Rozdział XXXVIII.

451 28 4
                                    

JAKE POV.

Cholera! Cholera! Cholera! Jak mogłem zostawić ten pieprzony sejf otwarty? Jak mogłem być tak głupi? Biegnę jak najszybciej tylko potrafię za nią, ale nie nie mogę jej wypatrzeć. Za dużo ludzi. Och, no błagam Boże, niech to będzie tylko sen! Rozglądam się dookoła, ciągle będąc w wielkim szoku. Nie ma jej... Zniknęła! Kurwa mać! Czemu jej wcześniej nie powiedziałem? Tej sytuacji w tedy nigdy by nie było.

Nagle czuję, że ktoś chwyta mnie za ramię. Odwracam się gwałtownie. Mama... Co ona tu robi? Czemu akurat teraz!?
- Jake, co się stało? Czemu Natalii nagle wybiegła zapłakana z bloku? - Wygląda ma różnie zszokowaną co ja.
- Widziałaś ją? - Pytam prawie krzycząc.
- Wpadła na mnie i zaczęła przepraszać za to że w ogóle ją poznaliśmy... Jake, co się stało? Jake! - Woła mnie, ale ja nie potrafię jej odpowiedzieć.
Chowam twarz w dłonie, próbując cokolwiek z siebie wydusić, ale nie ma we mnie żadnych słów, po zakończeniu dwoma.
- Spieprzyłem wszystko. - Mówię ledwie słyszalnie.
W tedy w mojej głowie, z wielkiego chaosu, wyłania się jedna myśl. Wujek...

Nerwowo szukam komórki w przedniej kieszeni spodni. Kiedy ją znajduje zbieram w sobie całą swoją kontrolę, aby znaleźć i wybrać numer do wujka. Te kilka sekund, kiedy czekam aż odbierze, są chyba najdłuższymi w moim życiu.
- Halo. - W końcu odebrał.
- Nat uciekła, nie mam bladego pojęcia gdzie. Zniknęła mi z oczu dosłownie kilka sekund temu..Ja..- Brak mi słów.
- Spokojnie Jake.
- Jak mam się uspokoić! - Krzyczę do słuchawki. - Oni mają ją teraz jak na tacy i to przeze mnie, a ty mi mówisz że mam się uspokoić?!
- Jake, w tej chwili wysyłam pół komisariatu w jej poszukiwaniu. Zrobię wszystko aby ją znaleźć, a ty w tej chwili wracaj do domu, za około pół godziny u ciebie będę. - Jak zawsze spokojny i opanowany.
- Dobrze. Czekam. - Rozłączam się.

Ciągle miotają mną emocje, ale wujek ciut mnie uspokoił.
- Jake, błagam Cię, odpowiedz mi w końcu! - Ponownie słyszę głos mamy.
Odwracam się do niej przodem.
- Wracajmy do domu mamo. Dopiero w tedy ci powiem...
.
.
.
Siedzę załamany na kanapie. Mama jest tuż obok mnie, a jej ręka spoczywa na moim ramieniu.
- To moja wina mamo. To wszystko moja wina! Jak mogłem być tak głupi i ją okłamywać? Mogłem się domyślić, że to tak się skończy. - Mówię cicho.
Napad złości już mi miną. Nie mam na niego siły. Teraz przyszła fala depresji i obwiniania samego siebie.
- Zrobiłeś to z troski a nią. Nie możesz się o to obwiniać. - Mama stara się mnie wesprzeć.
- Ale ona miała rację. Ja... Chciałem, żeby tu ze mną została. Bałem się, że pozna kogoś nowego, albo świat ją zacznie wzywać, przestanę jej być potrzebny i mnie zostawi. - Tak jest prawda.
Bałem się, że jestem tylko zauroczeniem, a ona jest ze mną z wdzięczności. Niby wierzę, że mnie kocha, naprawdę wierzę, ale...! To takie skomplikowane.
- Och kochanie. Widziałam jak na nią patrzysz i jak ona patrzyła na ciebie. To miłość synu, to właśnie było w waszych spojrzeniach. Nie przejęła by się tym że chowałeś przed nią prawdę tak bardzo, gdyby Cię nie kochała. - Mówi spokojnie, gładząc mnie po głowie.

Kochała mnie... Kochała. A ją zawiodłem. Zawiodłem na całej linii! Jak mogłem być aż taki głupi? Teraz nie mam bladego pojęcia gdzie ona jest i robi, a co gorsza, te sukinsyny mogą teraz dorwać. Nie wybaczę sobie nigdy jeśli coś jej się stanie. Jeśli już jej nigdy nie zobaczę... Nie, nie! Nie mogę tak myśleć. Muszę wziąć się w garść i jak najszybciej ją znaleźć. Gdzie jest do cholery wujek?! Powinien dawno już tu u mnie być.

Jak na zawołanie z windy wychodzi wujek. Mam ochotę go opieprzyć. Zrywam się z kanapy.
- Czemu tak długo?! Miałeś być z dwadzieścia minut temu! - Krzyczę.
Wiem że nie powinienem, ale za dużo emocji.
- Spokojnie Jake. Wysłałem z pół komisariatu w jej poszukiwaniu. Niestety to chyba nic nie da. - Mówi poważanie... Śmiertelnie poważnie.
- O czym ty mówisz...? Czemu!?
Mama jest już obok mnie.
- Jake, może lepiej usiądź. - Prosi mnie matka.
- Nie! Niech najpierw on mi powie, czemu to nic nie da! - Co to ma kurwa być?
Wujek wzdycha. Wygląda na zakłopotanego, jakby nie wiedział co powiedzieć.
- Mieliśmy wezwanie od właściciela zakładu mechanicznego, który znajduje się niedaleko stąd. Jego kamery zarejestrowały o tej samej godzinie, o której zniknęła Natalii, jak jakiś mężczyzna w kominiarce wciąga do auta jaką kobietę... Blondynkę. - Kończy szeptem i spuszczam ze mnie wzrok.

Pomogę Ci kochana [Cz.I] Pomogę Ci kochany [Cz.II] Leven Rambin/Chris EvansWhere stories live. Discover now