3. Powinni wiedzieć, co się wydarzyło

46 10 2
                                    

HAILEY

Odstawiłam na biurko parujący kubek z aromatyczną kawą i usiadłam na obrotowym krześle. Włączyłam komputer. Cierpliwie czekałam, aż uruchomi się na dobre. Zapowiadał się kolejny nudny dzień, podczas którego wreszcie musiałam opublikować artykuł. Już jutro miałam się spotkać z potencjalnym inwestorem, który chciał wyłożyć niemałą sumkę na nasz portal. Westchnęłam przeciągle. Postanowiłam na początku odpisać na parę maili. Może wtedy dopadnie mnie wena, pomyślałam.

- Co tak wcześnie? - spytała wchodząca do pomieszczenia Trudy. Uśmiechała się od ucha do ucha, taszcząc pod pachą dużą, czarną teczkę. - Pracujesz więcej niż my wszyscy razem wzięci.

Uśmiechnęłam się pod nosem, uruchamiając Worda. Miała sporo racji. Ostatnimi czasy niemalże nie wychodziłam z redakcji. Od prawie tygodnia bezskutecznie próbowałam napisać nowy artykuł. Chciałam, żeby wylądował na głównej. Wtedy mogłabym pokazać Lucienne, że jesteśmy na podobnym poziomie.

- Bycie szefową do czegoś zobowiązuje - zaśmiałam się, obracając się na fotelu w jej stronę. - Chcesz kawy?

Chyba przyzwyczajenia ze starej pracy wchodziły mi w nawyk. Lubiłam zaparzać ten napar nie tylko dla siebie. Traktowałam pozostałych współpracowników - nawet Lucienne - jak moich przyjaciół. Zdecydowanie unikałam typowej relacji szef - podwładni. A taki miły gest idealnie nadawał się na przełamanie lodów.

- Nie, dziękuję - westchnęła, odwieszając beżowy, kaszmirowy płaszcz. - Na szczęście zdążyłam wypić swoją w domu.

Założyła włosy za uszy, zajmując miejsce przy swoim biurku. Wyjęła z torby kilka teczek, w których zazwyczaj przechowywała materiały na reportaże. Trudy zawsze była dobrze przygotowana i wiedziała, o czym pisała.

- No ja niestety nie - zauważyłam, podnosząc ogromny kubek. - Trochę zaspałam, a w dodatku nadal nie odebrałam swojego ukochanego autka.

Zaśmiała się perliście, stukając coś na klawiaturze. Zapewne wrzucała na główną ostatni wywiad Gary'ego. Oprócz pisania zajmowała się również stroną techniczną portalu. Nie stać nas było na zatrudnienie profesjonalisty, a Trudy świetnie nadawała się do tej roboty.

- Urodzisz dziecko i skończy się leniuchowanie w łóżku - stwierdziła. Oblizała rubinowe usta. - Wiem to z doświadczenia.

Puściłam jej uwagę mimo uszu, zapisując kolejne słowa, które przyszły mi do głowy. Na razie nie zawracałam sobie głowy dziećmi. Liczyła się praca i Calder. To pierwsze aż za nadto pochłaniało mój czas.

- Myślisz, że nowe przepisy obowiązujące w parku przy Tenson Street będą okej? - upewniałam się, ukradkiem popijając kawę.

Otworzyłam przeglądarkę, gdzie na stronie miasta zamierzałam znaleźć szczegóły. Dobry research to połowa sukcesu artykułu.

- Nie jest zły - jęknęła bez przekonania. - Ale zdarzało ci się pisać lepsze. Już nawet wpis Mercy o pomadkach, które będą królować tej wiosny, jest lepszy.

Westchnęłam, zamykając ładującą się stronę. Od dawna nie miałam takiego zastoju twórczego. Zazwyczaj udawało mi się napisać coś lepszego lub gorszego. Teraz nawet nie wiedziałam, od czego zacząć. Temat - tego najbardziej mi brakowało.

- Masz rację - mruknęłam, obracając się w niej stronę. - Chyba zostało mi tylko napisanie felietonu o związkach.

Zmarszczyła nieznacznie czoło, nawet na moment nie odrywając się od swojej pracy. Czasami zazdrościłam jej tej podzielnej uwagi. W moim przypadku zawsze było coś, na czym skupiałam się bardziej. Chociażby nieznacznie bardziej.

Gdy umilkną szeptyWhere stories live. Discover now