Epilog

261 13 3
                                    

- Nie mogę uwierzyć, że to wreszcie koniec - westchnęła Emily i uśmiechnęła się szeroko.
- Nie taki koniec. Przed tobą jeszcze rok nauki, skarbie - zaśmiał się Zack, ale zaraz przestał, kiedy jego dziewczyna zgromiła go wzrokiem.
- I co my bez was zrobimy? - spytała Miranda do chłopaków i zrobiła smutną minę. - Nie będzie was przy nas, więc kto nas obroni przed tymi wszystkimi chłopakami? - powstrzymywałam się od wybuchu śmiechu, bo niemożliwe, żeby Max wziął to na poważnie.
- Nie martw się, załatwię to - oparł brodę na jej głowie. A jednak. Miranda puściła mi oko i cicho zachichotała. Staliśmy w dusznej sali gimnastycznej i czekaliśmy aż dyrektor skończy mówić i będziemy mogli zacząć wakacje.
- Ale jesteś moja, prawda? - szepnął mi na ucho Matthew i zaczął całować po szyi. Całe szczęście staliśmy na samym tyle z dala od gapiów.
- Jestem - uśmiechnęłam się i odsunęłam jego głowę, co spotkało się z jękiem niezadowolenia.
- ...a teraz możecie rozejść się do domów - kiedy pan dyrektor to powiedział, wszyscy wyrzucili ręce do góry i rozległy się krzyki radości. W końcu. Ten rok był tak intensywny. Poznałam prawdziwych przyjaciół, spotkałam chłopaka, za którym szaleję, a on za mną. Mama i Luke są szczęśliwym małżeństwem i razem tworzymy zgraną rodzinę. Owszem, zdarzają się kłótnie, ale jak wszędzie. Najważniejsze, że zawsze umiemy powiedzieć przepraszam i przyznać się do błędu.
- Venus! - usłyszałam, kiedy szłam z moimi przyjaciółmi korytarzem do wyjścia. Odwróciłam się zaskoczona i zobaczyłam Derek'a. Matt zmarszczył brwi, ale wypuścił moją rękę i pozwolił mi do niego podejść.
- Cześć - uśmiechnęłam się do niego.
- Chciałem ci życzyć udanych wakacji. No i nadal wisisz mi kawę i ciasto - zaśmiał się i włożył lekko speszony ręce do kieszeni.
- Dziękuję, tobie też. Ah, tak! Musisz się koniecznie upomnieć. Napisz do mnie i się spotkamy - zapewniłam. Usłyszałam znaczące chrząknięcie i Derek się speszył jeszcze bardziej.
- To ty jesteś tym chłopakiem, który zawiózł Vee do szpitala? - zapytał groźnym głosem Matt. Położyłam ręce na jego plecy, gładząc je uspokajająco. Jeszcze tego by brakowało, żeby na koniec się tutaj pobili.
- Mhm - mruknął cicho i uśmiechnął się do mnie niemrawo.
- Dziękuję - powiedział brunet, zaskakując tym mnie i chłopaka. - Przynajmniej ty byłeś wtedy przy niej - uśmiechnął się do mnie smutno.
- Spoko - powiedział i podał dłoń mojemu chłopakowi, z którego byłam naprawdę dumna.
- Ale pamiętaj, to że odchodzę z tej szkoły, nie znaczy, że masz ją podrywać, jasne? - uniósł brwi do góry, a Derek lekko się skrzywił, bo Matt chyba chciał mu zmiażdżyć rękę.
- Matt! - powiedziałam z wyrzutem i przewróciłam oczami. Chłopak puścił go, ale mierzył go wzrokiem spod przymrużonych powiek.
- Jasne - wychrypiał.
- My już musimy iść, ale napisz kiedyś - posłałam mu ostatni uśmiech i splotłam swoje palce z Matt'a. - Musiałeś go tak ściskać? Przecież ci nic nie zrobił - westchnęłam i dołączyliśmy do przyjaciół.
- Jesteś moja - powiedział, jakby to wszystko wyjaśniało.
- Jaskiniowiec - wypięłam mu język, ale musiałam się uśmiechnąć.
***
- Vee! Chodź do nas! - krzyknął Sam i zrobił mi miejsce obok siebie. Wszyscy wybraliśmy się na plażę, która była oddalona spory kawałek od Nowego Jorku, by uczcić pierwszy dzień wakacji. Złapałam kubeczek z colą w środku i się do nich dosiadłam.
- To był dziwny rok - Em położyła głowę na moim ramieniu i się lekko uśmiechnęła.
- Trochę - przyznałam i się uśmiechnęłam. Rozejrzałam się i wszędzie widziałam zadowolonych ludzi, którzy byli dla mnie tacy bliscy. Sam siedział koło mnie z gitarą w ręku i coś na niej pobrzdąkiwał, dalej siedział Max, który przytulał do siebie Mirandę. Potem był Mike śmiejący się z jakąś poderwaną na plaży dziewczyną.
- Cieszę się, że wtedy na siebie wpadłyśmy - też się cieszyłam. Bez niej i bez reszty nie poradziłabym sobie.
- Patrzcie kogo tu mamy! - krzyknął Zack i pokazał na jakiegoś chłopaka.
- Tony! - wykrzyknęłyśmy i razem z Em poderwałyśmy się z miejsc.
- Czemu nic nie mówiłeś, że przylatujesz? - spytałam z wyrzutem, ale i tak go przytuliłam.
- To miała być niespodzianka - mrugnął i zaczął się witać z resztą. Poczułam ciepłe ręce obejmujące mnie wokół brzucha. Uśmiechnęłam się i odwróciłam twarz do mojego chłopaka. Pocałował mnie i podniósł za uda, przez co owinęłam go w pasie.
- Gdzie idziesz? - spytałam, odrywając się od jego cudownych ust.
- Idziemy się wykąpać - uśmiechnął się łobuzersko i położył swoje ręce na moich pośladkach okrytych jedynie strojem kąpielowym.
- Tu są dzieci! Proszę się nie gwałcić! - zawołał Max, zasłaniając Samowi oczy. Matt pokazał im środkowy palec i dalej szedł ze mną do wody. Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- A czy ty zdajesz sobie sprawę, że jest już ciemno? - zapytałam i wplątałam swoje palce w jego włosy. Jak ja je kocham.
- No nie gadaj - prychnął i przewrócił oczami. Ponownie przyległ swoimi ustami do moich i wszedł do wody. Całe szczęście była ciepła. Plaża była prawie pusta, nie licząc naszej paczki i kilku ludzi, więc czuliśmy się komfortowo. Poza tym, kiedy jestem z Matthew, świat przestaje istnieć.
- Jakie masz plany na te wakacje? - spytałam zaczepnie, nadal oplatając jego biodra.
- Spędzę je z najpiękniejszą i najlepszą dziewczyną na świecie. Może ją kojarzysz? - uśmiechnął się łobuzersko i cmoknął mnie w usta.
- Chyba tak, ale pewna nie jestem - zaśmiałam się. Przejechałam palcami po torsie bruneta, zostając dłużej przy najnowszym tatuażu. - Mówiłeś, że kiedyś mi powiesz co on oznacza - powiedziałam i zatrzymałam palec na napisie.
- Znaczy: moja księżniczka - uśmiechnął się niewinnie. Rozczuliło mnie, że wytatuował sobie akurat ten napis i to w takim miejscu. Tuż na sercem. - Mam dla ciebie niespodziankę - spojrzałam na niego zaciekawiona. - Zabieram cię na dwa tygodnie do Hiszpanii - zrobiłam wielkie oczy.
- Co?! Naprawdę? - spytałam zaskoczona i wielki uśmiech rozjaśnił moją twarz. - Nie wierzę! - krzyknęłam i go przytuliłam.
- Wylatujemy za trzy dni - zaśmiał się z mojej reakcji.
- Tak bardzo cię kocham - złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach.
- Ja ciebie bardziej, księżniczko - i pogłębił pocałunek zawierający jak zawsze miłość i oddanie. Zaraz potem dołączyła do nas reszta, a jakiś facet po drugiej stronie plaży, zaczął puszczać fajerwerki. Spojrzałam najpierw w górę, a potem znów na Matt'a z wielkim uśmiechem i widząc jego szczęśliwą twarz, niczego więcej nie potrzebowałam.
I właśnie tu, w ramionach chłopaka, którego pokochałam, znalazłam ukojenie w bólu. Różnie między nami było i pewnie będzie, ale zawsze staramy się ze sobą rozmawiać. Najważniejsze, że mam jego, moich przyjaciół i rodzinę, a żadne przeszkody nie są mi straszne. A co będzie potem? Tego nie wie nikt.
***
Kochani, nie wierzę, że to koniec!Popłakałam się jak bóbr, kiedy pisałam te dwa ostatnie rozdziały i wierzcie, że jest mi strasznie ciężko żegnać się z Venus i Matthew. 😭😭😭😭 Włożyłam w to opowiadanie serce, mnóstwo pracy i czasu. Miałam chwile załamania i chciałam usunąć całe opowiadanie, ale na całe szczęście są osoby, które mnie od tego pomysłu odwodziły. Nie wiem, czy będzie druga część. Raczej nie, ale jestem pewna, że powstaną inne opowiadania. Dziękuję.
Irenaaa❤️

Nowe JutroWhere stories live. Discover now