Prolog. Część trzecia: Ostatni wagon

13 1 0
                                    


Notka: Manhattan Bridge ni Kakeru Yume z „Baccano" bądź jak ktoś woli The Good Lovelies – „Crabbuckit". Wyłączyć po wielokropku.



Klemens przechodził przez korytarz, mijając pracowników pociągu. Szedł pewnie w kierunku ostatniego wagonu, by wyjść na świeże powietrze i poobserwować otoczenie.

Najpierw Borys, później Franklin, o co im, do jasnej kurwy, chodzi?

Otworzyły się przed nim drzwi wagonu. Wyszła stamtąd kelnerka w tym swoim dziwnym fraku. Klemens uśmiechnął się do niej, jednak nie poświęcił chwili, by zobaczyć jej reakcję. Czy wciąż będzie wpadał na te same osoby? W sumie, jeśli będzie musiał łazić z miejsca na miejsce, wydaje się to dość prawdopodobne. Nie podobało mu się to, takie krótkie spotkania z randomowymi osobami mogą go co najwyżej jeszcze bardziej zirytować. I sprawić kłopoty. Przyśpieszył kroku. Ciekawe jaka przygoda ich tu czeka? Bo jakaś przygoda to będzie, wszystko się na taką zapowiada. Może jak w „Morderstwie w Orient Express"? Ale wszystkie kryminały w pociągach trwają dłużej niż te parę godzin...

Jest spokojnym człowiekiem. Na pewno nie da się wyprowadzić z równowagi.

Nienaturalnie szerokie korytarze wytapetowane były na limonkowy kolor. Ściany co chwila przetykały trójkątne lampki zawieszone u góry oraz małe rośliny doniczkowe, w większości zdominowane przez tanie paprocie. Część z nich, te większe, ustawione były na krawędzi podłogi.

Nie przewracają się podczas zakrętów?

Zauważył niedokładnie zmiecioną ziemię pod pustym koszykiem na kwiaty.

Najwyraźniej spadają.

Poza kabinami z radia wciąż grała przyjemna, hotelowa melodia. Niemiłosiernie doprowadzała go do kurwicy.

W wesołą muzyczną ilustrację wbił się dzwonek telefonu. Klemens mimowolnie zatrzymał się i sprawdził połączenie. Po czym od razu schował go powrotem.

- A jeb się Borys.

- Czym sobie zasłużył ten Borys, że ma się jebać?

Uniósł głowę. Ujrzał przed sobą trójkę arystokratów, prawdopodobnie rodzeństwo: dwie, średnio wysokie kobiety i jeszcze niższego mężczyznę, uśmiechającego się uprzejmie od ucha do ucha. Mimo przyjaznego wyrazu twarzy w wielkich oczach miał jakiś niewytłumaczalny obłęd. Wszyscy rudzi, jednak tylko mężczyzna piegowaty.

- Najmocniej przepraszam za moje słownictwo... - Nie wiedział, do której z kobiet się zwrócić. Nie mógł nawet zgadywać, która z nich została obdarzona tym niskim, acz bardzo atrakcyjnym głosem, ponieważ były to bliźniaczki.

- Nic się nie stało – powiedziała ta lekko niższa, stojąca pośrodku. – zdarzało mi się słuchać brzydszych obelg. Więc jak? Zdradzi mi pan kim jest ten... Borys oraz czym wyprowadził pana z równowagi?

Każdy jej ruch wydawał się być zaczepny.

- Naturalnie, milady. – Kobieta uśmiechnęła się czarująco. Miała piękne, wydatne usta. Druga stała opierając się o ścianę, widocznie zażenowana tonem z jakim siostra wypowiadał słowa, wskazującym na niewybredne zaloty. Ich brat w ogóle nie zmieniał mimiki twarzy, wpatrując się w Klemensa. Czy ten typ w ogóle mruga? – Borys to mój przyjaciel. A jebać się ma z powodu pewnej sprzeczki jaka nastąpiła...

Kolejne drzwi, tym razem od kabiny, te za rudym rodzeństwem, zaskoczyły towarzystwo. Zostały otwarte, czy raczej rozwarte, po czym dosłownie wyleciała z nich gustownie ubrana kobieta po trzydziestce, boleśnie uderzając w ścianę. Z biustu wypadły jej niebezpiecznie ostre nożyczki. Towarzystwo wpatrywało się w nią, widocznie zszokowane, do momentu, aż zza otworzonych drzwi wychylił się wielki sumoka odziany w szary garnitur w zieloną i żółtą kratkę, z charakterystycznie spiętymi, czarnymi włosami.

MacGuffinWhere stories live. Discover now