic. Postanowiłam, że sprawdzę gdzie jest Matthew. Wstałam z ciepłego łóżka, a na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Szybko wygrzebałam z torby jakąś bluzę i skarpetki i ruszyłam do salonu. Nie wiem nawet, która jest godzina, bo nadal nie odzyskałam swojego telefonu. Rozejrzałam się po salonie, ale chłopaka nigdzie nie widziałam. W łazience nie paliło się światło, więc tam też go nie ma. Zmarszczyłam brwi i postanowiłam sprawdzić kuchnię, ale jak przypuszczałam, tam go także nie było. Zauważyłam na stole telefon, więc po niego sięgnęłam. Niestety nie był mój, ale raczej się nie obrazi jeśli go pożyczę, prawda? Poza tym, skoro on ma moją komórkę, a nie ma go w domku, to będę mogła do niego zadzwonić. Mimo, że jest zbyt nachalny, pewny siebie, zachowuje się jak pan i wszechwładca i wiele innych epitetów, którymi mogę go określić, to nie chciałabym sama tutaj siedzieć w taką burzę. Bo on nie wrócił sam do Nowego Jorku, prawda? Wyrzuciłam z głowy złe myśli, chociaż naprawdę zaczynałam się bać. Poza tym, ja łatwo wpadam w panikę w takich sytuacjach. Nie, żebym miała ich dużo, ale sami wiecie jak to jest. Odblokowałam telefon z łatwością, bo nie posiadał żadnej blokady i wybrałam swój numer.
Pierwszy sygnał...
Drugi sygnał...
Trzeci sygnał...
Czwarty sygnał...
Piąty sy... Połączenie zostało przerwane.
Tak po prostu się rozłączył! Zdenerwowana odłożyłam telefon z powrotem na blacie i już chciałam odejść, kiedy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Bez chwili namysłu wzięłam go do ręki i odblokowałam.
Ruth:
Hej, kocie. Mam nadzieję, że nie zapomniałeś o dzisiejszym wieczorze. Wolisz różową czy czerwoną bieliznę?
I okey, ale w tej chwili pożałowałam, że to odczytałam. Prychnęłam i odłożyłam telefon na miejsce. Poszłam do sypialni i przebierając się w leginsy i bluzkę, zastanawiałam się co u diabła wyprawia Matthew. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk trzaskanych drzwi. Związując włosy, szłam w stronę przemoczonego chłopaka.
- Mogę wiedzieć co ty do jasnej anielki wyrabiasz? - spytałam, a moje zirytowanie można było wyczuć na kilometr. Brunet spojrzał się na mnie chłodnym wzrokiem.
- Mogę wiedzieć, dlaczego do ,,jasnej anielki" ruszasz mój telefon? - spytał się tonem podobnym do mojego.
- Może dlatego, że zabrałeś mi mój, a poza tym, leżał na blacie, a ciebie nie było - obserwowałam jak chłopak zdejmuje mokrą kurtkę i buty i wymijając mnie idzie do kuchni. - A, zapomniałabym, dostałeś wiadomość.
- Co?! Chyba nie czytałaś tego?!- spytał zdenerwowany i okey, ale nigdy go takiego nie widziałam. Cóż, tak szczerze mówiąc, nie miałam za bardzo okazji.
- A jeśli tak? - założyłam ręce na klatce piersiowej i się w niego wpatrywałam. Obrzucił mnie wściekłym spojrzeniem, ale mogłam dostrzec przebłysk strachu? Naprawdę nie wiem. Zachowuje się dziwnie.
- Masz szczęście, że to tylko Ruth - warknął i błyskawicznie pojawił się przede mną, przyciskając mnie do ściany.- Gdyby to był ktoś inny, miałabyś przechlapane. A następnym razem nie dotykaj mojego telefonu, zrozumiano? - zmierzył mnie wściekłym wzrokiem.
- Wypchaj się. - odwarknęłam i próbowałam wydostać się z jego ,,pułapki", ale był zbyt silny, a nawet jeszcze bardziej mnie przycisnął. Poczułam delikatny ból w plecach, ale nie chciałam dać tego po sobie poznać. Nie wygra ze mną, choćby nie wiem co.
- Grzeczniej, bo naprawdę źle się to dla ciebie skończy, księżniczko. Nie znasz mnie i nie wiesz na co mnie stać - szeptał groźby do mojego ucha, coraz bardziej dociskając mnie do ściany i powodując ból.
- O proszę, jednak masz mózg i zrozumiałeś pewną, najważniejszą rzecz - powiedziałam, starając się by mój głos się nie załamał. Popatrzył na mnie zdezorientowany, minimalnie zmniejszając nacisk.
- Niby jaką rzecz?
- Że cię nie znam, a ty nie znasz mnie. Grasz w swoje idiotyczne gierki, które tylko i wyłącznie ciebie bawią. Ale powiem ci coś, cokolwiek planujesz, odpuść sobie. Nie jestem Ruth. Nie wskoczę ci przy pierwszej lepszej okazji do łóżka, więc naprawdę daj sobie spokój - mówiłam, a brunet patrzył się na mnie ze zmarszczonymi brwiami. - Najlepiej będzie, jeśli teraz zawieziesz mnie do domu i oboje wrócimy do swojego życia. Ja do przyjaciół i rodziny, a ty do imprez i zaliczania panienek - odsunął się ode mnie całkowicie i patrzył przenikliwie. Odetchnęłam prawie niezauważalnie z ulgą, że nie jestem już przyciskana do ściany. Mierzyliśmy się wzrokiem dobre kilka minut, po czym Matthew powiedział:
- No, brawo. Zaimponowałaś mi jeszcze bardziej niż do tej pory.
- Nie to miałam na celu. A teraz, oddaj mi telefon - i nie powiem, ale byłam mile zaskoczona, kiedy chłopak wyjął z kieszeni urządzenie i mi je wręczył. - Dziękuję - powiedziałam i już miałam odejść do sypialni, kiedy zatrzymał mnie jego głos:
- Swoją drogą, niezłą masz koleżankę. Wolna, zajęta? - na jego twarzy zagościł cwaniacki uśmiech, a tym razem ja zmarszczyłam zdezorientowana brwi.
- O jakiej koleżance mówisz? - spytałam niepewnie, bo naprawdę po nim można się spodziewać wszystkiego.
- Tej, z którą masz tak dużo zdjęć. Blondynka z niebieskimi oczami - gdy to powiedział moje serce zabiło dwa razy mocniej, krew w żyłach przyspieszyła, a ręce samowolnie zacisnęły się w pięści.
- Jakim prawem oglądałeś moje zdjęcia? - wycedziłam przez zęby. - Kto pozwolił ci w ogóle używać tego telefonu?! - krzyknęłam, a z jego twarzy znikł uśmiech, a zastąpiło go zaskoczenie moim wybuchem. - Jak dużo zdjęć widziałeś?
- Wszystkie, smsy zresztą też - powiedział obojętnie, opierając się nonszalancko o ścianę. A ja? Ja wpadłam w szał. Na zewnątrz starałam się zgrywać pozory, ale wewnątrz mnie szalała burza jeszcze większa niż za oknem. Podeszłam do niego i uderzyłam w twarz. Patrzył na mnie z niedowierzaniem, a na policzku pojawiał się czerwony ślad od mojej ręki.
- Nie waż się nawet o tym przy mnie, ani przy kimś innym wspominać. Inaczej, nie ręczę za siebie - powiedziałam, po czym wściekła zamknęłam się w łazience. Łzy tęsknoty, bezradności i złości spłynęły po moich policzkach. W telefonie miałam większość zdjęć moich i Meg. Sms'y też nie zostały usunięte, bo nie potrafiłam tego zrobić. Czasami, kiedy dzień był paskudny, czytałam je wszystkie i trochę było mi lżej. Nie miał prawa ich czytać! Nikt nie miał prawa ich czytać z wyjątkiem mnie! Nie przejmowałam się niczym, czy Matthew usłyszy mój płacz czy nie. Czy zrobi coś czy nie. Mam go gdzieś. Wytarłam łzy i przemyłam twarz lodowatą wodą. Odczekałam jeszcze parę minut i wyszłam z pomieszczenia. Zignorowałam kompletnie chłopaka i poszłam zrobić sobie coś ciepłego do picia. Byłam właśnie w trakcie wsypywania herbaty do kubka, kiedy rozległ się dzwonek mojego telefonu. Odebrałam, nie zwracając nawet uwagi kto dzwoni.
- Tak, słucham - powiedziałam, przytrzymując ramieniem urządzenie i nalewając wodę.
- Venus? - usłyszałam płaczliwy głos mojej siostry.
- Amy, kochanie, co się stało? Dlaczego płaczesz? - zaczęłam się niepokoić. Słyszałam płacz mojej Amy i nie wiedziałam co mogło być nie tak.
- Mama nas już nie kocha. Widziałam jak całuje się z jakimś facetem - załkała jeszcze bardziej, a w tle usłyszałam przejeżdżające samochody.
- Am, gdzie ty teraz jesteś?
- Uciekłam z domu. Nie chciałam się zobaczyć z mamą - co ta dziewczyna wyprawia?!
- Jak to uciekłaś z domu? Amanda, masz natychmiast wracać do mamy! Albo chociaż do dziadków. Gdzie ty teraz jesteś? - byłam okropnie zdenerwowana i bardzo się o nią martwiłam. Wiedziałam też, że jeżeli uprze się w jakiejś sprawie, to nie odpuści choćby nie wiem co.
- Sama nie wiem. Jestem...- ogromna błyskawica przecięła burzowe niebo, a błysk można było dostrzec z bliska. Nagle zgasły wszystkie światła, a połączenie zostało przerwane.
- Cholera jasna! - krzyknęłam na cały dom.
- Venus, jesteś w kuchni?! - usłyszałam krzyk Mathew, a po chwili wszedł do pomieszczenia. - Piorun musiał trafić w przewody czy coś. - wyjaśnił spokojnie, ale ja byłam zdenerwowana, a przede wszystkim bałam się o siostrę.
- Jedziemy do domu, natychmiast - powiedziałam i powoli ruszyłam do sypialni na ślepo, wysuwając ręce przed siebie, by nie uderzyć w ścianę albo mebel.
- Daj spokój. Za niedługo powinni to naprawić - powiedział, idąc za mną.
- Nic mnie nie obchodzi czy to naprawią czy nie. Moja siostra uciekła z domu. Muszę ją znaleźć - warknęłam i po ciemku spakowałam wszystkie rzeczy do torby.
- Przecież jest z nią mama. Nie przesadzaj - powiedział to obojętnym tonem, a we mnie się aż zagotowało w środku.
- Posłuchaj mnie uważnie, to, że ty nie dbasz o swoją siostrę, to nie znaczy, że ja też tak robię! A teraz masz zawieść mnie do domu, bo moja siostra jest gdzieś sama w nieznanym jej wielkim mieście! - krzyknęłam.
- Nic nie wiesz o moich relacjach z siostrą! - odkrzyknął i przysunął się bliżej mnie.
- Wiem więcej niż ci się wydaje! - chłopak prychnął, ale wziął moją torbę w rękę i popatrzył na mnie wyczekująco. Wyminęłam go i ruszyłam do wyjścia. Wsiadłam do samochodu i czekałam aż brunet zamknie drzwi od domku i włoży nasze bagaże do bagażnika. Na dworze była okropna burza i wiem, że to kompletna głupota jechać w taką pogodę gdziekolwiek, ale nie mogłam zostawić Amy samej. Nie rozumiałam kompletnie nic z całej tej sytuacji. Czy zawsze musi się dziać coś złego?! Chłopak wszedł do pojazdu i z piskiem opon wyjechał z wjazdu. Nie odzywaliśmy się do siebie, a ja nerwowo przewracałam telefon w ręce. Był rozładowany. Tak bardzo się o nią martwiłam. Co tej dziewczynie strzeliło do głowy?! I o co chodzi z mamą i jakimś facetem?! Tysiące pytań kłębiło się w mojej głowie, ale na żadne z nich nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi.
- O co chodzi z twoją siostrą? - zapytał w końcu Matthew, zerkając na chwilę na mnie.
- Sama nie wiem. Wiem jedynie, że chodziło o coś związanego z moją mamą - powiedziałam i poczułam zbierające się łzy.
- Ta, zazwyczaj winni są rodzice - powiedział to tak, jakby sam doświadczył czegoś okropnego ze strony rodziców. Zrobiło mi się jakby dziwnie przykro. - Znajdziemy ją Vee - pokiwałam głową, ale naprawdę się bałam.
- Jeśli coś jej się stanie, to nie wiem co zrobię - w którymś momencie mój głos się załamał, a z oczu popłynęły łzy, znowu.
- Ej nie płacz. Rany, nie wiem co mam zrobić w takim momencie - powiedział bezradny. - Znajdziemy ją, obiecuję. Tylko nie płacz - położył swoją rękę na mojej, którą trzymałam na kolanie.
- Ręce na kierownicę. Nie chcę zginąć - powiedziałam, po czym strzepnęłam jego ciepłą i dużą dłoń. Ten pokręcił głową, ale posłuchał i położył rękę na kierownicy.
- Mogę wiedzieć o co chodzi z moją siostrą? - spytał, zerkając na mnie niepewnie. Zagryzłam wargę, bo zdecydowanie za dużo powiedziałam, a nie powinnam.
- Myślę, że to z Mirandą powinieneś porozmawiać, nie ze mną. Powiedziałam coś w gniewie, ale wiesz, naprawdę powinieneś z nią szczerze porozmawiać - pokiwał głową i nic więcej już nie powiedział.

Nowe JutroWhere stories live. Discover now