Rozdział 3

162 40 5
                                    

Spacerowałem po lesie nad strumykiem przy którym wczoraj byliśmy z Susan. Nagle dostrzegłem niewyraźną postać ubraną w czarne ubrania siedzącą na mostku więc podszedłem bliżej.

-Susan to ty? - spytałem niepewnie odchylając jej kaptur.

Podniosła głowę lekko w górę spoglądając na mnie. A ja patrzyłem z niedowierzaniem. Tak to była ona. Patrzyła na mnie, łzy spływały jej po policzkach.

Wpatrywałem się w nią z niedowierzaniem i niemogłem się ruszyć. Po chwili zauważyłem żyletke którą trzymała w prawej dłoni i dużą ilość krwi powoli spływającej po rękach i kapiącą do strumyka. Niemogłem wydusić z siebie słowa...

Nagle usłyszałem dźwięk budzika który wyrwał mnie ze snu. Szybko zerwałem się z łóżka jak poparzony.

-Ufff, to tylko sen - odetchnąłem z ulgą.

Zeszłem na dół po śniadanie które szybko sobie zrobiłem i wróciłem do siebie do pokoju. Rodziców nie było więc mam czas dla siebie. Po zjedzeniu śniadania dalej położyłem się do łóżka i odblokowałem telefon.
Już prawie 12 i w dodatku niedziela.

-Yhhh... Jak ja nie lubie niedziel -burkoąłem pod nosem.

Miałem trzy nowe sms.

Nieznajoma: No i co z tego przecież możemy się poznać misiek ;*

Nieznajoma: Eeej, jesteś?

Nieznajoma: Dobranoc słońce ;*

Ja: Co to za buziaczki? Misiek? Słońce? Nie pozwalaj sobie droga panno...

Nieznajoma: No dobrze, to jak chcesz żeby na ciebie mówić?

Ja: Nwm. Zresztą skąd wiesz że chce ciebie poznać?

Lekko zirytowany wyłączyłem telefon i rzuciłem go na łóżko. Reszte dnia spędziłem na oglądaniu seriali w internecie i odrobieniu lekcji pod wieczór.

Rozdziały będe dodawał mniej więcej raz w tygodniu. Jeśli się podobo to zostaw ⭐ i komentarz❤❤❤

Gwiazdeczko? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz