Rozdział 8

123 23 4
                                    

Następnego dnia wstałem z samego rana żeby nie spóźnić się do szkoły no bo jak już obiecałem to dotrzymam obietnicy danej Susan i wyjde z nią gdzieś po lekcjach. W sumie to może być nawet fajne.

Szybko zerwałem się z łóżka i skierowałem się w strone łazienki żeby szybko się ogarnąć i pójść do kuchni na śniadanie. Przechodząc przez korytaż zobaczyłem ojca śpiącego w salonie na kanapie. Wkońcu w domu - pomyślałem przewracając oczami.

O 07:23 byłem już na przystanku. Odziwo dziś chyba pierwszy raz w życiu się nie spóźniłem. Po chwili przyjechał autobus a ja szybko wsiadłem i zająłem swoje ulubione miejsce tuż przy drzwiach. Gdy autobus ruszył wyjąłem telefon i sprawdziłem wiadomości.

Zoe: Hejj Mike ;*

Ja: Hejo

Zoe: Będziesz dziś w szkole?

Ja: Może...

Zoe: O, a chciał byś wpaść dziś po lekcjach na mój mecz siatkówki? :D

Ja: Nwm, mam już plany na dziś.

Po chwili autobus zatrzymał się pod jakże upragnionym miejscem na ziemi szkołą! Poszedłem do szatni się przebrać po czym skierowałem się pod sale do mojej klasy gdzie już czekała na mnie Susan i mój przyjaciel Ayden.

-Cześć Susan - krzyknąłem na przewitanie.

-Hej Mike - odparła dziewczyna i mnie przytuliła.

-Yyy... - nie wiedziałem jak zareagować. Pierwszy raz w życiu jakaś płeć przeciwna jest dla mnie taka miła.

Zadzwonił dzwonek i dziewczyna uwolniła mnie ze swojego nawet całkiem miłego uścisku i weszliśmy z resztą klasy do sali. Dziś na wszystkich lekcjach oprócz matematyki siedziałem z Aydenem.
Czyję się niezręcznie przy Suzan.
Po lekcjach dziewczyna czekała na mnie już gotowa przed szkołą i odrazu gdy mnie ujrzała wymalował się na jej twarzy szeroki uśmiech.

-No to gdzie mnie zabierzesz? - spytałem podchodząc.

-Wszystko w swoim czasie - powiedziała zadziornie się uśmiechając - chodź.

Poszliśmy do galerii i oczywiścievjak to bywa z kobietami nie mogło się obejść bez zakupów i wybieracia dla mnie ubrań. Potem byliśmy na pizzy. A pod koniec Susan chciała mi coś jeszcze pokazać. Pojechaliśmy na cmentarz i dzięwczyna wprowadziła mnie w głąb. Staliśmy przy jakimś grobie na kturym widniał napis
,,Cloe Decer".

-Co my tu robimy? - zapytałem lekko przestraszony.

-Mike... Chciałam ci powiedzieć, że nie tylko ty straciłeś kogoś bliskiego. To była moja matka... - odparła Susan.

-Ouuu, przykro mi, nie wiedziałem że ty też przeżyłaś coś takiego-powiedziałem zmieszany spuszczając głowe w dół.

-Zmarła na raka...

Susan opowiedziała mi całą historie o swojej matce i o tym że w jej starej szkole też jej dokuczali. Cmentarz był ostatnim przystankiem dzisiejszej wycieczki. Gdy wróciliśmy do domu okazało się że zapomniałem klucza a ojca nie ma w domu a drzwi są zamknięte.

-Cholera... - burknąłem pod nosem niestety wystarczająco głośno żeby dziewczyna stojąca na swoim podwórku to usłyszała.

-Co się stało? - spytała przejęta.

-Zapomniałem kluczy a w domu nikogo nie ma.

-Wiesz jak chcesz możesz nocować dzisiaj u mnie tata pojechał w delegacje na kilka dni, a ja boję się być sama w domu - odparła podekscytowana Susan.

Iż nic od siebie nie napisałem w tym tozdziale to polecę tego ktosia i jej książke Nacpany_Zelek

Gwiazdeczko? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz