49 - Butelka

12.7K 1.2K 1.1K
                                    


Pearl Blevins POV

Usiedliśmy całą czwórką w pustym salonie w moim domu. Nie dość, że był stosunkowo najbliżej, to cała rodzina wyjechała na trzy dni do Kanady. Nie, nie na wakacje. Na pogrzeb. Ciocia i wujek popełnili wspólne samobójstwo w zeszłym tygodniu. A ja głupia dawałam im jeszcze dwa miesiące życia!

Dlatego właśnie tam zdecydowaliśmy się pójść, aby przeprowadzić rozmowę z Acem.

Sama nie wiedziałam, dlaczego tak wybuchłam. Nie miałam tego w planach. Nikt nie miał. Po prostu patrząc na młodego Traversa uświadomiłam sobie, jak bardzo podobnie się zachowywaliśmy. On jednak robił to bardziej profesjonalnie. Musiałam coś wymyślić, bo widziałam, jak chłopak zaczyna mieszać w głowie Arl i Reesa. Był doskonale przygotowany na każdą możliwość, z wyjątkiem wylewu emocji drugiego człowieka.

- Kawę, herbatę, kakao? – spytałam z grzeczności, odgarniając platynowy kosmyk z czoła.

- Przydałoby się coś mocniejszego.

Ace siedział z martwym spojrzeniem i takim samym głosem. Kiwnęłam głową, idąc do kuchni. Wyciągnęłam swoją ulubioną brandy na czarną godzinę, resztkę tequili rodziców dla Arlie, a dla Reesa chwyciłam cydr z lodówki. Możecie być zaskoczeni, ale ten sadysta nie pił nic innego, oprócz cydru. Nie lubił alkoholu i bardzo szybko się upijał.

Postawiłam szklanki ze stukotem na drewnianej powierzchni, popychając każdą z nich w inną stronę. W ciszy nalaliśmy sobie swoich ulubionych trunków, a Ace wybrał tequile, tak jak Arlie. Z tym, że jego szklanka została wypełniona po brzegi.

Obserwowaliśmy, jak chłopak jednym haustem pochłania całą zawartość, niesamowicie się krzywiąc. 

- Albinos, przystopuj. Mieliśmy rozmawiać, a nie śpiewać – zażartował Reese, pomału siorbiąc złocisty cydr.

- Wybaczcie, na trzeźwo nie powiem ani słowa – odparł białowłosy, odstawiając w końcu butelkę.

Wszyscy skupiliśmy się teraz na nim. Arlie obracała nietkniętą tequilę w dłoniach, Reese odstawił szklankę, a ja zrobiłam dwa łyki brandy i oparłam łokcie na stole. Mój przerażający dom z podniszczonymi, wyblakłymi tapetami, dziwnymi obrazami płaczących dzieci, tanimi, obskrobanymi meblami i zasłoniętymi oknami brudną firaną dodawał jeszcze większą nostalgię do atmosfery. Minęło kilka dobrych minut, zanim blondyn zaczął się rozbudzać.

- Stwierdzam, że skoro wiecie tak dużo, a nawet zdobyliście nagranie, to musieliście zbierać od kogoś informacje. Pewnie ten starszy pan na rogu, prawda? – spytał, na co my kiwnęliśmy głowami. – Spora większość to bzdury.

Zmarszczyliśmy brwi. Dlaczego miałby nas okłamywać?

- Mój ojciec wszystkich okłamywał – odparł na niezadane pytanie, czytając nam w myślach. – Powiedziano wam, że wydarzył się wypadek, w wyniku którego zginął znajomy rodziców, moja matka poszła do więzienia za prowadzenie po alkoholu, a ja znęcam się nad ojcem.

Splótł dłonie, na moment spuszczając głowę.

- Wcale tak nie było. Moja mama nie prowadziła tego samochodu, tylko on.

Rozszerzyliśmy oczy ze zdziwienia.

- Wzięła na siebie jego winę i poszła za niego do więzienia. Tak bardzo go kochała, że wystarczyła jedna prośba, jedna zmyślona historyjka, a ona uwierzyła, że tak będzie lepiej. Wiedziała, że to go uszczęśliwi. Była od tego chorobliwie uzależniona.

- I nikt się nie zorientował? Nikomu nie powiedziała prawdy? – spytałam.

- Kiedy zmieniła zdanie i zdała sobie sprawę, co zrobiła, było już za późno. Nikt jej nie wierzył. W dodatku przenieśli ją do izolatki na jakiś czas z powodu utraty zmysłów. Od tamtej pory nie odważyłem się nawet jej odwiedzić.

Zdejmij kapturOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz