Arline Watters POV
Znów znajdowałam się w szklanym pomieszczeniu. Wszystkie ściany przedstawiały moje odbicie. Przerażające. Co dziwniejsze, miałam na sobie zieloną bluzę w groszki. Znowu ta bluza. Bluza malutkiej dziewczynki, którą widywałam czasami na ulicy w towarzystwie chłopca.
Była o wiele za mała. Rękawy sięgały mi ledwie do łokci, a na zapięcie zamka nie było żadnych szans. Dlaczego miałam ją na sobie?
Nagle w odbiciu pojawiła się przybrudzona twarz dziewczynki. Blond włosy okalały jej wystające policzki. Zaczęła drżeć, pocierając gołe ramiona i wskazując na mnie.
Po drugiej stronie zjawił się chłopczyk. Przemknął przez wszystkie lustra, stając w miejscu obok blondynki. Gdy zobaczył, że dziewczynka pokazuje na mnie palcem, również spojrzał w moją stronę. Analizował mnie oskarżycielskim wzrokiem.
- Zabrałaś – rzekł głębokim tonem, a jego głos rozniósł się echem po pomieszczeniu.
Wycofałam się, panicznie kręcąc głową. Nagle twarz chłopca zaczęła przybierać dziwne kształty, pulsując i wykrzywiając się na wszystkie strony. Po chwili z oczu dziecka pozostały jedynie dwie, czarne dziury.
- Zabrałaś nam wszystko. – Złowieszczy głos doszedł do moich uszu ze wszystkich stron, powodując gęsią skórkę na plecach.
Z czarnych dziur zaczęła wypływać krew. Dziewczynka się rozpłakała.
Chciałam się ruszyć, ale nie potrafiłam. Coś mnie sparaliżowało. Czułam strach w każdej komórce ciała.
- Zabrałaś, zabrałaś, zabrałaś...
- Arline?
Inny ton głosu otrzeźwił mnie, zmuszając do uniesienia powiek. Z ulgą rozejrzałam się po zadbanym wnętrzu samochodu, spoglądając na prowadzącego Ace'a i wpatrującego się we mnie – niebieskoskórego Moony'ego.
Przetarłam spocone czoło, szybko oddychając. To tylko sen.
- Wybaczcie – mruknęłam. – Jesteśmy już w mieście?
- Tak. Gdzie cię podwieźć, Moony? – spytał Ace, zmieniając bieg.
Na szczęście, udało nam się wcześniej znaleźć numer i dodzwonić do matki chłopaka. Była niezmiernie uradowana i chyba niedowierzała. Niebieskowłosy podał adres, a kierowca za pomocą nawigacji trafił do celu. Moony mieszkał tylko godzinę drogi od nas, więc bez problemu będziemy mogli go odwiedzać.
Gdy samochód się zatrzymał, chłopak się zawahał.
- Uzna mnie za dziwadło i wyrzuci z domu – szepnął.
- To twoja mama. Kocha cię bez względu na wszystko – powiedziałam ciepło. – Możemy iść tam z tobą, ale myślę, że chcesz to sam załatwić.
Kiwnął niepewnie głową, po kilku sekundach naciskając klamkę. Chwilę później stał już przed brązowymi drzwiami, zawieszając dłoń nad dzwonkiem.
Ale drzwi niespodziewanie stanęły otworem. Starsza kobieta musiała na nas czekać od momentu informacji o powrocie syna. Kiedy tylko go zobaczyła, w jej oczach pojawiły się łzy, a dłonie zamknęły chłopaka w silnym uścisku. Długo go kołysała, aż w końcu oboje zniknęli w swoim domu.
Uśmiechnęłam się na ten widok. Przynajmniej jedna dobra rzecz wyniknęła z wszystkich tych nieszczęść, przez które musieliśmy przejść.
- Są szczęśliwi – stwierdził Ace, a jego kąciki ust drgnęły.
Czyżby też się uśmiechnął?
- My też będziemy – oznajmiłam z przekonaniem, nie odrywając wzroku od bladych ust białowłosego.
CZYTASZ
Zdejmij kaptur
Mystery / ThrillerDrużyna Kaptura to kompletnie pokręcona paczka dziwaków, którzy robią to, czego robić nie powinni. Baletnica, piromanka i sadysta? Z tego nie wyniknie nic dobrego. Od kilku lat plączą się w najgorsze sensacje i poszukują zaginionego przyjaciela, któ...