Urywek 2

14 0 0
                                    


- Zasięgu ciągle brak. Trudno, raport zgłosimy przy następnej okazji. Pociąg powinien być już za moment.

- Od czego zaczynamy?

- Proponuję wejść do jednego ze środkowych wagonów. Ja pokieruję się w prawo, do klasy pierwszej, ty natomiast skręcisz w lewo, do drugiej. W ten sposób najszybciej powinniśmy znaleźć cel naszej podróży.

- A, czy nie lepiej byłoby zacząć od brankardu?

- Dlaczego akurat tam?

- Mogliby, dajmy na to, spróbować wziąć kierownika pociągu za zakładnika. W celu, powiedzmy, drastycznego zahamowania, podczas, teoretycznego, starcia. – Mężczyzna bardzo często robił przerwy w zdaniu.

Poprawił okulary.

- To elektroniczna lokomotywa z wyżej ustalonymi godzinami przyjazdu i odjazdu. Nie da się jej po prostu zahamować, ani zmienić jej harmonogramu. Poza tym, gdyby mogli uprowadzić pociąg, prawdopodobnie skorzystaliby z tego, by pominąć te stację i trafić od razu do miejsca docelowego.

- Hmmm.

Usiedli na ławce. Razem na niej wyglądali co najmniej specyficznie. Jeden z nich, wysoki, przebywał dziś w długim, czarnym płaszczu i skórzanych rękawiczkach. Na czoło spadała mu długa, postrzępiona grzywka. Boki i tył zaś nosił krótko ścięte. Gdyby opis ten zakończyć w tym momencie, można by stwierdzić, iż tak skompletowany strój pasował do sprawowanego zawodu. Na czubku jego nosa spoczywał jednak szczegół mocno kontrastujący z wizerunkiem chłodnego zabójcy: były to różowe, owalne okulary przetykane złotymi paskami.

Jednak po jego lewej stronie, niczym przyczajona bestia, spoczywał jeszcze bardziej niespotykany okaz. Był to niski, krępy mężczyzna o ogólnym konterfekcie żula. Na oko około pięćdziesięcioletni, o skąpym owłosieniu i wybitnie pomarszczonej twarzy. Jedynym widocznym elementem jego ubioru był stary, długi, zgniło żółty kożuch, przykrywający jego ciało od szyi, po kostki.

- Ciekawe, co z tym wielkoludem. Powinien już, chyba, był do tego pociągu wsiąść?

-Możliwe. W takim wypadku mamy dwie możliwości. – Znów poprawił okulary. – Pierwsza: przeciwników zastaniemy już martwych. W tym wypadku rezultat powinniśmy poznać na miejscu. – Mówiąc, nie gestykulował wcale. Ręce stale trzymał otwarte po obu stronach jego ciała.

- Co masz na myśli?

- W otoczeniu powinny znajdować się następujące elementy: roztrzaskani przechodnie, wyważone drzwi i ewentualnie inne zniszczone elementy wystroju.

- Jaki jest drugi scenariusz?

Poprawił okulary.

- Śmierć Nefalimczyka. Nasz współpracownik jest, mówiąc kolokwialnie, nieprzystosowany do przebywania w miejscu o tak niskim suficie. Jego największym atutem jest praca i siła nóg. W wąskich korytarzach, pochylony, nie ma szans używać ich swobodnie. Nie czyni go to naturalnie dużo mniejszym zagrożeniem. Taka niezgrabność przeciwnika daje jednakże pewne szanse na celne postrzelenie. I to niejedne. W takim wypadku wnętrze maszyny, ewentualnie poza paroma jego pomieszczeniami, zastać powinniśmy w stanie nienaruszonym.

- Jest też trzecia ewentualność.

- Mianowicie?

- Znajdziemy martwą i zwierzynę, i myśliwego.

Cisza.

- Ja, dajmy na to, mam nadzieję, że ci trzej jeszcze żyją.

-...

MacGuffinWhere stories live. Discover now