Rozdział dziewiąty. A światło niech mu świeci...

1.7K 147 16
                                    

Następnego dnia odbył się pogrzeb Emila

Ups! Gambar ini tidak mengikuti Pedoman Konten kami. Untuk melanjutkan publikasi, hapuslah gambar ini atau unggah gambar lain.

Następnego dnia odbył się pogrzeb Emila. Już dawno tak nie płakałam. Cały czas trzymałam Damiana kurczowo za rękę, a on biedny aż stękał widząc moje zły. Tata grał niewzruszonego. Musiał. Jako Wielki Alfa, nie powinien wykazywać żadnych emocji. Mimo to widziałam jakim wsparciem jest dla niego mama. Mimo, że ryczała gorzej ode mnie cały czas stała obok taty, jak talizman. Gdy nadeszła  chwila przemowy mojego ojca jeszcze mocniej zacisnęłam dłoń Damiana. W odpowiedzi pogładził mnie lekko kciukiem. Niby mały gest, a dodał otuchy.

- Emil był wspaniałym wilkiem. Jako członek mojego stada, nigdy mnie nie zawiódł. Doskonale odnajdywał się nawet w kryzysowych sytuacjach. Każdy z nas znał go doskonale. Wszędzie było go pełno. Już za dzieciaka, latał wszędzie jak postrzelony, wkurzając większość ludzi wokół. - tata uśmiechnął się blado - Nie zapominajmy, również, że z biegiem lat stał się również cudownym mężem i ojcem. Dawno temu, kiedy jeszcze byliśmy gówniarzami, całe nasze stado obiecało sobie jedno. Jeśli jeden z nas polegnie inni zaopiekują się jego rodziną. Izabello?

Wszyscy spojrzeli na wysoką kobietę i pięknych kasztanowych lokach, która tuliła do swej piersi płaczącego Sylwka.

- Postaramy się aby nic wam nie brakowało. Masz od Pałacu stałą rentę po swoim mężu, jednak to nie jedyne wsparcie na jakie możesz liczyć. Pamiętaj, że nasze domy są dla was otwarte.

Izabella siknęła głową i znów wbiła wzrok w ziemię. Nie płakała. Ona nigdy tego nie robiła. Została wychowana bardzo rygorystycznie. Na prawdziwego żołnierza. Nie mogła pozwolić sobie na takie słabostki.

Wieczorem czułam się paskudnie. Nie miałam ochoty na nic. Postanowiłam pójsć w miejsce, które zawsze napawało mnie spokojem. Wzgórze. Rozsiadłam się pod drzewem podziwiając tonący powoli w mroku las. Wsłuchiwałam się w szum drzew. Zdawały się płakać. Czyżby las również przechodził żałobę? W ten usłyszałam odgłos łap uderzających o ziemię. Wciągnęłam powietrze w płuca. Tata. Odwróciłam się. Po chwili pojawił się przede mną ogromny czarny wilk, o spokojnych zimno-błękitnych oczach. Takich samych jak moje. Posłałam mu blady uśmiech i ponownie wbiłam wzrok przed siebie. Tata usiadł obok mnie już w swojej ludzkiej postaci.

- Nie musisz znosić tego sama. Wiem jak ci ciężko.

- Sylwek, on ... On tak płakał tato. Oddałabym wszystko by go pocieszyć.

- Wszystko w tym wypadku, to chyba zbyt mało.

- Z resztą, nie powinnam się tak nad sobą użalać. Ty straciłeś przyjaciela.

- Jeszcze dzień przed swoją śmiercią planował urządzić grilla. Rozmawialiśmy jakie piwo będziemy spijać, kłóciliśmy się o miejscówkę. Koniecznie chciał to zorganizować u nas w ogrodzie. Pewnie po to, aby nie sprzątać - Tata zaśmiał się cicho - Teraz wydaje mi się to tak odległe, jakby działo się kilka lat temu.

- Grille Emila były owiane legendami - podjęłam temat - Pamiętasz ten grill z zeszłego roku?

- Ten na którym się podpaliłem?

Tata parsknął prawdziwym szczerym śmiechem. Także zachichotałam. Kiedy rozpalaliśmy grilla, ojczulek postanowił zrobić to z pomocą benzyny. Nie zauważył, że polał nią koszulkę i kiedy podpalił zapalniczkę sam stanął w płomieniach. Mama narobiła takiego krzyku, że Paulin ogłuchł na kilka minut na prawe ucho. Skończyło się na lekkich poparzeniach, a tatę od tej pory nazywaliśmy Władcą Płomieni.

- Emil potem przez bite dwa tygodnie śpiewał mi ,, widzę cię znów w płomieniach ''.

Pokiwałam głową, jednak wciąż się uśmiechałam. Tata za to westchnął ciężko.

- Dziwnie mi, kiedy pomyślę że ten głupek już nigdy mnie nie zdenerwuje.

- Nie bój się, Sylwek za bardzo się w niego wdał aby zabrakło nam takich atrakcji.

- Chyba masz rację.

Spojrzałam w niebo. Gwiazdy powoli budziły się do wieczornego życia. Uwielbiałam wpatrywać się w nie godzinami. Odkąd byłam mała przychodziłam w to miejsce z tatą. Pokazywał mi różne konstelacje, opowiadał legendy o naszych przodkach. Ponoć to samo robił kiedyś z moim dziadkiem.

- Nie wiem czy postępuje dobrze - wypalił tata.

Spojrzałam na niego zdziwiona. Tak bardzo się zamyśliłam, że bałam się czy nie przegapiłam czegoś z rozmowy.

- Chodzi mi o Huberta. Nie ufam mu. Pragnął naszej klęski. Nie sądzę, iż utrata matki aż tak go odmieniła. Obawiam się... On coś knuje. Czuje to, a jednak...

- Spokojnie, w razie czego będziemy z nim walczyć.

- Właśnie o to mi chodzi. Magdo, ja ci nawet nie zabraniam. Ja proszę! Jeśli będę musiał z nim walczyć... Nie wtrącaj się. Ani ty, ani nikt z twojego stada. To silny i niebezpieczny przeciwnik.

- Wiem, uczyłam się o nim w szkole. Potrafi zawładnąć nad czyimś ciałem.

- Otóż to. Najlepiej trzymaj się od niego z daleka. Kiedyś zmusił mnie do poddania się, przejmując kontrolę nad ciałem mamy, ale to chyba już wiesz prawda?

- Oczywiście - obruszyłam się .

- Teraz mam o dwa słabe punkty więcej. I on o tym wie. Może spróbować was skrzywdzić. Mamę, Michała albo ciebie.

- Przecież dałabym mu...

- Nie. Nawet ja miałbym z tym problem, a jestem najsilnieszy w osadzie.

Zacisnęłam dlonie w pięści i warknęłam cicho.

- W razie jakiejkolwiek bitwy, proszę schowaj się gdzieś...

- Ale !

- Wiem, to upokarzające dla wilka, ale uchronisz tym moje życie.

- Jak to?

- Cały czas miałbym na was oko. Zamiast pokonania wroga, moim priorytetem byłoby wasze bezpieczeństwo. Nie mógłbym się skupić na walce. Tak samo jak przed laty. Walczyłem z Anną, jednak cały czas myślami byłem przy waszej mamie. Bałem się, że jakiś wampir wedrze się do pałacu. Dlatego omal nie zginąłem. Zrozum moja mała księżniczko, jesteście dla mnie wszystkim. Oszalałbym gdyby któremuś z was coś się stało.

- Nie myślmy o tym. Może Hubert wcale nie ma złych zamiarów.

- Wątpię, jednakże żyjmy nadzieją.

- Tatku, jeśli już tak szczerze rozmawiamy...

- Słucham.

- Mógłbyś przestać tak gapić się na Damiana? Za każdym razem kiedy widzisz nas razem włącza ci się tryb zabójcy. Przecież zdajesz sobie sprawę jak bardzo sie kochamy.

- Magdo to nie tak. Lubię go na prawdę. To dobry chłopak.

- Może mu to powiesz?

- Żartujesz, prawda?

- Nie. Proszę cię zrób to. 

Na zawszeTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang