Rozdział 11

235 10 2
                                    

      Z samego rana zadzwoniłam po dziadka, żeby po nas przyjechał. Nie chciałam budzić rodzeństwa Daddario, więc zostawiłam im kartkę na stole w kuchni, w której podziękowałam i przeprosiłam za kłopot. Amanda wyjaśniła wszystko dziadkowi, co rzecz jasna mu się nie spodobało. Musiał jechać do kancelarii i dlatego powiedział, że przyjedzie wieczorem razem z babcią. W nocy wysłałam mamie sms'a gdzie jesteśmy, więc się nie musiała martwić. Nie mam pojęcia czy go odczytała, ale mam nadzieję, że tak. Szłyśmy z Amy ścieżką prowadzącą do domu, a dziewczynka kurczowo trzymała moją rękę.
- A co, jeśli mama naprawdę nas zostawi? - spytała, zatrzymując się nagle.
- Oh, głuptasku, przecież mama nas bardzo, ale to bardzo kocha. Jestem bardziej niż pewna, że nigdy nas nie zostawi - powiedziałam, na co Amy kiwnęła głową. Westchnęłam ciężko, bo wiedziałam, że czeka mnie trudna rozmowa z mamą i nie mam pojęcia, jak się zakończy. Weszłyśmy do salonu, gdzie mama siedziała i oglądała telewizję. Kiedy nas zobaczyła, od razu przybiegła nas przytulić.
- Pani Rivert dzwoniła do mnie wczoraj, ale ja nie mogłam odebrać. Dopiero teraz zauważyłam sms'a, w którym napisała, że źle się poczuła i dlatego cię nie zabrała ze szkoły - tłumaczyła mama, mocno przytulając dziewczynkę. -Twojego smsa, Vee, też dopiero odczytałam. Oh, Amy, co ty najlepszego zrobiłaś? - spytała, a w jej głosie słychać było troskę. - Dobrze, że po nią przyjechałaś.
- Wiem. Mamo musimy chyba poważnie porozmawiać - powiedziałam, na co popatrzyła się na mnie zdziwiona, ale pokiwała głową. Wysłała Amandę do pokoju, a wraz ze mną udała się na taras, uprzednio zabierając ciepły sweter. Usiadłam na huśtawce, a mama obok mnie. Przez dłuższą chwilę żadna z nas się nie odzywała. Wzięłam głęboki wdech i postanowiłam przerwać tą ciszę.
- Amy przez kilka godzin siedziała sama w Central Parku - zaczęłam, a mama spojrzała się na mnie z zaskoczeniem, ale i ze zdenerwowaniem. - Zadzwoniła do mnie i wiesz, co powiedziała? Że uciekła, bo widziała cię jak całujesz się z jakimś mężczyzną - na twarz kobiety wpłynęło przerażenie i poczucie winy. Patrzyła się wszędzie tylko nie na mnie. Przez naprawdę długą chwilę się nie odzywała, a ja coraz bardziej się w tym gubiłam.
- Poznałam Luke'a około dwalata temu, niedługo po odejściu Andre, to znaczy waszego ojca. Wspierał mnie, pomagał, rozśmieszał. Był cudownym przyjacielem. Dawał mi to, czego najbardziej w tamtej chwili potrzebowałam, swoją uwagę. Od pewnego czasu zaczęliśmy do siebie czuć coś więcej - łzy skapywały na trawę, ale mama zdawała się ich nie dostrzegać. - Oh, Venus, nie chciałam, żeby to wszystko tak wyszło. Przysięgam chciałam wam powiedzieć, ale we właściwym momencie. Bałam się, że pomyślicie, iż chcę was zostawić- przytuliłam się do jej boku i powiedziałam: - Amy właśnie tak pomyślała - mama kiwnęła głową. - Jesteśmy twoimi kochanymi córeczkami. Gdybyś tylko nam powiedziała od razu, oszczędziłabyś tej nieprzyjemnej sytuacji.
- Bardzo zawaliłam sprawę? - spytała ze skruchą w głosie.
- Nawet najlepsi popełniają błędy - powiedziałam, po czym wtuliłam się w nią jeszcze bardziej. - Opowiesz mi coś więcej o nim? - spytałam, patrząc na mamę. Uśmiechnęła się lekko i pokiwała głową.
- Cóż, powinnaś wiedzieć, że jest moim szefem - przygryzła nerwowo wargę, a gdy nie zobaczyła jakichś przesadnych emocji związanych z tym faktem, kontynuowała. - Jest ode mnie starszy o 4 lata. Nie ma żony, ani dzieci. Jest bardzo pracowity, ale umie podzielić czas na wszystkie inne, ważne dla niego rzeczy. Wiesz, jest bardzo opiekuńczy, a jego poczucie humoru potrafi wyciągnąć człowieka z największego dołka - w jej, już suchych od łez oczach, tańczyły wesołe ogniki, a na twarz wpłynął uśmiech, którego chyba nie kontrolowała. Byłam na siebie taka wściekła. Moja mama była zakochana, a ja tego nie zauważyłam. Jak mogłam być taką egoistką?! To dlatego, tak szybko pozbierała się po odejściu ojca. Miała przy sobie tego Luke'a.
- Ty go kochasz mamo - stwierdziłam i się uśmiechnęłam. Nie macie pojęcia, jaka byłam szczęśliwa z tego powodu. Moja mama znów jest zakochana i to w kimś, kto daje jej ogromne szczęście. Spojrzała na mnie i nerwowo przygryzła wargę. 
- Chyba tak, córeczko.
- No, to w takim razie, chcę go poznać i to jak najszybciej - kobieta spojrzała na mnie zaskoczona i spytała: - Nie jesteś na mnie zła? - tym razem to ja patrzyłam na nią z zaskoczeniem.
- Mam być zła, że jesteś szczęśliwa? Mamo, ja się bardzo cieszę. No, ale najpierw muszę go poznać, żeby się przekonać, czy cię nie skrzywdzi - zaśmiała się na moje słowa i pokręciła rozbawiona głową.
- Zaproszę go jutro na kolację, co ty na to?
- Super, mogę nawet sama ją przygotować - powiedziałam, planując już w głowie menu na jutrzejszy wieczór. Mama miała właśnie coś powiedzieć, kiedy przerwał jej głos mojej siostry: - Czyli nas kochasz i nie zostawisz? - stała w wejściu na taras, patrząc na nas mokrymi od łez oczami. Mama wstała i przytuliła ją, po czym powiedziała: - Nigdy, ale to nigdy tego nie zrobię, kochanie. Obiecuję to tobie i Venus.
- To ja mogę pomóc przy tej kolacji- powiedziała, co wywołało u nas śmiech.
- Dobrze, kochanie. A teraz zapraszam do domu, gdzie dokładnie omówimy twoją ucieczkę - kobieta zrobiła surową minę i razem z Am zniknęły w salonie. Ja sama posiedziałam jeszcze kilka minut na huśtawce, po czym również wróciłam do domu. Wieczorem przyszli dziadkowie, którzy także dowiedzieli się całej prawdy. Najciekawsze jednak było to, że babcia w ogóle nie była zaskoczona, a wręcz przeciwnie. Ale co się dziwić, to moja babcia, a ona wie wszystko. Dziadkowie także przyjdą jutro poznać Luke'a. Mama chyba jest coraz bardziej zdenerwowana, choć nie ma powodów, przecież go nie zjemy. Chociaż jeśli nie będzie nam pasował... Przed snem porozmawiałam chwilę z Em, która była na mnie wściekła. Uwierzcie też jestem, ale czasu nie cofnę, niestety. Umówiłyśmy  się w środę na kawę. Obiecałam, że wszystko jej opowiem, a ona podobno też chce mi oznajmić coś bardzo ważnego. Zmęczona dzisiejszym dniem, szybko zasnęłam.

Nowe JutroWhere stories live. Discover now