4. Na tropie wzorców i inspiracji

31 3 0
                                    

CALDER

- Trzymaj - westchnęła Mandy, kładąc na blacie mojego biurka parujący kubek z kawą.

Przetarłem dłonią twarz. Rzuciłem aktami o stół. Przeczytałem je z pięć razy. Niemalże znałem na pamięć każde słowo w nich zawarte.

- Próbowałem znaleźć jakieś podobne sprawy. - Upiłem spory łyk kawy. Smakowała nieco lepiej niż ta z automatu, jednak nawet ona nie była w stanie mnie rozbudzić.

Mandy usiadła naprzeciwko, wzdychając ciężko. Nieobecny wzrok dziewczyny skupił się na mapie stanu Massachusetts, która wisiała za moimi plecami, a jej myśli uciekły daleko poza budynek komendy. Wyglądała na kompletnie zaabsorbowaną przez sprawę.

- Kompletnie nic. Pustka. - Podzieliłem się z nią moimi spostrzeżeniami, licząc, że w ten sposób uda mi się sprowadzić ją z powrotem na ziemię. - Żyjesz? - spytałem nieco głośniej, z troską ściągając brwi.

Dziewczyna potrząsnęła głową, jakby próbowała wytrącić się z letargu.

- Zamyśliłam się - mruknęła nieco przygaszonym głosem. - Próbowałam znaleźć jakieś oklepane motywy, którymi mógłby kierować się zabójca...

- Równie dobrze to mogło być samobójstwo - wtrąciłem. Mandy uśmiechnęła się gorzko.

Nie lubiłem wysnuwać teorii bazujących na bezpodstawnych pomysłach. Kierowałem się konkretami, a takowych chwilowo nie było. Sprawa śmierdziała na kilometr. Mogliśmy jedynie podejrzewać. Praktycznie żadnych śladów, dowodów. Jeśli to było morderstwo, to jak najbardziej doskonałe.

- Wkrótce się dowiemy - obwieściła, rzucając na blat teczkę z aktami sprawy. Zlustrowałem ją wzrokiem, po czym ostrożnie przeglądnąłem jej zawartość. Były to zdjęcia z miejsca, w którym znaleziono Sarah. - Jutro mają zrobić sekcję. Tymczasem musimy się ogarnąć, bo zaraz przyjadą rodzice.

Starannie ułożyłem fotografie na stole. Wyglądały jak te z seriali kryminalnych, tylko że były jak najbardziej realne. Podniosłem jedną z nich, zmrużyłem oczy i uważnie przeskanowałem nawet najmniejsze detale, jakie się na niej znajdowały.

- Co ona ma na nadgarstkach? - spytałem, wykrzywiając twarz w grymas.

Podałem zdjęcie Mandy, żeby również mogła zauważyć ową zmianę. Pokiwała twierdząco głową. Z pewnością już wcześniej zapytała o to samo jednego z techników.

- Najprawdopodobniej ślady po czymś o charakterystycznej fakturze - westchnęła, oddając mi fotografię. - To i ślady po linach znajdujące się na zewnętrznej stronie świadczą o tym, że pewnie mamy do czynienia z wiązaniem ofiary i przymocowywaniem do pewnego przedmiotu - wyrecytowała z pamięci.

Spojrzałem na nią, a następnie na zdjęcie. Pokręciłem przekornie głową. Nic mi tutaj nie pasowało. Przecież kiedy znaleźliśmy ciało, praktycznie nie miało śladów wskazujących na morderstwo. W takim razie skąd nagle znalazły się blizny na nadgarstkach?

- Jak? - wydobyłem z siebie.

Odłożyłem fotografię na blat biurka i popatrzyłem na Mandy z zapytaniem. Nie potrafiłem poukładać sobie tego w głowie.

- Pominęliśmy coś? - dopytałem ostrożnie.

Spuściła na moment wzrok. Te kilka sekund stały się odczuwalne jako wieczność. Wzięła głęboki oddech, spojrzała na mnie i odpowiedziała krótko:

- Nie.

Zaśmiałem z niedowierzaniem. Nie wiedziałem, co powinienem był o tym myśleć. Pierwszy raz miałem styczność z morderstwem prawie idealnym.

Gdy umilkną szeptyWhere stories live. Discover now