8 miesięcy później...
- O Mój Boże! O Mój Boże! O Mój Bo...
- Stiles, zamknij się do cholery! - zirytował się Theo.
Chodziłem w tą i z powrotem po korytarzu gdy mój przyjaciel siedział spokojnie na krześle.
- Myślisz, że wszystko idzie dobrze? - zapytałem, zaczynając obgryzać paznokcie.
- Panikujesz bardziej niż gdy w twoim domu pojawił się Lucek. - westchnął.
- W ogóle to dzięki, że nas tutaj przywiozłeś. Ja chyba nie dał bym rady prowadzić i spowodował wypadek jak pani Morgan ostatnio. - oznajmiłem, ignorując jego słowa.
- Nie ma za co. Mam tylko nadzieję, że Damon da Suesu coś do jedzenia. - zamyślił się.
- Ile to jeszcze potrwa? - zapytałem sam siebie.
- Ostatnio nakarmił ją wiskey. Dobrze, że Scott mieszka blisko. - wyszeptał pod nosem Theo.
- Do cholery! Czy możesz się skupić?! Lydia rodzi! - wykrzyczałem.
- Nie panikuj tak. Usiądź i ochłoń. - nakazał.
- Zadzwonię i zobaczę jak tam Claudia. - zdecydowałem.
Wyjąłem telefon i wybrałem numer do pani Morgan.
- No co tam, synuś?
- Z Claudią wszystko w porządku? - spytałem, bo martwiłem się, że mała mogła się wystraszyć.
- Świetnie! Nie może doczekać się braciszka!
- To dobrze. - odetchnąłem z ulgą - A co robicie? - zaciekawiłem się.
- Pokazuję jej ciosy karate. Szybko się uczy.
- Co? - spytałem, bo chyba na słuch mi padło.
- To taka sztuka walki. Mam czarny pas. Kończę, bo nie zdążę pokazać jej jeszcze kopniaka z pół obrotu!
Usłyszałem dźwięk zakończenia połączenia.
- I co? Wszystko dobrze? - zaczepił mnie Theo.
- Emmm...tak. Claudia bawi się z panią Morgan. Chyba. - potrząsnąłem głową aby zebrać myśli.
- Pan Stilinski? - z sali wyszedł lekarz.
- TAK TO JA! - wydarłem się i natychmiast do niego podbiegłem.
- Gratuluję, ma pan synka. Zdrowy i silny. Pańska żona także dobrze się czuję. Może pan na chwilę do nich wejść. - dał mi zielony kitel.
- Och...okej. - wymamrotałem i w biegu zakładając kitel, ruszyłem przez korytarz.
Wszedłem do sali. Lydia leżała na łóżku i patrzyła na mnie z uśmiechem.
- Jest śliczny. - wyszeptała ze łzami.
W ramionach trzymała malutkiego noworodka.
Przysiadłem ostrożnie obok niej, po czym pocałowałem czule jej czoło.
- A więc Brett? - spojrzałem na chłopczyka i delikatnie przejechałem kciukiem po jego policzku.
- Brett. - zgodziła się z uśmiechem.
3 lata później...
- Co robią dzieci? - spytała mnie Lydia.
Postanowiliśmy zrobić grilla i zaprosić wszystkich naszych przyjaciół.
![](https://img.wattpad.com/cover/118998184-288-k278018.jpg)
CZYTASZ
I Will Always Love You, To The Rest Of My Life (Teen Wolf Stiles) 13/13
FanfictionOstatnia, 13 część opowiadania "I Hate You" Opis krótki, bo to po prostu: Dalsze losy Stilesa i jego przyjaciół <3 Czyli opis najważniejszych wydarzeń w życiu Stilesa Zapraszam!