4 - Zupa

21.8K 1.9K 2.5K
                                    

Pearl Blevins POV

Ze znudzeniem weszłam do domu. Chociaż nie jestem pewna, czy ten patologiczny zaułek można nazwać domem. Matka z ojcem naprawdę starają się wynagrodzić nam błędy naszej rodziny, ale coś im nie wychodzi. Moja rok młodsza siostra dwa miesiące temu urodziła córkę. Wiedziałam, że jest głupia, ale żeby w wieku piętnastu lat mieć dziecko? Może nie miałabym nic przeciwko, gdyby nie to, że musiałam się nim zajmować co najmniej pięć razy w tygodniu.

Moja rodzina to jedno wielkie nieporozumienie. Od pokoleń co trzecia osoba popełniała samobójstwo. Prochy, alkohol, tabletki, strzał w głowę, skok z mostu, powieszenie się czy bardziej kreatywne – zjedzenie węża, wypicie koktajlu z trujących roślin lub uduszenie się czadem. Już jako malutka dziewczynka widziałam dwie traumatyczne autodestrukcje, które na zawsze pozbawiły mnie normalnego życia.

W tym domu znajdowało się pięć osób. Matka, ojciec, Cassie z córką i mój jedenastoletni brat Michael. Założyłam się z nim, kto pierwszy się zabije. Obstawiałam naszą głupią siostrę, a on matkę. Był chyba jedyną normalną osobą w tym domu.

Powędrowałam do kuchni, zastając tam rodzicielkę gotującą obiad. Jeszcze nie dobiła do pięćdziesiątki, a wyglądała na co najmniej siedemdziesiąt lat. Nie dziwiło mnie to – i tak ją podziwiałam. Liche, brązowe włosy z siwymi odrostami ledwo trzymały jej się na głowie, a twarz wiecznie wyrażała zmęczenie i smutek.

- O, Pearlie! Poszłabyś do piwnicy po przecier pomidorowy? – poprosiła, mieszając gęstą ciecz w starym garnku.

Kiwnęłam głową, kładąc plecak na podłodze. Mieliśmy skromne mieszkanie. Mała kuchnia, pokój z telewizorem uznawany za salon, dwie sypialnie i łazienka. Zeszłam po schodach, otwierając drzwi do podziemia. Wymacałam średniowieczny włącznik światła, które rozpaliło się dopiero po kilku sekundach.

Już miałam podejść do regału ze słoikami, ale przystanęłam w miejscu.

Lina zaczepiona była na metalowym haku wbitym w sufit. Sine ciało wisielca powoli obracało się dookoła własnej osi. Pod stopami widniał przewrócony, drewniany taboret.

Przewróciłam oczami, zakładając ręce na piersiach. Serio? Nie mógł się bardziej postarać?

W sumie oboje przegraliśmy zakład.

- Mamo! – krzyknęłam. – Mike się powiesił.

- Słucham?!

Po chwili spanikowana matka wpadła do piwnicy. Spojrzała na ciało chłopca, wybuchając spazmatycznym płaczem. Podbiegła do niego, zamykając martwe ciało w ramionach. Jej przerażające wycie rozbrzmiewało echem w całym pomieszczeniu. Cała się trzęsła, połykając własne łzy.

Z obojętnością patrzyłam na rozgrywającą się scenę. Kto jak kto, ale ona powinna się już przyzwyczaić.

Sięgnęłam przecier pomidorowy z szafki.

- Dokończę zupę – rzuciłam, znikając za drzwiami.

***

Arline Watters POV

Zacisnęłam palce na rękawach czarnej bluzy, przemierzając ciche miasto. Ulice o północy oświetlały jedynie pojedyncze lampy. Powoli kroczyłam zimnym chodnikiem, a lekki wiatr muskał moje zaróżowione policzki. Wciąż nie mogłam przestać się uśmiechać po dzisiejszych wydarzeniach.

Narzuciłam kaptur na głowę, kierując się do wysokiej, opuszczonej kamienicy na obrzeżach miasta. Widząc miejsce docelowe, przyspieszyłam. Przekroczyłam próg, wspinając się na ostatnie piętro. Z niego po drabinie weszłam na dach. Na krawędzi widziałam już przyjaciół – Rhysa i Pearl.

Zdejmij kapturOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz