Pełnia księżyca.

3K 222 27
                                    

Na początku kilka informacji :

W tym rozdziale troszeczkę odchodzę od kanonu. Pani Rowling nieco inaczej opisywała przemianę w Wilkołaka. Wszystko co przeczytacie, jest moim wyobrażeniem. 

Dodaję tą miniaturę tuż po jej napisaniu. Nie mam niczego na zapas, więc nie wiem kiedy pojawi się kolejna ( we wtorek kończy mi się wolne). Tym razem nie dam wam żadnej podpowiedzi co do jej tematu(a tematy już mam ustalone z góry do samego końca)! :P 

Uwaga ! Porwałam się na narrację pierwszoosobową co było dla mnie ogromnym wyzwaniem - mam nadzieję, że nie ocenicie mnie zbyt surowo, pierwszy raz pisałam z tej perspektywy! 

Miłego czytania! :*


Na samym początku czuję coś na kształt mrowienia na powierzchni całej skóry. Uczucie to rozprzestrzenia się od koniuszków palców. Mógłbym nawet pokusić się o stwierdzenie, że jest zbliżone do łaskotek.

Nigdy nie jest mi dane rozkoszować się tym uczuciem, tuż po nim następuje fala bólu. Pierwsze ulegają przemianie zęby i paznokcie. Pojawiają się ostre kły i szpony, które z łatwością mogłyby rozszarpać skórę. Byłoby mi dużo łatwiej gdybym od razu, z początkiem przemiany, tracił świadomość. Gdybym nie musiał obserwować jak moje ciało zmienia się w powłokę potwora.

Ktoś powie, że po tylu latach mógłbym się do tego przyzwyczaić. Człowiek jest niesamowitą istotą, potrafi przywyknąć do najgorszego bólu i niedogodności, jednak obserwowanie jak przeistaczam się w bestię za każdym razem budzi we mnie odrazę.

Kolejna fala bólu zwala mnie z nóg, jeśli akurat stoję. Każda, nawet najdrobniejsza kość w moim ciele ulega wydłużeniu. Gdy miałem 6 lat spadłem z drzewa. Oczywiście rodzice przestrzegali mnie, żebym nie wspinał się tak wysoko, ale nie posłuchałem. Złamałem wtedy nogę do tego stopnia, że kość przebiła skórę. Ból jaki towarzyszy przemianie jest kilkukrotnie gorszy. Gdybym miał wybierać czy raz w miesiącu zmieniać się w wilkołaka czy mieć łamane wszystkie kości, bez zastanowienia wybrałbym to drugie.

Mój wzrok po raz kolejny tego dnia powędrował za okno. Dobrze, że praca w księgarni nie wymaga ode mnie dużego skupienia, bo dziś jestem wyjątkowo rozkojarzony.

Jutro jest pierwszy dzień pełni, a ja czuję to całym sobą.

- Na pewno wszystko w porządku? - moja szefowa po raz kolejny tego dnia zadała mi to pytanie. Posłałem kobiecie wymuszony uśmiech.

- Chyba się przeziębiłem. - skłamałem gładko. Tyle razy wykorzystywałem przed pełnią tą wymówkę, że kłamstwo przychodziło mi z łatwością. Oczywiście, czułem wyrzuty sumienia. Cenię sobie szczerość, ale za dobrze znam ludzi, żeby otwarcie mówić o tym kim jest. Każdy szczyci się tym, że jest tolerancyjny, a jak przychodzi co do czego patrzą na ciebie ze strachem i obrzydzeniem.

- Idź już do domu. - powiedziała wyciągając książki z pudła. - Nie ma dziś ruchu więc zamknę wcześniej.

- Na pewno jest pani pewna? - zapytałem bardziej z grzeczności niż z chęci zostania w pracy.

- Tak. - zaśmiała się. - Widzimy się za cztery dni?

Pokiwałem głową i ruszyłem na zaplecze po swoją kurtkę. Pożegnałem się z szefową i ruszyłem wybrukowanymi uliczkami Pokątnej w kierunku wyjścia do Londynu.

Kiedy znalazłem się w mugolskiej części miasta odetchnąłem wilgotnym powietrzem. Tuż obok przejechał dziwny pojazd, którego mugole używali do przemieszczania się.

Sekrety Huncwotów - Miniaturki.Where stories live. Discover now