Ci, którzy trzykrotnie mu się oparli. Cz. 1

4.3K 321 44
                                    

                  Kiedy w twoim życiu wszystko układa się tak jakbyś chciał, a każdy dzień jest lepszy od poprzedniego to oznacza, że los szykuje dla ciebie bardzo niemiłą niespodziankę. Tak jakby chciał powiedzieć "Nic nie trwa wiecznie. Musi być równowaga".

Lily od dnia ślubu, czuła że ta równowaga poważnie się zachwiała na jej korzyść i ze strachem patrzyła w przyszłość. Jej racjonalny umysł nie mógł pozwolić sobie na beztroskę. Nie kiedy toczyła się wojna. Wiedziała, że dni jej błogiego szczęścia niedługo się skończą.

- Dzień dobry Pani Potter. - Jak co rano powitał ją zachrypnięty po nocy głos Jamesa. Uśmiechnęła się, kiedy nalewając kawę do kubka poczuła na karku jego gorące usta i jedną z dłoni wkradającą się pod koszulkę piżamy.

- Dzień dobry Panie Potter. - Zaśmiała się cicho, odwracając w jego stronę. Musnęła jego usta w szybkim pocałunku i wcisnęła w ręce kubek. - Zazdroszczę ci, że możesz się dziś lenić.

- Mówiłem żebyś wzięła sobie wolne.- jęknął imitując małe dziecko, które chce do czegoś przekonać rodziców. - Wyobraź sobie ty, ja i nasza sypialnia z której nie wychodzilibyśmy cały dzień.

Rudowłosa kobieta pokiwała ze zrozumieniem głową

- Kuszące. Tymczasem będziesz ty i nasz piękny domek w którym przydałoby się pozbyć kurzu i zalegających na trawniku liści i ja zajmująca się cały dzień bólami żołądka i głowy.

- Rujnujesz moje marzenia. - powiedział Potter wydymając usta. Lily parsknęła śmiechem pocałowała go ponownie, tym razem w czoło.

- Ja po prostu pokazuje ci rzeczywistość, kochanie. - szepnęła. - Będę koło 17.

James patrzył jak jego żona znika w korytarzu, cichy trzask frontowych drzwi był dla niego znakiem że już wyszła. Spojrzał z grymasem na stertę naczyń w zlewie.

- Nie ma to jak wolne. - powiedział na głos.

                Lily wybierając swój zawód, nieco inaczej wyobrażała sobie pracę w szpitalu. Miała nadzieję, że będąc lekarzem nie dopadnie jej rutyna zawodowa. W końcu do szpitala trafiają różni ludzie, mający  odmienne choroby. Niestety, początek kariery lekarskiej nie jest tak kolorowy. Już pół roku temu zdała pierwsze egzaminy, pozwalające jej na pracę jako magomedyk, a najpoważniejsza dolegliwość jaką wyleczyła to zapalenie ucha. Niemal codziennie trafiali do niej czarodzieje z bólem, głowy, brzucha czy drobnymi skaleczeniami.

Rudowłosa kobieta ziewnęła i spojrzała na zegarek. Zostało jeszcze dwie godziny do końca zmiany. Żałowała, że nie dała się skusić Jamesowi na dzień wolny, ponieważ wyjątkowo było bardzo niewielu pacjentów. 

Dziewczyna wstała i przeciągnęła się.Nie widziała sensu w siedzeniu w pustym gabinecie. Wyszła na korytarz, gdzie kręciło się kilka osób, jednak nie było żadnego pacjenta.

Lily ruszyła w kierunku Pokoju Magomedyków, nie dane było jej tam dotrzeć w powietrzu rozległ się przenikliwy dźwięk alarmu. Kobieta stanęła w miejscu nie mogąc wykonać żadnego ruchu. Gdzieś w oddali usłyszała przerażone krzyki. Odetchnęła głęboko i widząc, jak inni lekarze kierują się w kierunku zamieszania postanowiła zrobić to samo. Była tuż przy schodach kiedy zielony promień trafił prosto w pierś biegnącego przed nią medyka. Instynktownie cofnęła się kilka kroków i wyciągnęła przed siebie różdżkę.

W jej głowie panował chaos podobny do tego na korytarzach, usilnie starała się przypomnieć jakiekolwiek zaklęcie, które mogłoby jej pomóc w starciu ze Śmierciożercami, ale w głowie miała pustkę. Ona, najlepsza uczennica w szkole, która bez problemu zdała wszystkie OWTM'y ma problem z przypomnieniem sobie jednego zaklęcia.

Sekrety Huncwotów - Miniaturki.Where stories live. Discover now