One || Obliviousness

9.6K 903 310
                                    

*13 tygodni później*

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

*13 tygodni później*

Taehyung właśnie kończył suszyć włosy, kiedy jego mama zapukała do łazienki.

- Wejdź! – powiedział niechętnie i przejrzał się w lustrze.

Jego rodzicielka weszła do środka, chwytając za ulubiony lotion do twarzy, którego używała każdego wieczoru i spojrzała krytycznie na swojego syna.

- Dziecko, znowu masz to coś na głowie? Już się cieszyłam, że ten kolor schodzi, a ty to poprawiasz? Przecież cię z ojcem prosiliśmy, nauczycielom się to nie podoba, Taehyung...

- Ale mi się podoba. To moje włosy, nie twoje ani moich nauczycieli – wzruszył ramionami.

Kobieta tylko westchnęła i pokręciła głową. Już i tak straciła nadzieję, że jej młodsze dziecko kiedykolwiek przyniesie świadectwo z czerwonym paskiem i pójdzie na dobre studia. Cóż, zostało się tylko cieszyć, że to starsze się udało pod tym względem, oraz że Taehyung jest urodziwy i najwyraźniej zainteresowany płcią męską. Jak dobrze pójdzie, to może chociaż za mąż się go dobrze uda wydać. Jak Namjoon już zostanie prawnikiem, to prawdopodobnie ktoś z jego otoczenia się nada.

Nie chcąc dłużej wysłuchiwać narzekań matki Taehyung poszedł do swojego pokoju, sprawdzając natychmiast czy nie ma jakichś wiadomości. I w sumie to miał jedną, od Jimina, ale i tak lekko się skrzywił. Kochał Parka prawie tak samo jak swojego rodzonego brata, ale i tak wolałby jakiś odzew ze strony Jungkooka. Niby wiedział, że starszy jest dzisiaj zajęty nauką, ale co on poradził, że nie widział się z nim już trzy dni i cholernie mocno tęsknił? Logiczne więc, że musiał do niego zadzwonić.

- Tak? – Jeon odebrał po czterech sygnałach, witając go nieco ospałym głosem.

- Jungkokiee... Tęsknię – jęknął w słuchawkę i zrobił smutną minę, nawet jeśli starszy nie mógł tego zobaczyć.

- Skarbie ja też, uwierz, że wolałbym siedzieć z tobą, niż przy stercie książek. Jutro mam do 17:00 wykłady, ale później jestem wolny. Może uda nam się zobaczyć – ziewnął i upił łyk jakiegoś napoju, strasznie mocno siorbiąc.

- Może? Nie ma może, ja cię muszę zobaczyć... Poza tym dzisiaj rano znowu mnie bolał brzuszek i potrzebuję czułości.

- Ech, znów? Taehyung, coś ty znowu zeżarł? Ostatnie zatrucie trzymało cię tydzień i ostatnio non stop jęczysz, że ci niedobrze. Uważaj na żołądek...

- Nic, jem normalnie. Mówiłem ci, że to była wina przeterminowanej zupki z proszku – mruknął i rozłożył się wygodnie na łożku.

- Mhm, to nie jedz więcej przeterminowanych rzeczy. Tydzień twojego chorowania, to dla mnie był tydzień celibatu i brak mojej kruszynki. A w ogóle nadrobiłeś już zaległości?

- Zaległości? – zmarszczył brwi, przyglądając się swoim paznokciom.

- No, nie chodziłeś w tamtym tygodniu do szkoły, nie?

- Aaa.. Ta, skserowałem sobie notatki Jimina i wkleiłem do swoich zeszytów. Woah, w ogóle on się zabujał w jakimś kolesiu z ostatniej klasy i sobie ubzdurał, że ten dzisiaj na niego popatrzył. Jarał się tym jak neon na burdelu. Chociaż ja myślę, że zerkał gdzieś za niego, ale...

- Taeś... - przerwał mu. - To naprawdę fascynujące, tylko że mam dużo nauki. Porozmawiamy jutro, dobrze?

Szesnastolatek westchnął i nadął nieco policzki.

- No okej. To miłego wieczoru, buziaki – rozłączył się i zerknął na zegarek.

Była dopiero 21:00, a on już czuł się senny. Jak ostatnio zresztą cały czas. Niby była wiosna i coraz więcej słońca, a on czasami wręcz usypiał w ciągu dnia na siedząco. Może faktycznie powinien się przebadać na anemię, jak radził mu Namjoon, który martwił się o niego chyba bardziej, niż rodzice. Jak zwykle. Nawiasem mówiąc to w jego mieszkaniu przeleżał większość ostatniego czasu, kiedy był chory, a Seokjin (który uganiał się za jego bratem, lecz ten ślepiec tego nie widział) ugotował mu nawet raz zupę. Już mniejsza z tym czy z dobroci, czy by przypodobać się Namowi, ale jego matka nie raczyła nawet wyjść wcześniej z pracy, by z nim pobyć.

Poza tym Taehyung zawsze był jakoś bliżej z bratem, niż z rodzicami, od samego początku. No, może Namjoon nie był zachwycony, kiedy oznajmiono mu w wieku ośmiu lat, że będzie miał młodsze rodzeństwo. Wyobrażał sobie rozwrzeszczanego, brzydkiego bachora, który zabierze mu całą uwagę mamy i taty, natomiast w rezultacie pokochał Taehyunga w momencie, gdy tylko zobaczył ich matkę, trzymającą go w białym zawiniątku. Już nie wspominając o przyjemnym uczuciu ciepła, które poczuł w okolicach serca, gdy niemowlę ufnie ścisnęło jego kciuk tycimi paluszkami. 

Od chwili ujrzenia dużych, ciekawskich oczu maleństwa przepadł, obiecując sobie już zawsze bronić swojego małego braciszka i dawać mu dużo miłości.

Lata leciały, a on wciąż trwał w swoim postanowieniu, będąc dla młodszego najlepszym oparciem. Ale niestety, TaeTae – jak na nastolatka przystało w końcu zaczął mieć przed nim sekrety. A konkretnie jeden, nazywający się Jeon Jungkook. Jasne, już wiele razy miał ochotę się pochwalić Namowi tym, jakiego cudownego miał chłopaka, ale brat wciąż czasami traktował go jak dziecko. Obawiał się więc jego reakcji na wieść, że spotyka się z chłopakiem, prawie w jego wieku, na dodatek studiującym na tej samej uczelni co on, tylko na innym wydziale.

Taehyung pogrążony w przemyśleniach już prawie, prawie odpływał w krainę snów, jednak otworzył jeszcze na chwilę oczy. To był błąd, bo na szafce zobaczył czekoladę, na którą nagle nabrał kurewskiej ochoty. Jak zresztą każdego wieczoru, bo od ponad miesiąca podżerał coś wieczorem, a wcześniej nie czuł takiej potrzeby.
Podniósł się, wziął z opakowania jeden pasek słodyczy z jakimś kremowym nadzieniem i dopiero wrócił na łóżko. Nie powinno się jeść przed snem, ale od czterech kosteczek chyba nie przytyje?

Teen mom Taehyung | vkook - mpregOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz