Cz.II Rozdział XXXVI

255 17 3
                                    

NATALII POV.

- Jake... - Słowa więzną mi w gardle. - Jak ty to sobie wyobrażasz... Przecież...mamy pracę, bliskich, plany... -  Nie wiem co więcej powiedzieć.
- Wiem... - Ściska mocnej moje dłonie. Spuszcza na chwilę głowę i kręci nią. Jemu też nie może być łatwo. - Ale tak będzie najlepiej i najbezpieczniej dla wszystkich, dla nas i dla naszego otoczenia. Naprawdę. - Nalega, patrząc mi prosto w oczy.

Wyrywam mu ręce i wstaję nagle. Podchodzę do szklanej ścianki, z której jest wspaniały widok na miasto, zwłaszcza teraz gdy jest już ciemno. Miasto nocą jest przepiękne, jednak zawsze wolałam na nie patrzeć z daleka, skądś gdzie mi nic nie grozi. Otaczam się swoim ramionami, jakby mi było zimno, mimo że wcale rąk nie jest. Gładzę się po nich delikatnie, co mnie chociaż odrobinę uspokaja.

Wyjechać... To słowo wręcz dudni mi w głowie. Wyjechać i rozstawić wszystko na co pracowałam. Nie jest może tego dużo, ale jednak... Praca. Będę musiała się zwolnić i to zaledwie po paru tygodniach, a to jest dla mnie wręcz nie do pomyślenia. Cloe, Helen... Nie będę miała się jak z nimi spotykać, z rodziną Jake'a, którą w sumie traktuje już jak swoją również. Zamykam oczy, gdy czuję jak Jake mnie obejmuje od tyłu.
- Wiem, że to trudne... - Mówi spokojnie, chowając twarz w moje włosy. - Rozumiem, że jest ci ciężko, dla mnie to też nie jest najłatwiejsze, ale tak trzeba. - Całuję mnie w ramię, a moje ciało od razu przechodzi fala ciepła spowodowana dotykiem jego ust na skórze.
- Ale moja praca... - Szczerze to mnie chyba boli najbardziej.
Tak się cholernie cieszyłam jak ją dostałam. Pierwszy dzień, pierwsze ciasto, pierwsza nagana, pierwsza wypłata.... To wszystko było naprawdę niezwykłe doświadczenie, które dawało mi tyle szczęścia.
- Wiem, ale jak wrócisz to znajdziesz nową, jeszcze lepszą. - Odwraca mnie do siebie przodem i chwyta moją twarz w obie dłonie. Kciukiem ociera jedną, zabłąkaną łzę. - Zobaczysz kotku.
- No a ty? Co z tobą i z twoją pracą. - Moja robota to w końcu pikuś podług jego. - Masz przecież nawet teraz paru klientów. Nie możesz tego tak po prostu teraz rzucić...
- I nie rzucę kochanie. Wciąż będę pracować ale na odległość . Udzielać porad prawnych, zajmować się różnego rodzaju dokumentami, czyli mniej więcej to co robi teraz Cloe. Płaca trochę mniejsza i będziemy musieli mądrzej dysponować pieniędzmi, ale damy radę. Mamy oszczędności, po coś w końcu się przydadzą. - Mówi, uśmiechając się cały czas pokrzepiająco. Oczy mu błyszczą przekonanie.

Patrzę na niego przez dłuższą chwilę, analizując wszystkie jego słowa. Chyba ma rację, tak będzie najlepiej, ale czy jak wrócimy, to naprawdę będzie po wszystkim. Jakoś w to nie wierzę.
- I gdy wrócimy... To wszystko już będzie dobrze? - Głos mi się odrobinę łamie.
- Z pewnością będzie lepiej niż jest teraz... - Wzdycha. - Ja naprawdę jedyne czego pragnę to naszego bezpieczeństwa i wierzę że to nam to zapewni.
Słowa Jake'a dają mi otuchy i co bardzo ważne iskierke nadziej. Będzie dobrze... Musimy w to wierzyć i przede wszystkim walczyć na wszelkie sposoby aby się od tego piekła uwolnić. Jeśli to przestaniemy robić to już wszystko stracone... Skończymy tak jak Jennifer, albo jeszcze gorzej.
- Czyli... Mówisz, że Chorwacja? - Pyta cicho.
Uśmiecha się. Chyba czuję ulgę.
- Tak. Mamy domek nam morzem, z naprawdę pięknym widokiem na krystalicznie czystą i błękitną wodę. Będziesz mogła pływać do woli... To jak, może być? - Pyta, przyciągając mnie do siebie.
Kiwam głową i w końcu sama się uśmiecha.

Dotykam czule jego policzka, myśląc że już dawno przepadła bym bez niego i jak bardzo go kocham i o tym ile ma on w sobie siły.
- Masz pojęcie, że bez ciebie to bym już dawno przepadła? - Pytam, a do oczu napływają mi łzy. - Bóg mi cię chyba zesłał, jako anioła stróża, bo innej opcji nie widzę. - Uśmiecham przez łzy i chowam twarz w zagłębie na jego szyi. Znów płaczę...
Kurde! Z jednej strony nie znoszę płakać, ale w tej chwili potrzebuje tego. Lepiej w końcu wszystko z siebie wyrzucić niż dusić w sobie. W tedy jest tylko gorzej.

Pomogę Ci kochana [Cz.I] Pomogę Ci kochany [Cz.II] Leven Rambin/Chris EvansWhere stories live. Discover now