Cz.II Rozdział XII

333 23 1
                                    

JAKE POV.

Wchodzę ostrożnie do domu. Od razu ruszam w poszukiwaniu Natalii. Nie zajmuje mi to długo, ponieważ siedzi po turecku na kanapie i z wielkim wyrazem skupienia, oraz lekkiej konsternacji coś zapisuje w swoim notesie. Prowadzi go od początku terapii. Nie mam oczywiście do niego dostępu, chociaż bardzo się starałem, jednak Nat w tej sprawie nie ugięta. Twierdzi, że bardzo się wstydzi.

- Część kochanie. - Mówię spokojnie podchodząc do niej.
Od jak poparzona podskakuje i szybko wkłada notes z długopisem pod poduszkę.
- Niech chowaj i tak widziałem.
Siadam obok niej. Wygląda na zawstydzoną, cała się czerwieni.
- Co tam piszesz? - Pyta, dłonią głaszcząc jej kolano.
- Kolejna praca domowa od doktora. - Mówi cicho.
- Mogę zobaczyć? - Pyta cicho.
- Jake, tyle razem o tym mówiliśmy. - Wzdycha i kręci głową. - Ja... Tam jest masa o tobie i o mojej przeszłości, trochę o twojej rodzinie. Ja naprawdę nie chcę, żebyś nawet ty tu czytał.
Kiwa z rezygnacją głową.
Muszę to uszanować, chociaż nie jest mi łatwo. To w końcu jej prywatność.

- Co mówił ci doktor? - Pyta cicho, jedno kładąc głowę na moich kolanach.
- O tym że musimy rozmawiać... I że powinnaś być ze mną szczera i mówi co cię boli, lub przeszkadza.
Zakładam jej kosmyki włosów za ucho, a ona patrzy na mnie tymi swoimi ślicznymi, zielonymi oczami, które błyszczą niczym szmaragdy.
- Staram się Jake. Naprawdę się staram się być z tobą szczera. Po prostu boję się, że mogę cię czasem w ten sposób zranić. - Mówi cicho, a w jej głosie słychać smutek.
Od razu robi mi się jej żal. Chcę jak najszybciej zabrać ód niej ten ból.
- Och kotku... - Mówię, a ona wstaję i siada wyprostowana. - Ja naprawdę rozumiem, że... Twoje myśli nie zawsze są takie jakie byś chciała, ale jeśli ona cię dręczą i nawet dotyczą mnie to nie ma znaczenia. Po prostu mów, a ja ci się postaram pomóc.
Mówiąc to trzymam ją za rękę i patrzę prosto w oczy, uśmiechając się do niej czule. Odpowiada mi takim samym uśmiechem. Jej oczywiście jest ładniejszy.

Kładę się powoli na kanapie i okrywam się kocem. Odchylam jego kawał, zapraszając, aby położyła się obok mnie.
- Ale kolacja... - Protestuje, ale uśmiecha się do mnie.
- Oj tam, nie ucieknie. Chodź tu na chwilę.
Przygryza delikatnie przez chwilę swoją dolną wargę, ale kładzie się plecami do mnie, a ja ją od razu przykrywam.

Nic nie poradzę

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Nic nie poradzę... Nawet nie wiem, kiedy tak bardzo się w niej zakochałem. Jedno jest pewne. Było to szybkie i nagłe, ale za to szczere i głębokie. Jest w niej tyle rzeczy które mnie ujęły, zmieniły sposób patrzenia na świat. Zachwyciłem się tą małą, kochaną, ale i jakże silną, oraz wartościową istotką. A najpiękniejsze w niej jest to, że jest prawdziwa i szczera w swoich uczuciach do bólu. Niczego nie ukrywa, chyba nawet nie potrafi. Ale podoba mi się to w niej cholernie. Jest po prostu jedyna i co najważniejsze moja. Cała moja.

NATALII POV.

Ale to zleciało. Nie mogę uwierzyć, że już jutro jest wigilia. Taka prawdziwa wigilia, po raz pierwszy od tylu lat. Nie mogę się doczekać, mimo że trochę się stresuje. Bardzo rzadko mam okazję spotkać się na raz ze wszystkimi członkami rodziny Jake'a na raz, z powodu jej sporej wielkości. Moją być jego rodzice, rodzeństwo, ale także wujek i dziadkowie ze strony ojca... No właśnie, został jeszcze tata Jake'a. Nie wyobrażam sobie momentu, kiedy będę musiała mu złożyć życzenia.

Pomogę Ci kochana [Cz.I] Pomogę Ci kochany [Cz.II] Leven Rambin/Chris EvansWhere stories live. Discover now