05."na pohybel skurwysynom"

54 5 0
                                    

-To tutaj siedzieliśmy z Michael'em, Natalie i Patrick'iem, gdy wróciłeś z zawodów.

-I to tutaj całowałem Cię tak mocno, żeby Michael był zazdrosny.

-Tutaj też siedzieliśmy nocą. Ja na murku, przytulona do twoich pleców, szeptałam Ci, jak bardzo Cię kocham.

Cody wskoczył na murek, lecz mały kamień na jego środku sprawił, że poleciał do przodu i upadł na trawę. Wybuchłam niepohamowanym śmiechem, a on spojrzał na mnie morderczym wzrokiem, jak wtedy, kiedy zgniotłam mu paczkę fajek.

Wstał i starał się otrzepać z trawy, a ja w tym czasie usiadłam na murku na przeciwko i starałam się przeczytać napisy na ściance.

"Stockie Melo pozdrawia"

"Na pohybel skurwysynom"

Dokładnie pamiętam dzień, w którym Alison przyniosła spreye i powiedziała, że trzeba upamiętnić te wakacje w spektakularny sposób. To właśnie wtedy uciekaliśmy przed policją późnym wieczorem, ale to było coś, co tylko utwierdziło nas w tym, jak mocna i zajebista jest nasza paczka. Każdy bronił każdego, zeznania się nie zgadzały i tak naprawdę nikt nigdy nie wsypał nikogo. Policja śmiała się z nas, że jesteśmy dziećmi, które są sobie oddane na śmierć i życie. Nawet groźba o zawiadomieniu szkoły nie sprawiła, że ktokolwiek się przyznał.

Dzisiaj, kiedy patrze na to wszystko, chce mi się płakać. Zostaliśmy przyjaciółmi przez przypadek i to właśnie przypadek rządził nami przez całe wakacje. 

Przypadkiem znaleźliśmy butelkę wódki i paczkę fajek. Przypadkiem pojechaliśmy na festyn w mieście, przypadkiem napisałam do Adama. Każdy pojedynczy przypadek zrobił z nas grupę oddanych sobie osób. I to trwało, mimo tych wszystkich lat. 

Jasne, spotykaliśmy się o wiele rzadziej, nie robiliśmy już tych wszystkich szalonych rzeczy, ale wiedziałam, że gdybym miała problem, oni by mi pomogli, że miałam grupę osób, która naraziłaby się nawet policji, gdyby było trzeba.

-Nad czym tak myślisz?- Cody usiadł obok mnie i wyciągnął z kieszeni efajke, przez co na moją twarz wpłynął szczery uśmiech. Kochałam go takiego. Kiedy beztrosko siedział ze mną, z tą swoją cwaniacką miną, epapierosem i rozwalonymi włosami. 

-Jak bardzo to wszystko musiało być kierowane naszym szczęściem w tamte wakacje? Przecież to było czymś niezwykłym. Takie coś nie zdarza się dwa razy. No wiesz, grupka ludzi nagle stwierdza, że każdego wieczoru chce się spotykać, razem pić i palić. Tacy zupełnie inni. Bo hej, w roku szkolnym, kto by pomyślał, że starsza elita będzie przyjaźnić się z dzieciakami ze złą opinią. Nienawidziliśmy was, a później wszystko potoczyło się w ten sposób i nie wiem, nie rozumiem tego. 

-Czy w tamte lato myślałaś o tym?- zapytał, a ja pokręciłam głową przecząco.- No właśnie. Liczyła się dobra zabawa, wódka i to coś, co sprawiało, że byliśmy szczęśliwi.-powiedział niemal szeptem, a ja wypuściłam z siebie powietrze.

Byliśmy starsi, ubrani w drogie ciuchy od znanych projektantów. Obyci w życiowe doświadczenie, naznaczeni przez los, a mimo to czuliśmy się wciąż dziećmi. Choć na chwilę. Niedługo wrócimy do naszych żyć i znów będziemy martwić się tymi odpowiednimi rzeczami.

Dlatego siedząc tam, z miłością mojego życia, cieszyłam się z każdej minuty. Ponieważ to wszystko było unikalne i niepowtarzalne. Czy kiedyś jeszcze będziemy razem? Czy będę mogła cieszyć się jego obecnością na co dzień? Czy znów stanie się tylko cudownym wspomnieniem, które będzie mnie nawiedzać we śnie? W tamte wakacje mieliśmy tak wiele, a tak bardzo tego nie docenialiśmy. 

 -Nie chce wracać do mojego życia- westchnęłam i spojrzałam na Cody'ego, który przeczesał moje włosy dłonią. Zawsze robił tak, gdy był szczęśliwy i spokojny. Cieszyłam się, kiedy widziałam go w takim stanie. Nie liczyło się nic innego. Tylko to, żeby moje idealne dziecko było uśmiechnięte.

-Nie wracaj- posłał mi ten cudowny uśmieszek, który pełen był dziecięcej radości i zmysłowości.Przerażał mnie fakt, jak bardzo podatna na niego byłam-Ucieknij ze mną.

I kim ja byłam, żeby się nie zgodzić?


story of another us / cody christianWhere stories live. Discover now