Sala jak zwykle była pełna.
Pierwsze rzędy zajmowały tradycyjnie młode nastolatki, widzące autorytet w Baletnicy w Masce. Chciały tańczyć tak jak ona.Co chwila chichotały i odwracały się do chłopców, prezentując swoje amatorskie, mocne makijaże na dziecięcych twarzyczkach. Były tu tylko po to, aby podrywać kolegów i mieć o czym plotkować na przerwach. A może dzisiaj Baletnica pokaże swoją prawdziwą twarz? Przecież muszą przy tym być! Jak inaczej zdałyby sprawozdanie z tego wielkiego zdarzenia, które prawdopodobnie nigdy nie nastąpi? Ciekawość jednak ich zaprowadziła prosto w to miejsce. Ciekawość. Tego chyba jeszcze nikomu nie udało się wyeliminować.
Nasunęłam tekturę na oczy, poprawiając wystające, brązowe kosmyki. Dzisiaj grałam jedną z córek Tewjego w spektaklu Skrzypek na dachu. Miałam na sobie staroświecką, beżową suknię ślubną z bufiastymi rękawami, koronkowym, szerokim pasem i krótkim welonem. Nie czułam się jednak zbyt dobrze.
Chciałam cieszyć się tańcem jak zwykle, ale nie potrafiłam. Coś mnie blokowało, i chyba dobrze wiedziałam, co. Dźwigałam w środku niemały ciężar, ciągnący mnie ku ziemi. Zamknęłam oczy.
I znów pojawił się ten obraz. Obraz martwego chłopca.
Uniosłam powieki, zawieszając wzrok na kilkunastu mężczyznach trenujących w starych, wypłowiałych kubraczkach i kamizelkach. Zostało im dziesięć minut, a wciąż mylili swoje kroki.
Nam zostały dwa tygodnie, a wciąż nie zrobiliśmy nawet jednego kroku.
Nie zamieniliśmy ani jednego słowa na temat minionych wydarzeń. Nikt nie miał ochoty o tym rozmawiać, bo właściwie nie było o czym. Przeszliśmy ich dziwną grę i w nagrodę dostaliśmy zwłoki. Czy to była według nich motywacja? Groźba? Próba zastraszenia? Wyciągnięcia od nas prywatnych informacji? W końcu wiele zdradziliśmy, gdy jedna osoba musiała zostać na wyznaczonych piętrach.
Nie miałam ochoty myśleć o fakcie, że wcale nie przeszliśmy ich gry. Przeszliśmy pierwszy poziom. A według zasad, powinniśmy już planować trasę do Nashville i umówić się, o której godzinie wyjeżdżamy na kolejne poszukiwania. To właśnie tam polecała nam wybrać się tajemnicza karteczka.
Może tam ukrywają Merricka albo Holly? Może jeszcze żyją? Może jeszcze ten jeden raz spróbujemy?
- Gówno prawda, wszystko i tak szlag trafi – mruknęłam do siebie, przerywając swój optymistyczny tok myślenia przez głęboko ukrytą w moim umyśle depresję.
Kilka minut później muzyka zaczęła grać. W końcu musiałam wyjść na scenę. Tańczyłam, ale początkowo bez entuzjazmu. Dopiero później wyrzuciłam z umysłu wszystkie niepotrzebne śmieci, dając ponieść się muzyce.
Ocknęłam się dopiero, kiedy usłyszałam oklaski. Cała publiczność wstała, bijąc brawo. Wszyscy się ukłoniliśmy, a kiedy wręczono mi bukiet kwiatów, kurtyna opadła.
Moje stopy pulsowały z bólu. Kompletnie zapomniałam o ochraniających palce wkładkach. Powędrowałam wolnym krokiem do przebieralni, siadając na ławce.
Przekazałam bukiet jednej z tancerek, zaczynając odwijać wstążki point. Ściągnęłam je ze stóp.
Zabarwiona od krwi metalowa blaszka nie wskazywała nic dobrego. Moje palce spuchły, a śródstopie było całkowicie starte. Westchnęłam.
Wyciągnęłam bandaż i opatrunek ze swojej szafki. Razem z nimi wypadła malutka karteczka.
Przyjdziesz? M.
Popatrzyłam chwilę na niedbałe pismo tajemniczego chłopaka w kapturze. Nigdy go właściwie nie zapytałam, co oznaczało "M". Teraz powinien podpisywać się już "Kylar".
CZYTASZ
Zdejmij kaptur
Mystery / ThrillerDrużyna Kaptura to kompletnie pokręcona paczka dziwaków, którzy robią to, czego robić nie powinni. Baletnica, piromanka i sadysta? Z tego nie wyniknie nic dobrego. Od kilku lat plączą się w najgorsze sensacje i poszukują zaginionego przyjaciela, któ...