Rozdział czwarty. Walka.

1.9K 180 11
                                    

Wekson wyskoczył zza drzewa i stanął na przeciw nas

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wekson wyskoczył zza drzewa i stanął na przeciw nas. Był znacznie większy od tych, które zabijaliśmy. Wzrostem dorównywał nam. Miał bardzo długie ręce i nogi. Przypominał trochę pająka.

~No, to cudownie. Nie zdążyłam się nawet przelizać z Aleksem..

~Marta... Oszczędź nam tego, błagam. - jęknął Eryk. 

~Zaraz i tak umrzemy do cholery!

- Zamknijcie się!

Wekson stał zdecydowanie zbyt blisko. Warknęłam ostrzegawczo, jednak nie zląkł się.

~Mam nadzieje, że pomoc nadejdzie szybko.

~Leo powinna dobiec do Osady za jakieś pięć minut.

~Tyle mu wystarczy, aby nas rozerwać.

Potwór jak na zawołanie otworzył mordę i rozryczał się na całe gardło. Skuliłam uszy.

~Zaatakujmy go. Razem. - zarządziłam.

Rzuciliśmy się na przeciwnika. Kiedy wgryzłam się w jego bark, zauważyłam jak twardą ma skórę. Zraniłam go jednak do krwi. Wekson w odwecie zamachnął się na mnie boleśnie rozcinając moją twarz pazurami. Nie puszczałam jednak. Damian złapał go za drugie ramię. Michał i Eryk za nogi. Marta i Monika co rusz doskakiwały do jego szyi, próbowały ją rozerwać. Sylwek za to leżał na ziemi jak sparaliżowany.

~Udało mi się.

Marta aż zawyła z podniecenia kiedy jej kły dobrały się do krtani wampira. Musiało go zaboleć, bo zaczął szarpać się z taką siłą, że byliśmy zmuszeni puścić go. Zaczął w amoku wymachiwać łapskami. Drasnął Damiana w oko. Pisnął i odskoczył w bok

- Damian! - krzyknęłam.

~Będę żył.

Wekson zerwał się z miejsca i skoczył na Michała. Usłyszałam dźwięk łamanej kości. Bez namysłu skoczyłam na ratunek bratu. Przemieniłam się w człowieka i wskoczyłam stworzeniu na plecy. Złapałam go za szyję i próbowałam oderwać od Michała. Wekson w tym czasie kąsał go w plecy, wyrywając mu kępy sierści. Próbował dobrać się do skóry. Zza paska wyjęłam kołek i z całej siły wbiłam w czaszkę wampira. Zawył, ale puścił mojego brata. Zeskoczyłam z jego pleców. Wylądowałam miękko na trawie. Przeciwnik jednak był równie szybki jak ja. Rzucił się w moją stronę. Wtedy za tylne nogi złapał go Sylwek, Stwór przewrócił się z impetem a Damian wskoczył na niego i wepchnął mu kolejny kołek w głowę. Niestety jak szybko wskoczył, tak szybko spadł z Weksona. Upadając uderzył czołem o kamień.

- Matko Boska! - jęknął - Boli!

Druga tak poważna rana osłabiła wampira, na nasze szczęście. Podbiegłam do niego, myśląc, że jego ruchy staną się powolniejsze. Myliłam się. Wbił swoje długie szpony prosto w mój brzuch. Kurde. Ała! Jakby przebiło mnie pięć niewielkich noży. Wtedy jak z nieba na Weksona skoczyła Marta i kopnęła go w pysk. Wrzasnął i odskoczył od nas. Słabł coraz bardziej. Spojrzałam na Michała. Próbował się podnieść, jednak miał złamaną przednią łapę. Damian stał dzielnie przy nas, ale trzymał się za krwawiące oko. Sama nie czułam się najlepiej. Rana strasznie mnie bolała. No i traciłam zbyt wiele krwi. Rana miała zacząć się goić dopiero za kilka minut.

- Mam plan! Nie ruszajcie mi na ratunek! - wrzasnęłam.

Rzuciłam się na Weksona, a on tak jak chciałam rozwarł japę by na mnie ryknąć. Wbiłam mu kołek prosto w otwartą paszczę. Nie zdążyłam jednak odskoczyć, i ponownie drasnął mnie pazurami. Tym razem w ramię. Potem padł martwy na ziemię.

Byłam wyczerpana, ale szczęśliwa. Przyklękłam na jedno kolano i złapałam się za brzuch. Zwyciężyliśmy!


Kiedy na miejsce przybiegł mój ojciec zdążyliśmy już przygotować Weksona do spalenia. Chyba nigdy nie widziałam, aby tata miał tak wielkie oczy. Stanął przed nami. Po chwili obok stanęli Kuba, Paulin, Filip i Jacek. Wszyscy wpatrywali się w nas w milczeniu. Cóż, wyglądaliśmy dość marnie, muszę to przyznać. Ja byłam cała ubabrana we krwi. Dobrze, że moje rany zaczęły się goić. Michał trzymał bezwładną rękę, która spuchła mu strasznie i zrobiła się fioletowa. Damian nie mógł otworzyć oka, chyba troszkę się bał, że go już nie ma. Reszta stada na szczęście odniosła w miarę małe obrażenia.

- Magda....

- Tatku?

- Chyba nigdy nie miałaś tak przejebane jak w tej chwili! Co ty sobie myślałaś. Pokaż no się!

Tata podszedł do nas i zaczał oglądac nasze rany.

- Pokonaliśmy go! Dorosłego Weksona!

- Mogliście zginać !- warknął.

- Musieliśmy z nim walczyć on... Zaatakował Sylwka, kiedy do nas biegł - skłamałam.

- Jak Boga kocham, dostanę przez was zawału i umrę w wieku trzydziestu-dziewięsciu lat!

- Nie zapomnaj tatuśiu, że od ponad dziesięciu lat bardzo powoli się starzejesz. Masz ich zaledwie dwadzieścia osiem...

- Nie wymądrzaj się! Chyba nie rozumiesz co bym zrobił, gdybym was stracił! Najpierw wasza matka, teraz wy! Czy ja nie mogę mieć spokojnego życia?!

- Nie. 

Uśmiechnęłam się do niego. Tata w odpowiedzi westchnął ciężko i przytulił mnie.

Na zawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz