Wybory.

1.6K 130 44
                                    

Rodzice to ktoś kto powinien dbać i troszczyć się o swoje dziecko, pokazywać jak należy postępować, uczyć jak rozróżniać dobro od zła. Rodzic powinien wspierać i pomagać, ale także pozwalać popełniać błędy aby wyciągać z nich własne lekcje i wnioski.

Peter patrzył na swojego ojca siedzącego na starym, wyblakłym krześle i zastanawiał się kim jest ten człowiek, o zaczerwienionej od alkoholu twarzy.

Oczywiście miał świadomość, że go spłodził. Wiedział, że to po nim nosi nazwisko i ma nawet jego nos i usta. Jednak czuł jakby kilka metrów przed nim znajdowała się obca osoba. Pierwsze wspomnienie, które się z nim wiązało zapisało się w jego pamięci z niezwykłą dokładnością i nie należało do najprzyjemniejszych. Miał 6 lat i pamiętał, że było bardzo gorąco. Jego podkoszulka lepiła się do spoconego ciała, mimo to spędzał całe dnie na podwórku bawiąc się z dziećmi sąsiadów. W pewnym momencie ktoś wpadł na pomysł rzucania kamieniami na odległość. Peter nie wiedział w jaki sposób jego kamień poszybował dalej niż kiedykolwiek wcześniej, nad płotem domu sąsiadki rozbijając jedno z okien.

Jego ojciec nie słuchał wówczas wyjaśnień. Nie docierały do niego także wyjaśnienia jego matki, że prawdopodobnie jego magia daje o sobie znać. Liczyło się tylko to, że sąsiadka była mugolką i przez to trzeba było pokryć koszty wstawienia nowej szyby.

Do tej pory gdy o tym pomyślał przypominał mu się ból zadany długą wąską rózgą, dokładnie siedem uderzeń, które liczył w myślach.

Tej nocy cicho płakał w poduszkę, tak aby nie wydawać z siebie najmniejszego dźwięku, aż nie przyszła do niego mama.

Była dla niego najważniejsza. To ona zawsze go wysłuchała, nawet wtedy kiedy opowiadał zmyślone historie. Uśmiechała się ciepło i całowała w czoło. Zawsze zajmowała centralne miejsce w jego sercu.

– Co się tak gapisz? – wybełkotał cicho mężczyzna unosząc wzrok znad szklanki do połowy wypełnionej bursztynowym płynem. – Po co przyszedłeś?

– Gdzie jest mama? – zapytał starając się nie pokazywać jak bardzo jest zdenerwowany.

Mężczyzna wzruszył ramionami i wypił resztkę Whisky ze szklanki.

– Nie wiem. – mruknął. – Nie ma jej.

Peter pokiwał głową i rozejrzał się po kuchni, która nie zmieniła się odkąd był dzieckiem.

– Jeszcze tu stoisz? – zapytał wstając chwiejnie ze swojego miejsca. Peter zrobił odruchowo krok do tyłu. Ojciec stracił równowagę i poleciał na szafki kuchenne. Potrząsnął głową i wyprostował się, patrząc na syna. – Co się gapisz?

Młody mężczyzna wzruszył ramionami, zastanawiając się jak człowiek może doprowadzić się do takiego stanu.

– Już jestem! – rozległ się kobiecy głos. Na usta Petera mimowolnie wpłynął uśmiech. Odwrócił się w stronę drzwi i powiedział:

– Witaj mamo.


                                 Stał nieopodal prostej, jasnej trumny w której spoczywał jego ojciec. Bardzo chciał poczuć cokolwiek. Ból, smutek nawet radość, coś innego niż tą obojętność.Objął ramieniem mamę, która cicho płakała wycierając oczy chusteczką. Nie rozumiał jej. Jak mogła rozpaczać za kimś, kto uczynił z jej życia piekło?

Nie był dobrym mężem ani ojcem. Nie był nawet dobrym człowiekiem, więc czemu ludzie uważają jego śmierć za stratę? Peter westchnął cicho i odwrócił się. Zobaczył, że na końcu cmentarza stoją jego przyjaciele - James i Syriusz. Dawno z nimi nie rozmawiał. Każdy z nich był zbyt zajęty swoimi sprawami. Zacisnął zęby. Pamiętał jego pierwszy tydzień w Hogwarcie. Był taki dumny, że dostał się do Gryffindoru, domu gdzie królowało męstwo. Szybko jednak przekonał się, że nie wystarczy stać się częścią domu aby każdy go polubił. Był raczej nieśmiały i nie tak zdolny jak jego koledzy z roku. Cała uwaga skupiła się właśnie na Jamesie i Syriuszu, którzy początkowo zdawali się nie zauważać swoich dwóch cichszych współlokatorów. Zdarzało im się nawet podśmiewać się z niezdarnego kolegi, aż do czasu kiedy woźny przyłapał ich w miejscu, gdzie zostały podłożone łajnobomby. Groził im szlabanem, wyrzuceniem ze szkoły, listem do rodziców do momentu kiedy nie pojawił się Peter i nie wziął winy na siebie. Filch spojrzał wtedy na niego ze zmarszczonymi brwiami i zaprowadził do McGonagall. Kiedy Peter wrócił strapiony do dormitorium, James i Syriusz czekali na niego z paczką ciastek i sokiem dyniowym które były ich gestem porozumienia. Od tamtej pory duet zmienił się w trio, a po pewnym czasie w grupę o nazwie Huncwoci, do której dołączył ich czwarty współlokator Remus.

Sekrety Huncwotów - Miniaturki.Where stories live. Discover now