epilog

80 6 2
                                    

-Więc, to ten dzień, prawda?- Natalie i Veronica spojrzały na mnie z zachwytem w oczach. Drobna brunetka wygładziła tiul z tyłu sukni i posłała mi perskie oko.- Kto by pomyślał, że nasza mała Jade kiedyś wyjdzie za mąż.

Stałyśmy we trzy w niewielkim pokoju w domu należącym do mnie i Cody'ego. Dziewczyny latały w okół mnie, pilnując, aby wszystko na pewno było perfekcyjne i dopięte na ostatni guziki. Stresowały się bardziej niż ja.

Ja... Ja byłam uśmiechnięta i szczęśliwa, bo właśnie dzisiaj, właśnie za chwilę, mam zostać panią Christian i to było coś, na co czekałam tyle czasu. Od wakacji 2016 minęło siedem lat i tak wiele się zmieniło, ale miłość moja i Cody'ego trwa nadal i ma się bardzo, bardzo dobrze. 

Od momentu, kiedy zerwałam zaręczyny z Jacobem minął rok, w którym tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że to właśnie mój ukochany rajdowiec jest tym wszystkim, czego potrzebuje. Oświadczył mi się następnego dnia na obiedzie rodzinnym, a ja zgodziłam się bez wahania. Nigdy nie widziałam jego rodziców tak szczęśliwych. Martha płakała razem ze mną, nie mogąc uwierzyć w to wszystko. 

-Panna młoda jest gotowa?- do pokoju wparował Adam ze swoim chłopakiem i z Bartim. Mąż Natalie pod pachą trzymał upitą już butelkę Stocka, a ja zaśmiałam się widząc, że chłopaki nie próżnują.

-Barti, do kurwy nędzy, wesele się nie zaczęło, a ty już pijesz?- Natalie podbiegła do męża i wyrwała mu butelkę, którą później otworzyła i upiła z niej dosyć dużego łyka, nawet się nie krzywiąc- Beze mnie?- dokończyła, gdy chłopak spojrzał na nią zszokowany.

Wszyscy wybuchliśmy ogromnym śmiechem, gdy nagle drzwi się otworzyły, a we framudze stanął on.

Boski, cudowny, najpiękniejszy, najlepszy. Cody w pełnej okazałości. Wszyscy zgromadzeni cofnęli się do tyłu i wyszli balkonowymi drzwiami, zostawiając mnie z moim przyszłym mężem sam na sam. Wpatrywałam się w jego piękne oczy, nie mogąc uwierzyć, że zaraz stanie się cały mój. Już na zawsze.

-Patrząc tak na Ciebie, nie mogę pozbyć się wrażenia, że jest jak w tamte wakacje- powiedział, a ja niezauważalnie kiwnęłam głową.- Pamiętam, jak leżeliśmy na trawie i pisaliśmy plan naszego wymarzonego ślubu? Wszystko dzisiaj będzie takie, jak chcieliśmy. To jest nasz dzień.

-Kocham Cię, Cody.- zarzuciłam ręce na jego szyję i zaczęłam bawić się włosami przyszłego męża.- Kochałam Cię każdego pojedynczego dnia, kochałam Cię mocniej z każdym twoim oddechem i kocham Cię tak bardzo, że teraz stoję tutaj przed tobą w sukni ślubnej i jestem gotowa powiedzieć to magiczne "tak". Byliśmy parą dzieci, która nie rozumiała czym jest wieczność. Teraz jesteśmy starszymi dziećmi, które już na wieczność złączą swoje serca i duszę.

Cody przycisnął mnie do siebie, tak że nasze ciała były ze sobą bardzo, bardzo ciasno. Czułam się z tym cudownie, ponieważ miałam go na własność i już nikt nie mógł mi go zabrać Nareszcie, koniec wakacji nie znaczył końca miłości.

-Jesteś tą kobietą, dla której mogę nawet nauczyć się gotować- zaśmiał się i zbliżył swoje usta do moich. 

-A ty- powiedziałam, a nasze wargi ocierały się o siebie- jesteś tym mężczyzną, dla którego mogę nauczyć się dzielić. Sekretami, marzeniami, nawet jedzeniem. Tylko obiecaj mi jedną rzecz.

-Jaką?- zapytał, patrząc na mnie i zrobił te śmieszną minę, która zawsze poprawiała mi humor.

-Że nigdy nie zapomnisz naszego lata i tego co mieliśmy

-Nigdy nie zapomnę momentów, w których stałaś się moją miłością.

A ja mu wierzyłam, ponieważ go kochałam. Ponieważ pachniał szczęściem i ponieważ widział we mnie więcej niż niejedna osoba. Po prostu był moją drugą połową, która kochała mnie aż do usranej śmierci. Przetańczyliśmy naszą historię w rytmie piosenek 5 Seconds of Summer, taniej wódki i papierosów i każdej osobie życzyłam, by kiedyś była tak szczęśliwa jak ja, gdy trzymałam w ramionach cały mój świat.

Ponieważ mieliśmy miłość w tamto lato.

A teraz mamy siebie na wieki. 

story of another us / cody christianNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ