01. "czarne porsche"

102 6 0
                                    

-Kochanie, koniecznie musicie nas znów odwiedzić- ciocia przytuliła mnie ostatni raz, po czym wyszliśmy z domu należącym do niej i jej męża. 

Od rana, razem z Jacobem jeździłam od ciotki do ciotki zapraszając ich na nasz śłub.

Ślub- brzmi niemal abstrakcyjnie, ponieważ patrząc na mnie i na moje życie, nie powiedziałbyś, że chce jakkolwiek się ustatkować. I szczerze, nie chciałam. Zupełnie nie chciałam tego, co właśnie się działo. Jednak czasami nie my podejmujemy decyzje i dzieje się zupełnie inaczej od tej naszej wymarzonej wersji. 

-Kto nam na dzisiaj został?- blondyn zapytał, otwierając drzwi do naszego samochodu. Czarne Porsche tak bardzo kojarzyło mi się tylko z jedną osobą i tak bardzo wzbraniałam się przed jego zakupem, jednak Jacob nawet nie chciał słuchać o innym samochodzie.

-Martha i Marc Christian. I Cody- przeczytałam napisy na kopertach, wzdychając głośno. 

-Ten cały Cody- blondyn spojrzał na mnie ukradkiem- ściga się, prawda?

-Odkąd pamiętam. Jest w to naprawdę dobry.- zaśmiałam się, przypominając sobie, kiedy Cody przyjechał samochodem do lasku i przewiózł mnie, ponieważ nie chciałam uwierzyć w to, że potrafi jeździć lepiej niż nie jeden kierowca z długim stażem.

-Kiedy Cię poznałem, powiedziałaś, że jakiś kierowca przejechał twoje serce Clio. O niego chodziło?

-Nie i nie łap mnie za to co mówiłam, kiedy byłam pijana- urwałam niewygodny dla mnie temat temat. Cody od zawsze był dla mnie tematem tabu.

Nie mogłam go nie zaprosić. Nie potrafiłam zaprosić całej naszej wakacyjnej paczki, a ominąć człowieka, który w tamtym czasie znaczył dla mnie więcej niż powietrze. I choć było to naiwne myślenie, naprawdę liczyłam na to, że nie będzie go w domu, że może ma jakieś zawody. Niestety, prawda była taka, że Cody miał krótką przerwę i na sto procent siedzi właśnie w tym momencie w garażu i majstruje przy swoim czarnym Porsche.

Jacob nie miał pojęcia  o tym co łączyło mnie i bruneta. Jedyne co wiedział, to że spędził ze mą lato 2016 i że należał do naszej pamiętnej paczki "Stockie Melo", którą zaprosiłam w całości na nasz ślub i wesele. Na początku Jacob był sceptycznie nastawiony do tego pomysłu. Nie raz się o to pokłóciliśmy, jednak wiedziałam, że to jest coś, co zrobić powinnam. Tak samo jak Vera zaprosiła mnie na ślub z Simonem i tak samo jak Martina zaprosiła mnie na ślub z Carolem. Ja również te tradycje chciałam utrzymać.

Moje rozmyślanie przerwał mi odgłos wyłączania radia i zauważyłam, że stoimy na podjeździe domu państwa Christian. To właśnie tutaj spędziłam kilka cudownych tygodni chowając się w pokoju Cody'ego z elektrycznym papierosem i słabym horrorem. 

Ogród nie zmienił się od czasu moich ostatnich odwiedzin w 2016, co sprawiło, że wspomnienia uderzyły z podwójną mocą. Tak bardzo chciałam cofnąć się do czasu, kiedy przychodziłam tu odpocząć, wypić herbatę i zasnąć w ramionach Cody'ego.

-Jesteś dzisiaj jakaś zamyślona- ciszę przerwał Jacob łapiąc mnie za rękę. Drugą zapukał do drzwi, które natychmiast otworzyła uradowana Martha. Ta kobieta wraz z wiekiem stawała się coraz piękniejsza. Gdybym jej nie znała, w życiu nie powiedziałabym, że to mama Cody'ego. Była zupełnie inna. Nie potrafiłam znaleźć podobieństwa. Ona była niską blondynką o niebieskich oczach, a on wysokim brunetem z brązowymi tęczówkami. 

-Och kochanie, jak miło was widzieć. Wejdźcie- zaprosiła nas gestem ręki.

W środku również mało co się zmieniło, same detale takie jak inny obraz czy zegar. Ściągnęłam buty, który położyłam w tym samym miejscu co zawsze. 

-Widzę, że stare przyzwyczajenia wciąż się trzymają- zauważyła blondynka i puściła mi oczko, zostawiając mnie ze zdezorientowanym Jacobem.

-I tak nie zrozumiesz- mruknęłam i ruszyłam do kuchni, gdzie pachniało szpinakiem. Marc siedział z gazetą przy blacie w kuchni i gdy weszłam, uśmiechnął się szeroko.

Zawsze mnie lubił i za każdym razem gdy mnie gdzieś spotykał, mówił mi, że ma do mnie niesamowity sentyment. To on pomógł mi, kiedy moja firma dopiero zaczynała i to dzięki niemu mam to wszystko. Spojrzałam na Marca i niemal podbiegłam do niego, by go uściskać. Pachniał jak zawsze- perfumy z Armaniego i papierosy. Miałam wrażenie, że cofnęłam się sześć lat i znów jestem tylko słodką szesnastką, która przytula swojego przyjaciela. 

Martha poprowadziła nas do stołu, gdzie zajęłam swoje stałe miejsce, a Jacob usiadł obok. Zaczęliśmy rozmawiać na temat wesela, gdy do środka wszedł on. Cody Christian i jego zadziorny uśmieszek. 

A mnie jak gdyby wbiło w krzesło. Jakby przejechało mnie czarne Porsche.


story of another us / cody christianWhere stories live. Discover now