Rozdział 25

226 9 0
                                    

- Zabij mnie! - jęknęła Emily i uderzyła głową o szafkę obok. Posłałam jej rozbawione spojrzenie i nadal wkładałam książki.
- Co znowu zrobiłaś? - spytałam dziewczyny, która nadal z głową na szafce patrzyła na mnie wzrokiem pełnym poczucia winy i bezsilności.
- Jestem największą idiotką na tym popieprzonym świecie. O, idzie twój książę - mruknęła niechętnie i zamknęła oczy. Uśmiechnęłam się do chłopaka, który zmierzał w naszą stronę z paroma kolegami z drużyny.
- Hej, księżniczko - przywitał się i od razu przyłożył swoje usta do moich, nie dając mi dojść do słowa. Usłyszałam wiwaty i gwizdy, na co Matt posłał chłopakom środkowy palec. - Przepraszam, że się tak wymknąłem i nie przyjechałem po ciebie, ale musiałem pogadać z ojcem - wyszeptał i jeszcze raz mnie cmoknął.
- Ale wszystko w porządku? - zapytałam lekko zaniepokojona, bo sądząc po jego minie ta rozmowa nie poszła tak, jak tego oczekiwał.
- Nie, ale się tym nie przejmuj. Jedziemy gdzieś po szkole? - przyciągnął mnie do siebie i głaskał lekko po policzku. Czułam na sobie wzrok zebranych na korytarzu i miałam ogromną ochotę wykrzyczeć im w twarz, żeby zajęli się sobą. Uśmiechnęłam się do niego przepraszająco.
- Przepraszam, ale dzisiaj nie mogę. Luke poprosił mnie o pomoc.
- Dobra gołąbeczki starczy tych czułości. Mamy matematykę! Z Woodrow! Zaraz! - wykrzyczała mi nad uchem Em, za co chciałam ją zamordować.
- Do zobaczenia na lunchu? - upewnił się brunet, ignorując ponaglające słowa kolegów i mord w oczach mojej przyjaciółki.
- Jasne - cmoknęłam go w usta i wzięłam Em pod rękę.
- Zaraz się porzygam - jęknęła i pociągnęła mnie w stronę klasy matematycznej.
- Em, co ci się dzisiaj stało? - usiadłam na swoim miejscu i odwróciłam się do dziewczyny, która położyła się na ławce.
- Zack się stał - warknęła i uderzyła głową o blat.
- C.. - przerwałam, kiedy do klasy wszedł nauczyciel.
- Panienko Willstone, widzę, że jest panienka chętna do odpowiedzi przy tablicy. Tak więc zapraszam - wskazał gestem ręki na przedmiot wiszący na ścianie. Z ust Em wyszła wiązanka przekleństw i nie były one wypowiedziane pod nosem. - Chyba, że woli panienka iść do pana dyrektora za używanie wulgaryzmów na lekcji - rzucił ostrzegawczym tonem, rzucając dziennik na biurko.
- Przepraszam - burknęła, ale nie słychać było w jej głosie ani krzty skruchy.
- Do tablicy - zagrzmiał pan Woodrow, a Em posłusznie wykonała jego polecenie.
***
- Powiesz mi w końcu co się stało? - spytałam dziewczyny, kiedy stałyśmy w kolejce po jedzenie. Po matematyce, na której dostała jedynkę z odpowiedzi, Em nie była zbytnio rozmowna, a właściwie to w ogóle nic nie mówiła.
- Mam pieprzony okres, dostałam kolejną pałę z matmy, ten idiota Woodrow się na mnie uwziął, a dupek Zack mnie unika odkąd wyznałam, że chyba się w nim zakochałam - stanęłam jak wryta i spojrzałam na nią, chcąc znaleźć jakiś znak, że żartuje. Jednak nic takiego nie zobaczyłam, tylko złość, zirytowanie i smutek.
- Dlaczego ja nic nie wiem o tym, że zakochałaś się w Zack'u? - spytałam z wyrzutem i biorąc pierwszą lepszą rzecz, odeszłam do stolika, a rudowłosa zaraz za mną.
- Bo ja sama dowiedziałam się o tym, kiedy już było po fakcie dokonanym - usiadła przy pustym stoliku i zabrała się za jedzenie.
- Hejka - przywitała się uśmiechnięta Miranda i zajęła miejsce naprzeciwko mnie. - Co się stało? - spojrzała na moją nadal zszokowaną minę i na burzowy nastrój Willstone.
- Ja już sama nie wiem - odpowiedziałam jej po chwili milczenia i uniosłam ręce w geście poddania.
- Em?
- Ja też nie - wzruszyła ramionami i wepchnęła sobie całą łyżkę budyniu czekoladowego do buzi. Chciałam zrobić to samo, ale przerwały mi wibracje mojego telefonu.
- Słucham - rzuciłam, kątem oka widząc zbliżających się w naszą stronę chłopaków. Byli wszyscy. Oprócz Zack'a.
- Cześć Vee. Wiem, że jesteś w szkole, ale masz chwilkę? - usłyszałam głos babci i mimowolnie cała się spięłam.
- Jasne babciu. Coś się stało? - wstałam ze swojego miejsca i mijając zdezorientowanego Matthew wyszłam z gwarnej stołówki. - Coś z dziadkiem? - dodałam.
- Co? Nie, dlaczego miałoby być coś z dziadkiem? - spytała zdziwiona, a ja odetchnęłam z ulgą. - Chodzi o to, że potrzebuję towarzystwa na jutrzejszych świątecznych zakupach. Co ty na to? - zapytała wesołym głosem, co wywołało u mnie lekki uśmiech.
- Z tobą zawsze babciu. Przepraszam cię, ale muszę kończyć. Kocham cię - rzuciłam i się rozłączyłam. Wróciłam do moich przyjaciół, gdzie wszyscy się śmiali, nawet Emily.
- Co jest? - zapytałam i zajęłam miejsce koło Matt'a.
- Ten idiota opowiada nam co dzisiaj odwalił - pokręcił rozbawiony głową Max i wskazał na Sam'a.

Nowe JutroWhere stories live. Discover now