III. Ślub

891 84 106
                                    

Ręce pociły mi się strasznie, nerwy zjadały od środka, a serce biło jak szalone, w dodatku każdy na mnie patrzył!

Stałem na ślubnym kobiercu pod altaną pełną kwiatów w białym garniturze. Denerwowałem się chyba bardziej niż gdy cofnąłem się w czasie i nie wiedziałem co jest grane, albo gdy zbliżała się wojna z Luckiem, albo gdy Stefan przebił mnie kołkiem...Boże...O czym ja myślę na własnym ślubie?!

Nagle zaczęła grać muzyka i na moje szczęście każdy odwrócił ode mnie wzrok, co bardzo mnie cieszyło.
Po chwili także podążyłem za spojrzeniem innych.

Stała tam.

Taka piękna.

Najpiękniejsza.

Zaparło mi dech w piersi na widok Lydii w sukni ślubnej. Zjechałem wzrokiem w dół na jej bardzo widoczny już brzuszek i uśmiechnąłem szeroko.

Moja "za chwilę" żona, zaczęła się zbliżać do mnie, a mi z każdym jej krokiem serce waliło coraz bardziej.

W końcu zrównała się ze mną. Spojrzałem jej w oczy i dostrzegłem tam tylko niekończące się szczęście.

Pastor zaczął wygłaszać mowę, ale ja nie potrafiłem się na niej skupić. Jedyne na co patrzyłem to Lydia.

Ocknąłem się dopiero gdy pastor kazał nam się złapać za ręce.

- Czy ty Lydio Martin, bierzesz sobie tego oto M...miejt...miech...

- Po prostu Stilesa. - wtrąciłem.

Pastor spojrzał na mnie ze zdziwieniem, ale kontynuował.

- Czy ty Lydio Martin, bierzesz sobie tego oto Stilesa Stilinskiego za męża i ślubujesz mu miłość, wierność oraz to, że go nie opuścisz aż do śmierci? - spytał.

- Tak. - powiedziała Lydia, uśmiechając się szeroko, jej oczy były nieznacznie zaszklone.

- Czy ty...- pastor zwrócił się do mnie - Stilesie Stilinski, bierzesz sobie...

- Tak. - powiedziałem bez namysłu, nawet nie zwracając uwagi, że mu przerwałem.

- Emm...ogłaszam was mężem i żoną. W czasie nałożenia sobie obrączek możecie wygłosić swoją mowę. - poinstruował i spojrzał na Lydię.

Dziewczyna wzięła jedną z obrączek z tacy, którą trzymała Allison i wsunęła mi ją do połowy palca, patrząc mi głęboko w oczy.

- Na początku chciałam powiedzieć, że jestem bardzo szczęśliwa. - oznajmiła wzruszonym tonem, na co uśmiechnąłem się szeroko - Jesteśmy młodzi, a przeszliśmy już w życiu tak wiele. Tak wiele złego. Ale stoję tutaj teraz i mogę z ręką na sercu powiedzieć, że nie żałuję. Kocham cię, Stiles i będę kochała zawsze. Przez całą wieczność. - wypowiedziała, wsuwając do końca obrączkę na mój palec, po czym z uśmiechem, pocałowała mnie krótko w usta.

Co tu więcej dodać, stałem i szczerzyłem się jak głupi. Jestem taki szczęśliwy!

Także wziąłem obrączkę z tacy i wsunąłem jej na palec. Spojrzałem jej w oczy i...no właśnie.

Co miałem powiedzieć?

Damon przygotował mi przemowę, ale raczej nie powiem "Jestem cholernym szczęściarzem, że mam taką gorącą kobietę".

Zdałem się więc na siebie.

- Lydio...- zacząłem, uśmiechając się niepewnie gdy patrzyła na mnie z wyczekiwaniem - Od zawsze byłaś moim Aniołem. Byłaś tym wszystkim, co sprawiało, że świat wokół wydawał się być zrobiony ze złota. Dzięki tobie, wszystko stawało się w jakiś sposób łatwiejsze. Obiecuję ci, że będę jak najlepszym mężem dla ciebie i tatą naszego dziecka. - na chwilę dotknąłem jej brzucha.

I Will Always Love You, To The Rest Of My Life (Teen Wolf Stiles) 13/13जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें